'To jest o tym, co może przytrafić się tak naprawdę każdemu z nas.'

niedziela, 26 lutego 2012

Eight

Nie przypuszczałem, że Malik tak zareaguje. A tym bardziej, że się aż tak zdenerwuje. Wściekły rzucił się w geście rozpaczy ku koszowi na śmieci i zaczął w nim szukać listu od brązowowłosej. Kiedy już go znalazł, rozprostował kartkę jak najdokładniej mógł i przyciskając ją do piersi, w szybkim tempie ruszył z powrotem do swojej sypialni, jednocześnie rzucając mi groźne spojrzenie. Zastąpiłem mu drogę tuż przed samym wejściem.- Zayn, ona mi się nie podoba – wyznałem, patrząc przyjacielowi w oczy i kładąc mu rękę na ramieniu. – Ona jest… - zaciąłem się, nie wiedząc, co właściwie powiedzieć. Nie umiałem tego określić. – Mam jakieś złe przeczucia, co do niej, okay?
W odpowiedzi cisnął we mnie piorunami w oczu.
- Sprawdź może, czy masz wszystko w porządku z głową, Payne – syknął i mijając mnie, wyszedł z pokoju.
Kiedy po paru sekundach otrząsnąłem się z lekkiego szoku i się za nim obejrzałem, ujrzałem tylko drzwi, które zatrzasnął mi przed nosem.
Zabolało.
Ogarnął mnie smutek. Rzadko kiedy zdarzało nam się kłócić, a już na pewno nie o dziewczynę, szczególnie, że mi na niej nie zależało. Malikowi chyba jednak wręcz przeciwnie. W głowie mi się nie mieściło, że naszą sprzeczkę mogła spowodować jedna fanka, którą ledwo, co poznaliśmy! Westchnąłem, przecierając twarz dłońmi.
Co kobiety z nami robią…
Powoli schyliłem się i zacząłem zbierać z podłogi porozrzucane śmieci. Musiałem znaleźć sobie zajęcie, zrobić cokolwiek, byleby nie myśleć o naszej małej kłótni. Szkoda tylko, że później problem okazał się nie tak mały, jak myślałem(…).

~*~

Powrót do domu był okropny.
Praktycznie całą podróż spędziłam na spaniu, jedzeniu, czy raczej napychaniu się, czym popadnie w niekontrolowanych ilościach i tempie, oraz oczywiście słuchaniu muzyki. Zazwyczaj uwielbiałam zamykać się w moim małym królestwie, zwanym też moją sypialnią, które oddzielało mnie od okropnego świata zewnętrznego, jednak tym razem, gdy się tam znalazłam, momentalnie poczułam brak czegoś istotnego. Mimo, że wszystko stało na swoim miejscu, tak, jak zostawiłam to przed dwoma dniami, coś było nie tak.
Porzucając niedbale walizkę i torbę na środku pomieszczenia, zaczęłam wolno obchodzić je dookoła, rozglądając się dokładnie. W końcu zatrzymałam się, przejeżdżając ręką po jednym z plakatów wiszących na ścianie. Widniało na nim pięciu chłopaków, na których koncercie byłam poprzedniego wieczoru i którymi jeszcze ponad dwanaście godzin temu spędzałam czas w hotelowym apartamencie. Nie wiedziałam, jakim cudem zdążyłam przywiązać się do tych pięciu wariatów w zaledwie kilka godzin, gdyż nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
Czy może raczej 4 wariatów i gbura…
Potrzebowałam więcej czasu, by się z kimś lepiej związać, jednak więź, która mnie z nimi połączyła była mocna. Ulegała ona teraz powolnemu rozrywaniu, spowodowanemu rozłąką. A to bolało. I to cholernie.

