'To jest o tym, co może przytrafić się tak naprawdę każdemu z nas.'

środa, 29 sierpnia 2012

Twenty

Hej, hej, hej! Jak minęły Wam wakacje? :)
Na wejściu chciałabym przeprosić za to, że notki nie było ponad miesiąc. Moim planem na wakacje było pisać, pisać, pisać i doprowadzić to opowiadanie do końca, by już w roku szkolnym móc po prostu wziąć kolejny rozdział i go Wam dać, kiedy przyjdzie na to czas. Nie udało mi się jednak. Miałam tak cholerną zawiechę, że dopiero kilka dni temu udało mi się cokolwiek napisać. Tak oto postał rozdział DWUDZIESTY, który mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Obecnie przebywam na jakimś zadupiu, w ośrodku wypoczynkowym w środku lasu nad jeziorem, gdzie Play ledwo łapie zasięg, o internecie nawet już nie wspominając. Nie mam więc pojęcia, jakim cudem udało mi się w ogóle dodać tą notkę lol. Nie mogę się doczekać, aż w sobotę wieczorem wrócę do Wrocławia i będę mogła odetchnąć z ulgą. A w poniedziałek z powrotem do szkoły... Nie wierzę, jak cholernie szybko zleciały mi te dwa miesiące! (Szczególnie półtora tygodnia z Dee <3) Z bólem wrócę do mojej klasy na lekcje i mam przeczucie, że ten rok będzie jeszcze gorszy niż poprzedni, z wielu powodów.
W każdym razie, jako miły akcent na ostatnie dni wakacji 2012 dodaję specjalnie dłuższy niż zwykle rozdział. Miłej lektury!!! :D

***


Ten poranek był podobny do wielu innych w moim życiu, lecz jednocześnie bardzo się od nich różnił. A wypadałoby zacząć od tego, że raczej nigdy nie zdarzyło mi się spać na podłodze pod drzwiami.
Ślamazarnymi ruchami podniosłam się z parkietu i zaczęłam lekko rozciągać, gdyż byłam cała obolała. Wolnym krokiem udałam się do łazienki, podczas gdy wspomnienia ostatniej doby zaczęły opanowywać mój umysł. Będąc w środku, zerknęłam jedynie w lustro i od razu zrzuciłam z siebie ubrania, by wejść do kabiny.
Potrzebowałam się odprężyć i uspokoić myśli, a ciepły prysznic skutecznie mi to umożliwił.

~*~

Podobnie jak wiele innych osób, szczerze nienawidziłam pobudek, jednak nie miałam nic przeciwko tym miłym. Ba, ja je wprost ubóstwiałam. W ostatnim czasie było takich dość sporo; każda z nich miała w sobie coś wyjątkowego, co od razu wprawiało mnie w dobry humor, choć sam fakt, że budziłam się kolo Niego, wystarczał i napawał mnie pozytywną energią na cały dzień.
- Witaj - mruknęłam, kiedy poczułam, jak całuje mnie w czoło.
- Cześć, kochanie - powiedział, kładąc się obok mnie. - Masz ochotę na pyszne śniadanie? Może jakieś życzenia?
- Czegokolwiek byś nie przygotował i tak będzie świetne - powiedziałam na wpół sennym głosem. Chwile potem zmarszczyłam brwi, wciąż nie otwierając oczu. – Od kiedy ty rymujesz?
Zaśmiał się krótko.
- Odkąd jestem szczęśliwy z pewną wspaniałą kobieta - wymruczał mi wprost do ucha i ucałował moje ramie, a później przyssał się na chwile do moich ust.
- A kimże ona jest? - Przygryzając lekko dolną wargę, rozchyliłam powieki, aby w końcu spojrzeć na mojego mężczyznę.
- Hm, niech pomyślę... - Zetknął ze sobą czubki naszych nosów. - Tobą?
Zachichotałam cicho, obdarowując go przelotnym całusem, a następnie odpychając. Przeturlaliśmy się po łóżku tak, że teraz ja leżałam na nim. Chwile później złączyłam nasze wargi w kolejnym pełnym pasji pocałunku.

Trwałam w swego rodzaju amoku dopóki Harry nie zaczął dobijać się do drzwi, krzycząc, że jest już późno. Przejęta faktem, iż skupiłam się bardziej na bujaniu w obłokach, niż szybkiej toalecie i rzeczywiście minuty mogły przelecieć mi przez palce, parę minut później wystrzeliłam z łazienki jak oparzona, odziana jedynie w szlafrok i z turbanem z ręcznika założonym na głowie. Dopiero spojrzawszy na tarczę zegara wiszącego na ścianie zorientowałam się, że mam jeszcze sporo czasu. Chłopak zdążył już jednak zająć moje miejsce w łazience.
- No wiesz, co, Styles? Jak mogłeś?! – krzyknęłam, uderzając ręką w drzwi. – Muszę się skończyć szykować…! - jęknęłam chwilę później, przyciskając czoło do gładkiej drewnianej płyty. – Otwórz nooo…
- A czy ja zamykałem drzwi? – Usłyszałam z wnętrza pomieszczenia śmiech połączony z lekką chrypką. Zdziwiona jego słowami nacisnęłam na klamkę, która natychmiast ustąpiła, podobnie jak drzwi. Z naburmuszoną miną weszłam do środka, obojętnie go mijając i stając przed umywalką. Ignorując go, zaczęłam szorować zęby, on zaś jedynie cicho się zaśmiał i wszedł pod prysznic. Skończywszy, chwyciłam za szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy, by móc je następnie wysuszyć. Tym razem nie zdołałam się powstrzymać przed spojrzeniem na chłopaka. W lustrze doskonale widocznie było odbicie jego sylwetki stojącej w kabinie i oddzielonej ode mnie jedynie szklanymi, lekko zaparowanymi drzwiami. Ten widok był zdecydowanie podniecający, jednak w miarę szybko skarciłam się w myślach i zaczęłam błądzić wzrokiem po suficie oraz kafelkach, którymi obłożone były ściany pomieszczenia.
- Patrzysz na mnie i lubisz to, co widzisz – zaśmiał się, odwracając się lekko w moim kierunku i kręcąc tyłkiem.
- Nieprawda – burknęłam pod nosem, odpowiadając zdecydowanie trochę zbyt szybko.
- Teraz to może i nie, ale przed chwilą wręcz przeciwnie. – Wyszedł z kabiny, chwytając pierwszy z brzegu ręcznik, który zawiązał sobie wokół bioder, a stając za mną, objął mnie w pasie.
- Jesteś mokry – burknęłam, wciąż starając się udawać obojętną, jednak wychodziło mi to już bardzo kiepsko.
- Och, no nie gniewaj się na mnie... - mruknął mi wprost do ucha, jednocześnie chwytając lekko za rąbek okrywającego mnie materiału. Zsunął go nieznacznie, odkrywając tym samym fragment mojego ramienia, które następnie ucałował. - Proszę?
- Czemu nie potrafię się na ciebie gniewać? - To pytanie zadawałam sama sobie już nie pierwszy raz. Za każdym razem nie znajdowałam też na nie dobrej odpowiedzi, co momentami doprowadzało mnie do frustracji.
- Ach, ma się ten urok - powiedział nieskromnie, za co sprzedałam mu kuksańca w bok.