Kolejne dni mijały dość szybko ku mojemu zdziwieniu, ale także zadowoleniu, gdyż uczucie wewnętrznej pustki towarzyszyło mi przez cały czas. Starałam się ograniczać myślenie o chłopakach do minimum, jednak, co jakiś czas, gdyż przestałam się na chwilę pilnować, pojawiali się w mojej głowie. Miałam nadzieję, czy może raczej modliłam się w duchu, o to by któryś z nich napisał, dał mi jakikolwiek znak, że o mnie pamiętają, jednak bałam się rozczarowania. Dlatego też nawet nie zbliżałam się do komputera.
Piątek był dniem bardziej radosnym od innych. Nie poszłam do szkoły, gdyż z rana byłam umówiona na wizytę u ortodonty. Rok szkolny zbliżał się ku końcowi, więc nie było z resztą, po co siedzieć w budzie, skoro niczego się już nie uczyliśmy. Kiedy w końcu po dwóch latach męczarni pozbyłam się całego metalowego ustrojstwa z ust, z uczuciem dziwnej lekkości, wolności i swobody, udałam się do centrum miasta. Spacerowałam raźnym krokiem po rynku, uśmiechając się praktycznie przez cały czas i prezentując obcym mój piękny zgryz. Dopiero później uświadomiłam sobie, że z pewnością wyglądałam jak chora na głowę idiotka.
Zaszyłam się przy jednym ze stolików w kącie Starbucksa znajdującego się niedaleko z dużym kubkiem świeżo zaparzonej kawy i pysznie wyglądającą muffinką z kawałkami czekolady. Nie przepadałam za kawą i nie piłam jej często, gdyż zdecydowanie wolałam na przykład sok pomarańczowy, lecz tym razem wyjątkowo miałam na nią ochotę. Biorąc łyk napoju, wydobyłam z torebki telefon. Dopiero teraz zdecydowałam się stawić czoło ‘obawom’ i wejść na Twittera, co chwilę potem zrobiłam. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało zwyczajnie, dokładnie tak samo, jak każdego innego dnia. Z racji dość wczesnej pory, niewiele osób z Polski cokolwiek pisało, gdyż wszyscy mieli lekcje, chyba, że tak jak ja – siedział na telefonie. Uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem, ciesząc się, że ja nie muszę męczyć się na zajęciach z fałszywymi ludźmi z mojej klasy i nauczycielami, którzy z pewnością najchętniej rozstrzelaliby nas wszystkich na miejscu. Ugryzłam babeczkę, włączając ‘mentions’ i patrząc na nowe, skierowane do mnie tweety. Chciałam odpisać na jednego z nich, jednak nie miałam okazji, gdyż przez przypadek włączyłam skrzynkę z wiadomościami bezpośrednimi. W tym momencie moje serce zaczęło mocniej bić, a kawałek ciastka utknął mi w gardle. Przełknęłam go z trudem, następnie szybko zapijając kawą i podsunęłam sobie telefon tuż pod sam nos.
To niemożliwe…!
Kilkakrotnie przeczytałam treść i nazwę nadawcy najnowszej wiadomości, a później weszłam na jego profil. Przygryzłam nerwowo wargę, czekając aż strona się załaduje i wpatrując w jeden punkt, gdzie powinna pojawić się jedyna rzecz, która mogła potwierdzić moją nadzieję. I zobaczyłam. Obok nazwy użytkownika widniał biało-niebieski znaczek, świadczący o weryfikacji konta. Szeroki uśmiech momentalnie zagościł na mojej twarzy.
NAPISAŁ!!!
***
Nudy, nudy, nudy...
Naprawdę przepraszam za ten rozdział! Niespecjalnie mi się podoba ;/ Mam nadzieję, że jakoś uda mi się odpłacić 9, która jest już prawie gotowa ;> I dłuższa od reszty! 
Ostatni tydzień spędziłam w domu i pisałam, ile mogłam. Gdybyście mnie wiedzieli, jak w nocy w niedzieli na poniedziałek nagle się obudziłam, stwierdzając, że muszę coś napisać. Potem śmiałam się sama z siebie. Ale spędziłam całe półtorej godziny z zeszytem i długopisem, skrobiąc coś przy świetle nocnej lampki.
Obecnie powinnam uczyć się biologii, ale jak zwykle mi nie idzie i piszę... Tak, ja uwielbiam uciekać. 10 już się robi! ;) Naprawdę, nie umiem normalnie funkcjonować bez pisania. Szlajam się po domu i tylko myślę, co by tu dopisać, jak mają potoczyć się losy bohaterów. Chyba wariuję! xD
Myślę, że NINE pojawi się gdzieś koło połowy przyszłego tygodnia, może ewentualnie w następną niedzielę, ale raczej wątpię... Zobaczymy, co będzie ;) Bo jak na razie to zapowiada się ciężki tydzień...
Buziaki <3

niedziela, 19 lutego 2012

Seven

Czułam się trochę jak ninja, kiedy na palcach mknęłam korytarzem w stronę swojego pokoju. Starałam się zachowywać jak największą ciszę i ostrożność, gdyż nie chciałam by ktokolwiek zobaczył mnie w obecnym stanie. Byłam pewna, że wyglądałam okropnie, mimo, że nie spojrzałam nawet w lustro. Po prostu to czułam. Nie dało się jednak zachować dyskrecji podczas jazdy windą, która chcąc czy nie chcąc rozbiła trochę hałasu, więc mogłam jedynie modlić się w myślach, zaciskając pięści, by na nikogo się nie natknąć.
Udało się.
Z niemałą ulgą zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie, włączając światło. Kiedy tylko pomieszczenie się rozjaśniło i zobaczyłam walizkę leżącą na środku pomieszczenia, momentalnie zapragnęłam wrócić do apartamentu chłopaków, położyć się z powrotem obok Malika i udawać, że mnie tu nie było. Nie chciałam wracać do domu.
Złapałam się za głowę patrząc na zegarek wskazujący kilka minut po trzeciej nad ranem, a następnie lustrując wzrokiem panujący w pomieszczeniu nieporządek. Wszędzie porozrzucane były moje koszulki, spodnie, buty, bielizna i różnorakie dodatki. A czasu na sen i posprzątanie tego wszystkiego miałam niewiele. Nie lubiłam bałaganu, jednak uwielbiałam go robić – taka już byłam. Westchnęłam cicho, a następnie odpychając się od drewnianych drzwi, zabrałam się za sprzątanie. Pozbierałam wszystkie ubrania i poskładałam je ładnie, następnie układając w torbie, która po krótkim czasie była już prawie całkowicie pełna. Odłożyłam na fotel tylko kilka rzeczy, które zamierzałam ubrać na podróż i padłam na miękką pościel. Niezdarnie przykryłam się do połowy kołdrą i momentalnie odpłynęłam.

Leniwie otworzyłam oczy, wbijając wzrok w sufit, jednak chwilę potem poderwałam się z miejsca wstając na równe nogi i rzucając przerażone spojrzenie w stronę zegarka. Odetchnęłam z ulgą widząc, że wskazuje godzinę szóstą siedem.
Spokojnie się wyrobię.
Szybkim krokiem udałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie niezbędne czynności, a po około czterdziestu minutach wróciłam do sypialni odświeżona i ubrana. Upchnęłam do torby piżamę i kosmetyczkę, a następnie usiadłam na łóżku, wcześniej chwytając telefon. Moim oczom ukazało się zdjęcie chłopców, które miałam ustawione, jako tapetę. Poczułam lekkie ukłucie, gdzieś w środku.
Nawet się nie pożegnałam…
Nie mogłabym spojrzeć żadnemu z nich w twarz, nie było nawet takiej możliwości. Byłam prawie całkowicie pewna, że od razu bym się rozkleiła, a oni wiedzieliby, że coś jest nie tak. Nie chciałam żeby tak było. Zbyt wiele rzeczy tkwiło nie na swoim miejscu. Nie potrafiłam sobie z nimi poradzić... Szybko poderwałam się z miejsca i rzuciłam ku mojej torbie, skąd wyjęłam zeszyt, z którego z kolei wyrwałam kartkę. Znalazłam też długopis i klękając przy stoliku, zaczęłam pisać.