- No wiesz, co. - Odpłacił mi się tym samym.
- Za co to niby było? Ty sobie zasłużyłeś!
- Tak profilaktycznie. - Uśmiechnął się i zabrał mi z rąk przyrząd, by kontynuować suszenie moich włosów.
Nie zaprotestowałam.
Kiedy skończył, ucałowałam jego policzek i zawiązałam na czubku głowy lekko niedbałego koka. W międzyczasie niektóre z kosmyków na jego głowie zdążyły się już lekko pozwijać, a kiedy je dosuszył, poskręcały się całkowicie, tworząc te urocze loki, w których tak bardzo lubiłam zatapiać palce.
- Tak swoją drogą, nie uwierzysz, kogo widziałem wczoraj wieczorem - zaczął, wychodząc z mojej sypialni, jednocześnie zapinając pasek od spodni.
- Hm? - mruknęłam, pociągając rzęsy masakrą.
- Zayn'a i twoją przyjaciółkę April. Jestem prawie w stu procentach pewny, że to byli oni. - Poprawił ręką włosy i przysiadł na brzegu łóżka.
- Szybko im poszło - mruknęłam w sumie do siebie. - Gdzie ich widziałeś? Będę musiała dziś coś z niej na ten temat wyciągnąć.
- Szli ulicą. Wyglądałem akurat przez okno, kiedy ty urzędowałaś w kuchni - wyjaśnił i wstał, widząc, że zaczynam zbierać się do wyjścia.
Chwyciłam przygotowaną już wcześniej i tylko czekającą na mnie na komodzie torebkę, a później zerknęłam w wiszące za moimi plecami lustro, w którym przed chwilą się malowałam. Dopiero teraz dostrzegłam, że mamy dziś z Harrym swetry tego samego koloru. Różniły się w sumie jedynie fasonem i długością, a ciemny granat o identycznym odcieniu pasował nam obojgu. On swój pożyczył zapewne od Louisa, jak to miął w zwyczaju, a ja dostałam swój w zeszłym roku od April. Nie obchodziło mnie to, że nie należy do tegorocznych trendów i nawet mi się nie śniło, by się go pozbyć. Nie dość, że był w bardzo dobrym stanie, to jeszcze bardzo go lubiłam. Czemu więc, miałabym wyrzucić go ze swojej szafy?
- Aleśmy się dobrali - zaśmiał się, przytulając mnie od tyłu.
- Yep - odparłam krótko, zawiązując wokół szyi jedwabną apaszkę, która była z kolei prezentem od Styles'a. Zobaczyłam jak jego odbicie uśmiecha się razem z nim na widok jasnego pasa materiału. - Najchętniej zostałabym tu z tobą, poleżała na kanapie, obejrzała po raz setny 'Love Actually' i 'Pamiętnik', ale naprawdę muszę się śpieszyć - wyznałam lekko zniechęcona. - Na dodatek nie wiem, kiedy się zobaczymy. Macie pracę, nie?
- Tak, coś większego nam w tym tygodniu zaplanowali. - Skinął głową, przyciągając mnie do siebie. - Pisz, kiedy tylko chcesz. Na pewno odpowiem - wyszeptał mi prosto w usta, by następnie na dłuższą chwilę złączyć je ze swoimi wargami.
- Nawet w środku nocy? - zażartowałam.
- Nawet wtedy. - Pocałował mnie raz jeszcze. - Choć pewnie i tak to ja odezwę się pierwszy.
Wzruszyłam ramionami.
- Zobaczymy.

Odziani w ciepłe płaszcze i z parasolkami w dłoniach wyszliśmy przed budynek. Pomimo, że mieliśmy ten sam kierunek, udaliśmy się w zupełnie przeciwne strony, żegnając się jedynie przelotnym spojrzeniem, które musiało nam obojgu wystarczyć. Obrałam kurs na stację metra, by dojechać nim do baru, podczas gdy Harry zdecydował się na długi, samotny spacer w deszczu. Siedząc w jednym z wagonów podziemnej kolejki poczułam wibracje w prawej kieszeni, gdzie znajdował się mój telefon. Wydobyłam go z niej i odblokowałam, by ujrzeć wiadomość:
'Już za Tobą tęsknie... xoxo PS mówiłem, że będę pierwszy ;)'
Przycisnęłam telefon do piersi i opuszczając lekko głowę, uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy raz w życiu czułam się naprawdę szczęśliwa. Przeżywałam cudowne chwile ze wspaniałym chłopakiem. I do tego naprawdę go kochałam.
Teraz miałam tego całkowitą pewność.

~*~

Od dobrych dwóch godzin Claudia bombardowała mnie SMS-ami. Mój telefon dawał o sobie znać dosłownie co chwilę, a wydawane przez niego dźwięki zaczynały mnie poważnie irytować, więc zmuszona byłam go wyciszyć. Wolałam nawet nie myśleć o liczbie nieodczytanych wiadomości i nieodebranych połączeń, gdyż dziewczyna próbowała się do mnie także dodzwonić. Ale na próżno, bo nie miałam ochoty jej odpowiedzieć. Potrzebowałam w tym momencie ciszy i samotności, a nie zwariowanej, roztrzepanej i zdecydowanie nadopiekuńczej blondynki, którą po kolejnej nocy spędzonej z Haroldem Edwardem Stylesem z pewnością rozpierała energia.
Westchnęłam, czując jak urządzenie ponownie wibruje na poduszce, tuż obok mojej głowy.
Coś mnie podkusiło i jednak chwyciłam komórkę, wyłączając blokadę. Liczba, którą spodziewałam się ujrzeć na ekranie, niewiele odbiegała od rzeczywistości, a mimo to, weszłam w folder z wiadomościami i otworzyłam tą ‘najświeższą’.
'Otworzysz w końcu te cholerne drzwi czy Malik ma je wyważyć???!!!'
Zmarszczyłam brwi, po raz drugi analizując otrzymaną treść.
'Szkoda byłoby je uszkodzić. Za ładne są.'
Wystukawszy szybko na klawiaturze pierwszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl, wysłałam ją przyjaciółce. Wyjęłam z uszu tkwiące w nich do tej pory słuchawki, przez które w połączeniu z głośną muzyką, nie słyszałam walenia w drzwi, które teraz docierało do mnie bez żadnego problemu. Pokręciłam głową z rezygnacja i niechętnie stanęłam na nogi.
- Jesteś sama? - zapytałam na tyle głośno, by usłyszała.
Stukanie nagle ustało i wokół zapanowała tak idealna cisza, że bałam się nawet oddychać, by jej ponownie nie zakłócić.