~*~

Zegarek wskazywał godzinę ósmą rano, kiedy otworzyłem oczy i podniosłem się z łóżka. Wychodząc z pokoju, napotkałem na swojej drodze leżące na ziemi bokserki, w których jeszcze parę godzin temu paradował Styles. Teraz, jak się domyślałem, z pewnością nie miał na sobie nic. Kręcąc głowę i uśmiechając się lekko pod nosem, ominąłem bieliznę przyjaciela, kierując się do części kuchennej. W całym ‘salonie’ walało się pełno butelek i puszek po piwie. No tak, Louis, Niall i Harry nieźle zaszaleli ostatniej nocy. A kto ich musiał zbierać i prowadzić do sypialni? Oczywiście, że ja!
Przynajmniej Zayn się tym razem nie upił.
Wzdychając cicho, wyciągnąłem z lodówki sok i napełniłem nim szklankę. Pomimo, że coś nie podobało mi się w April, gdzieś z głębi byłem jej wdzięczny za to, że właśnie dzięki niej tym razem mój przyjaciel ostro nie zabalował, jak to miał zwyczaju robić. W zasadzie to nie zabawił się wcale. Od razu, gdy dziewczyna zasnęła na jego ramieniu, zaniósł ją do łóżka i sam także się położył.
Z napojem w dłoni ruszyłem w stronę kanapy, na której zamierzałem usiąść, jednak moją uwagę przykuła jedna z rzeczy leżących na ziemi z dala od innych. Podszedłem bliżej, zauważając, że jest to kartka, którą widocznie ktoś wsunął pod drzwiami wejściowymi, bo nie wyglądało na to, by zwyczajnie ona komuś wypadła. Podniosłem ją i rozłożyłem, następnie siadając na sofie. Po przeczytaniu kilku pierwszych zdań napisanych sporą i lekko pochyłą czcionką, wiedziałem już, kto był autorem listu, a zerkając na podpis na samym dole, tylko utwierdziłem się w swoich przypuszczeniach. Krzywiąc się, wstałem i zgniatając kartkę, wrzuciłem ją do kosza, akurat, gdy z jednego z pomieszczeń wyłoniła się postać lekko zaspanego bruneta. Przetarł oczy, rozglądając się po pomieszczeniu, a po chwili utkwił swój wzrok we mnie.
- Gdzie April? – zapytał ponownie sunąc wzrokiem po każdym metrze pomieszczenia, jakby z nadzieją, że w którymś kącie ujrzy szatynkę. Wzruszyłem ramionami.
- Widocznie wróciła do siebie. Do domu – powiedziałem, akcentując mocniej ostatnie dwa słowa i upijając łyk soku.
- Och… - mruknął, drapiąc się w głowę. – Ale tak bez słowa? Musiała nam zostawić choćby jakąś wiadomość…
Nerwowo zaczął przechadzać się po pokoju, szukając jakiegokolwiek znaku od dziewczyny.
- Zostawiła list – wyrwało mi się, zanim zdarzyłem ugryźć się w język.
Pięknie, Payne. Ale się wkopałeś.
- Co? – Momentalnie się ożywił, stając obok kanapy, na której chwilę wcześniej z powrotem usiadłem. – Czemu od razu nie powiedziałeś? Gdzie on jest?
- Wyrzuciłem go – odparłem lekko, wbijając wzrok w widoki za oknem. Chyba nie umiałbym mu skłamać, nie Zaynowi.
- Co zrobiłeś?!
*** 
Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić z jakim trudem dokończyłam ten rozdział. Ale zrobiłam to z myślą o Was, o osobach, które z niecierpliwością czekały, aż w końcu coś tu dodam :) I oto jest siódemka!
To, co dzieje się od jakiegoś czasu w moim życiu, zaczyna mnie coraz bardziej przerastać. Moja mama ostatnio przeszła samą siebie i zrobiła coś, czego się szczerze mówiąc nie spodziewałam... Kiedy będę bardziej 'obeznana w sytuacji', może napiszę tu, o co chodzi. Choć pewnie niektórzy 'wtajemniczeni' się domyślą... Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ogólnie to jestem na nią zła, bo wcale nie mam na to ochoty... No mniejsza z tym, nieważne.
Nie mam czasu na pisanie, bo jak już wspomniałam, mam za dużo wszystkiego na głowie i nie daję rady. Ale absolutnie nie zamierzam przestawać! Pisanie opowiadań jest moją ucieczką od rzeczywistości, a ponieważ uwielbiam uciekać od niej i wszelkich problemów, robię to dość często, mimo, iż za każdym razem tego żałuję i kończy się płaczem. W zasadzie nie wiem, po co to tu piszę... Chyba mam gdzieś w głębi cichą nadzieję, że nie jako jedyna mam taką zrytą banię i durne problemy.
Ósemka będzie, kiedy będzie. Jeszcze się pisać nie zaczęła.