~*~

Spytała, czy jestem sama, a ja nie miałam pojęcia, co jej odpowiedzieć. Nie chciałam skłamać, jednak gdybym powiedziała prawdę, najprawdopodobniej szansa na to, że dziewczyna otworzy, spadłaby do zera. Musiałam podjąć błyskawiczną decyzję, a w pewien sposób pomógł mi w tym stojący obok mnie Malik, który aż wstrzymał oddech i bezszelestnie odsunął się o krok po usłyszeniu pytania.
- Tak, jestem - powiedziałam spokojnym tonem. - Chcę porozmawiać, możemy? Otwórz, proszę.
Nie odpowiedziała.
Modliłam się w duchu, by jednak się udało, a po upływie kilkunastu niezmiernie długich dla mnie sekund, moje prośby zostały wysłuchane i usłyszałam szczęk klucza w zamku. Uśmiechnęłam się lekko, zadowolona, jednak mina mi zrzedła, kiedy moja przyjaciółka ukazała mi się w pół otwartych drzwiach.
Była wręcz niepokojąco blada, włosy miała rozczochrane, a oczy lekko podpuchnięte. Zestaw, który na siebie ubrała, wyglądał jak pierwsze lepsze rzeczy, które wpadły jej w ręce. Ona nigdy tak nie wyglądała.
Coś zdecydowanie było nie tak.
- Co ci się stało? - zapytałam zaniepokojona, chwytając jej twarz w dłonie. Przelotnie zerknęłam w bok na chłopaka, który stał w tym samym miejscu, jednak z zupełnie innym wyrazem twarzy. - Może powinnaś coś zjeść?
- Nie jestem głodna - mruknęła cicho i dała mi się przytulić bez żadnego sprzeciwu.
- Co? Od kiedy nie jesteś głodna? Ty zawsze coś jesz, jak tylko jest okazja!
- Nie tym razem – odparła z wyczuwalną w głosie niechęcią. - Czemu mnie okłamałaś?
Zamarłam.
W jej glosie słychać było nutkę wyrzutu. Widocznie zdradziło mnie to spojrzenie rzucone Malikowi, którego miałam nadzieje, że nie zauważy. Przeliczyłam się jednak. Ona wiedziała. Już dobrze wiedziała, po co tu przyszłam i nie była z tego zadowolona.
Wyplątawszy się z mojego uścisku, cofnęła się o krok. Widząc, że nie ma nic do stracenia, Zayn przysunął się bliżej mnie, a spojrzawszy na September, zdziwił się nie mniej niż ja. Ona zaś, ignorując go, wbijała przez cały czas wzrok we mnie.
- Chcę dla was obojga, jak najlepiej i już rozmawiałam z Zaynem... - próbowałam się wytłumaczyć, jednak szybko mi przerwała.
- Ja nie mieszam się w twoje sprawy, jeśli tego nie chcesz, więc mogłabyś być tak miła i zrobić to samo - syknęła zła. - Miło było, a teraz możesz już iść. Chyba powinnaś być w pracy.
Chciała z powrotem zamknąć się w pokoju, odcinając tym samym od reszty świata, jednak oboje w porę zareagowaliśmy, chyba całkiem instynktownie, uniemożliwiając jej to. Zaskoczona oporem stawionym z naszej strony zachwiała się i wylądowała na parkiecie.
Teraz albo nigdy.
Działając pod nagłym wpływem impulsu, wyciągnęłam tkwiący w zamku klucz i włożyłam go w otwór po drugiej stronie. Lekko zdezorientowanego Muzułmanina pchnęłam w głąb pomieszczenia, by następnie z rozmachem zamknąć drzwi i przekręcić klucz, zanim którekolwiek z nich zdołało pojąć, co mam w zamiarze.
- Wyjdziecie dopiero wtedy, kiedy sobie wszystko wyjaśnicie - oznajmiłam, opierając się o ścianę i starając się powstrzymać drżenie głosu. Nie chciałam im tego robić, jednak było to potrzebne, bo April należała do naprawdę upartych osób i trudno byłoby ją w konwencjonalny sposób przekonać do rozmowy. - Miłego dnia wam życzę!
Lekko się jeszcze wahając, zaczęłam oddalać się w kierunku schodów, jednak z każdym kolejnym krokiem przyśpieszałam, chcąc jak najszybciej zniknąć z 'miejsca zbrodni'. Słyszałam jeszcze krzyki mojej przyjaciółki i walenie w drzwi, jednak oba odgłosy zignorowałam.
Przy wyjściu wpadłam na Harry'ego, który był równie zaskoczony moim widokiem, jak wtedy, gdy nagle wpadłam do nich blisko godzinę temu.
- Wszystko w porządku? - zapytał, chwytając mnie za ramiona.
Chciałabym zobaczyć, jaką miałam wtedy minę, gdyż widząc reakcję Styles’a na mój widok i jego niepokój, z pewnością była ona interesująca.
- Po prostu zrobiłam coś... - przerwałam, szukając dobrych słów na opisanie tej sytuacji, jednak takich nie znalazłam. - Zamknęłam Malika i April w jej sypialni - wypaliłam w końcu. - Możesz zignorować wszystkie krzyki z jego mieszkania? Wrócę wieczorem i ich wypuszczę! - obiecałam, cofając się na zewnątrz.
- Co zrobiłaś...?
Zignorowałam jego pytanie, gdyż było już późno i musiałam za chwilę być z powrotem w MSC.
- Muszę lecieć, bo i tak się urwałam z roboty. Do zobaczenia! - krzyknęłam i obracając się na pięcie, pobiegłam w kierunku bramy.
Kiedy obejrzałam się za siebie, Styles wciąż tam stał, pozostając w szoku i widocznie próbując mnie zrozumieć. Ja zaś zostałam sam na sam z moimi lekkimi wyrzutami sumienia.

~*~

Stał pod ścianą, śledząc mnie wzrokiem i nie drgnął nawet o milimetr przez cały czas, kiedy ja pokonywałam długość pokoju tam i z powrotem, zachowując się jak jakaś desperatka.
Teraz, gdy siedziałam na łóżku na drugim końcu pomieszczenia, dokładnie naprzeciw niego, także tkwił w tym samym miejscu. Głowę miał lekko spuszczoną, a wargi zaciśnięte i jedynie od czasu do czasu zerkał w moim kierunku.
Dodatkowo nie odezwaliśmy się do siebie nawet jednym słowem.
Zrezygnowana i już lekko wycieńczona westchnęłam i ułożyłam się na boku, chowając twarz w poduszce. Miałam ochotę udusić Claudię za to, że nas tu zamknęła, bo nie widziałam w tym żadnego sensu, jednak jego coś chyba ruszyło, bo jakiś czas potem poczułam jak materac po mojej prawej ugina się pod ciężarem jego ciała.
Zamarłam w bezruchu, zastanawiając się, co zamierza zrobić. Do moich uszu dotarło jednak tylko westchnienie, które wyszło z jego ust. Odezwał się dopiero po krótkiej pauzie.
- Przepraszam - usłyszałam cichy szept.
Nie. Tego zdecydowanie się nie spodziewałam.
- Twoja przyjaciółka przyszła tu zaniepokojona tym, że się nie odzywasz, a ja powiedziałem jej wszystko od początku do końca, bo mnie do tego zmusiła... - Słuchając jego słów, odniosłam wrażenie, że mi się żali. Nie skomentowałam tego jednak w żaden sposób, czekając na to, co jeszcze doda. - Znasz ją lepiej niż ja, więc chyba wiesz, jaka jest, mam rację?
Oj, dobrze wiedziałam. W tym momencie zaczęłam się też zastanawiać, co takiego Dee mu zrobiła. Claudia należała jednak do tak nieprzewidywalnych osób i opcji było tak wiele, że raczej nie byłabym w stanie dojść do tego sama. Na tym się więc moje przemyślenia skończyły.
- Widziałem, jak zła byłaś i zapewne wciąż jesteś... - Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że kontynuuje. - I nawet nie wiesz jak bardzo jest mi teraz za siebie głupio, że jej się tak po prostu dałem... Tak bardzo, że wstydzę się spojrzeć ci w oczy. A ty widocznie nie chcesz mi odpowiedzieć. Nawet nie mam pewności, czy wysłuchałaś tych moich beznadziejnych tłumaczeń. - Schował twarz w dłoniach.
Sama dokładnie nie wiem, co rozbawiło mnie w jego słowach, jednak w jednej chwili poczułam wielką potrzebę zaśmiania się i właśnie to zrobiłam. Zaraz potem uniosłam się na rękach, by móc obejrzeć się na chłopaka, a pierwszym, co ujrzałam, była jego zdezorientowana mina.
- Wierz mi, Dee zawsze dowie się tego, co chce - odezwałam się, przyjmując normalny ton głosu. - Powiedziałeś jej wszystko? - zapytałam zaraz po tym, akcentując ostatnie słowo, a on jedynie skinął głową w ramach odpowiedzi.
W tym momencie wszystkie moje przypuszczenia się potwierdziły. Nie odpowiadałam blondynce na jej telefony i wiadomości, więc urwała się z pracy i przyszła tutaj. Natknęła się na Zayna, który jej wszystko pięknie wyśpiewał, prawie jak swoje wersy na koncercie, a ona, wiedząc już wszystko, chciała ze mną pomówić najprawdopodobniej na temat poprzedniego wieczoru. Nie przypuszczałam jednak, że przyjdzie jej do głowy zrobić coś tak głupiego jak zamknięcie nas razem w sypialni. Zdecydowanie przeszła tym samą siebie.
Kiedy zerknęłam na Malika po raz drugi, uciekał mi wzrokiem, próbując skupić się na jakimś punkcie na ścianie.
- Spójrz na mnie - poprosiłam. - Nie rozumiem, czemu przepraszasz…