piątek, 3 lutego 2012

Six

Po bitwie byliśmy ledwo żywi, więc zmęczeni opadliśmy na kanapę, oddychając głośno i już ledwo się śmiejąc. Za to Nialler, który jako jedyny nie brał w niej udziału, podniósł się z fotela i ruszył do, jak się okazało, kuchni, oznajmiając wszystkim, że jest głodny. Chłopcy zareagowali na to salwą śmiechu, dodatkowo coś do niego krzycząc, a ja znużona przytuliłam się do leżącej obok poduszki. Chwilę potem poczułam, jak ktoś szturcha mnie w bok.
- Czyżbyś miała dość? – zapytał z szerokim uśmiechem Louis, obejmując mnie ramieniem. Zayn posłał mu dziwne spojrzenie, którego sensu nie znałam, a ten tylko zadowolony szerzej się uśmiechnął.
- Was? Nigdy. – Wytknęłam mu język, cicho chichocząc i ukradkiem spojrzałam na Malika, który siedział na końcu kanapy z niezbyt zadowoloną miną.
- Czy ty nie masz czasem dziewczyny? – zwróciłam się do Louisa, patrząc znacząco na jego rękę, a ten skinął tylko głową w odpowiedzi. – No to sio mi z tą łapą.
Chyba lekko urażony, zaczął udawać, że płacze.
- Och, naprawdę? – spojrzałam na niego spode łba. – Mnie na takie coś nie weźmiesz. – Klepnęłam go w ramię, obracając się w drugą stronę. – Harry, idź go pociesz – zwróciłam się do Loczka, który zanim skończyłam zdanie, wcisnął się między mnie i Tomlinsona, przez co siedziałam teraz koło Zayna. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i zaczął kręcić głową, patrząc jak Styles usiłuje udobruchać przyjaciela, wraz z Liamem, który chyba nie miał nic lepszego do roboty.
Odniosłam dziwne wrażenie, że Payne mnie nie lubi. Pomijając zdarzenie pod halą, patrzył i odzywał się do mnie z pewnym dystansem i nieufnością, co odrobinę raniło mnie wewnętrznie. Choć w sumie, czemu tu się dziwić?
W końcu jestem po prostu kolejną fanką.