- Mówiłem, że nie potrafię spojrzeć ci teraz w twarz ze wstydu - szepnął.
- A ja powiedziałam, że ona zawsze zdobędzie te informacje, których potrzebuje - przypomniałam. - Nie jesteś pierwszy, a jeśli ci to w jakiś sposób pomoże, to dodam, że mnie też tak czasem wykorzystuje.
- Serio?
Jednak spojrzał.
- Serio, serio. - Uśmiechnęłam się lekko.
Spojrzał, a ja w jednej chwili zatonęłam w bezdennym morzu czekolady, jakim były jego oczy. Trwałam w tym wręcz błogim stanie, dopóki nie przerwał mi jego głos.
- Ach, jeszcze jedno... - Widocznie o czymś sobie przypomniał, a ja potrząsając lekko głową, spojrzałam na niego pytająco. - Przepraszam także za wczoraj. Nie powinienem był cię całować, nie chciałaś tego...
- Dlaczego sadzisz, że tego nie chciałam? - zapytałam lekko zaskoczona.
- Bo uciekłaś? - Teraz rozbawił mnie szczerze. Nie tylko swoim tokiem myślenia, co także miną, którą zrobił. Z tego wszystkiego musiałam zasłonić sobie usta ręką, by powstrzymać chichot.
- Zrobiłam to tylko i wyłącznie dlatego, że usłyszałam czyjeś kroki. Nie wiem, jakim cudem, ale jednak jakoś - wyjaśniłam, a on jakby się na chwile zamyślił. Przygryzłam lekko wargę, oczekując jakiejś reakcji z jego strony, jednak zapanowała cisza, która niedługo później zaczęła mnie drażnić.
- Nie wiem tylko, dlaczego to zrobiłeś - odezwałam się w końcu, ale na odpowiedz też musiałam chwilę zaczekać.
- Podobasz mi się.
O mało, co nie zadławiłam się przez niego powietrzem. Chyba nikt nigdy nie był ze mną tak bezpośredni jak on w tej jednej, małej chwili. Dodatkowo nie był byle kim i nie chodziło o jakąś błahostkę.
- Jak bardzo poważny jesteś? - zapytałam podejrzliwie, mrugając kilkakrotnie.
- Jak najbardziej mogę być. - Jakby dla potwierdzenia swoich słów uniósł jedną dłoń w górę, a drugą przyłożył sobie do klatki piersiowej w miejscu, gdzie znajduje się serce.
Wydaje mi się, że miałam w tym momencie lekkie problemy z oddychaniem. Opadłam z powrotem na miękką poduszkę i zasłoniłam twarz dłońmi, jednak chwile później on je stamtąd zabrał.
- Uroczo wyglądasz, wiesz? - Momentalnie zaczęły palić mnie policzki, a on widocznie chciał się ze mną podroczyć. - Zdecydowanie uroczo - zaśmiał się. - Wierz mi, te usta nie kłamią - dodał, chcąc widocznie, żebym uwierzyła.
- Doprawdy? - mruknęłam, wodząc wzrokiem po jego twarzy i analizując każdy jej fragment.
- Tak - odparł. - Chciały cię pocałować i to zrobiły. Teraz też maja taki zamiar, więc, jeśli nie chcesz, masz jeszcze czas...
Pewność siebie aż od niego biła. Było to dość dziwne, gdyż jeszcze parę minut temu grał małe dziecko, skarcone za coś, co zrobiło źle lub czego zrobić nie powinno.
Chwile potem zaczął nachylać się w moim kierunku, a mnie ogarnęła fala ciepła. Gwałtownie nabrałam powietrza w płuca.
- Nie rób tego. - Przez sekundę zastanawiałam się, czy nie powiedziałam tego zbyt szybko, by mógł zrozumieć. Ale niepotrzebnie.
- Co? Czemu...? - Kiedy na niego spojrzałam, wydawał się zdezorientowany.
- Bo sama chcę to zrobić.
Początkowo lekko się wahając, w końcu podniosłam się i złączyłam nasze wargi. W momencie ich zetknięcia wszystkie emocje i myśli wewnątrz mnie zdały się eksplodować, a na plecach poczułam przyjemne dreszcze.
Wtedy też uwierzyłam jego ustom, które jednak miały racje i nie kłamały.