Obudzona przez smugę księżycowego światła wpadającą przez okno i padającą wprost na moją twarz, podniosłam się do siadu. Przecierając dłonią oczy, rozejrzałam się po otaczającej mnie czerni. Początkowo nic nie ujrzałam. Dopiero, kiedy przyzwyczaiłam wzrok do panującej ciemności, zaczęłam dostrzegać zarysy poszczególnych, znajdujących się w pomieszczeniu przedmiotów. Widziałam stolik, na którym prawdopodobnie stał jakiś wazon, dwa fotele, szafkę, która zapewne była komodą… A ja sama siedziałam na łóżku, otoczona miękką pościelą.
Gdzie ja do cholery jestem?
Pytanie to, przez dłuższą chwilę odbijało się echem w moim umyśle. Powoli położyłam się z powrotem, jednak chwilę potem gwałtownie usiadłam, czując nagły ruch na miejscu tuż obok mnie. Wstrzymałam oddech, patrząc jak osobnik wierci się przez chwile, następnie odwracając w moją stronę i ukazując swoją twarz.
Zamarłam.
Kilkakrotnie uszczypnęłam się w ramię i potrząsnęłam głową, jednak nic nie wskazywało na to, bym śniła. To działo się naprawdę. Pochyliłam się lekko nad chłopakiem, błagając w myślach, by się czasem nie obudził. Szanse na to były chyba jednak małe, gdyż z tego, co wiedziałam, miał twardy sen i trudno było go wyciągnąć z łóżka. Mimo wszystko - jakieś jednak były. Dłuższą chwilę wpatrywałam się w spokojną twarz, na której widniał delikatny uśmiech.
Pewnie śni mu się coś miłego.
Chwilę później złapałam się na tym, że uśmiecham się sama do siebie jak jakaś idiotka. Skarciłam się za to pod nosem, wyrzucając z umysłu myśli typu ‘Ach, jak on uroczo wygląda!’ i zastępując je tą najważniejszą.
Co robiłam z Zaynem Malikiem w jednym łóżku?
Chwilę potem, gdy zaczęłam trzeźwiej myśleć, przypomniałam sobie, co działo się od momentu, kiedy Niall wrócił z kuchni ze swoją ‘kolacją’. Zaczęli mnie z Zaynem wypytywać o różne rzeczy, jak na przykład wiek, pochodzenie czy zainteresowania, do czego później przyłączyła się także reszta zespołu. Podkradając Horanowi najpierw jedną, później drugą i jeszcze kolejną kanapkę, bez większych sprzeciwów, odpowiadałam na ich wszystkie pytania, ewentualnie udzielając wymijających odpowiedzi, bo w niektóre sprawy wolałam się nie zagłębiać. Przy pierwszej blondyn spojrzał tylko na mnie krzywo, więc uśmiechnęłam się przepraszająco i mruknęłam, że jestem głodna. Później żadnego sprzeciwu już nie było, co pozostali chłopcy skomentowali wytrzeszczem oczu. Zayn był za to zbulwersowany, gdyż jemu blondyn chciał kiedyś odgryźć rękę, a do mnie się nawet nie odezwał. Skwitowałam śmiechem.
Widocznie byłam na tyle zmęczona, by zwyczajnie odpłynąć, w którymś momencie i postawić przed nimi problem zatytułowanym: ‘Co z nią teraz zrobić?’. Prawdopodobnie stwierdzili, że najlepiej będzie jak u nich przenocuję i w ten oto sposób znalazłam się w sypialni Malika.
Świetne pierwsze wrażenie, April, no nie ma co.
Zakończyłam swoje przemyślenia, stwierdzając, że chyba nie wypada mi tu dłużej siedzieć i ostrożnie podnosząc się z łóżka. Zorientowawszy się, że nie mam na nogach swoich kapci, zaczęłam szukać ich wzrokiem i w końcu znalazłam je, stojące na ziemi tuż obok szafeczki nocnej. Wsunąwszy w nie stopy, wolnym krokiem ruszyłam ku drzwiom, rozważając jeszcze raz swoją decyzję.
W sumie, chętnie bym została…
Obróciłam się, spoglądając na wciąż spokojnie śpiącego i nieświadomego bruneta. Miałam ochotę wrócić na swoje poprzednie miejsce, położyć się i przez kilka następnych godzin obserwować śpiącego chłopaka, ale nie. Musiałam być na tyle porządna by w jednej chwili obrócić się na pięcie i jak najprędzej opuścić sypialnię chłopaka, a także sam apartament.
Zwyczajnie stchórzyłam.
***
Tak szczerze mówiąc to nie jestem zadowolona z tego rozdziału... Mógłby być lepszy, taka prawda ;< Przepraszam, że daję Wam takie coś... Mam nadzieję, że wybaczycie <3
W sumie następny chyba też będzie nudny. Ale niestety taka jest konieczność... Postaram się, żeby był jak najbardziej interesujący, choć będzie to raczej trudne XD Szczególnie, że nie jestem pewna co w nim będzie... LOL.
Dedykuję ten rozdział @m_franka i mojej kochanej Naki za pomoc w poprawieniu rozdziału i namówienie mnie na wstawienie go. Gdyby nie te dwie wspaniałe kobiety, pewnie długo jeszcze czekalibyście na nową notkę... ;p
Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze i za to, że po prostu jesteście ;) Kocham Was! <3
Kiedy kolejny? Pojęcia nie mam. W szkole dużo nauki, a ja mam jeszcze zaległości... Ech. Kiedyś będzie.