'To jest o tym, co może przytrafić się tak naprawdę każdemu z nas.'

niedziela, 27 maja 2012

Sixteen

Kochani Czytelnicy! :D 
Na początku chciałam Wam serdecznie podziękować za aż 33 komentarze pod poprzednim rozdziałem! Każdy z nich wywoływał uśmiech na mojej twarzy i nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak jestem Wam za nie wdzięczna <3
Postanowiłam dziś dodać rozdział, gdyż... W sumie sama nie wiem. Chyba po prostu od piątku mam dobry humor, a dziś stał się on jeszcze lepszy, gdyż stało się coś tak niesamowitego, że mam ochotę udusić z radości @Dee_Directioner :D A mianowicie, założyła ona dla mnie (no, może nie do końca dla mnie...XD) 'fanclub' na Twitterze! Więc jeśli czytacie tego bloga i lubicie to opowiadanie, followujcie @zari_salik! :) Kocham Cię, wiesz, Dee? Wyściskam cię w sobotę za wszystkie czasy!
Czy wy też cieszycie się na wtorkową premierę UAN DVD tak bardzo, jak ja? Osobiście naprawdę nie wiem, jak wytrzymam do soboty z otwarciem go... A czemu tak długo? Bo właśnie we wspomnianą wspaniałą sobotę, 2 czerwca, przyjeżdżają do mnie już wymieniona @Dee_Directioner, @JBluvsBabycakes, @CuteHoopy i przychodzi @MsVictoriaS, no i razem urządzamy sobie seans w moim domu <3 BĘDZIE EPICKO!
Teraz zaś, kończąc moje chyba mało ważne wywody, nastaje moment, kiedy nareszcie będziecie mogli przeczytać SIXTEEN. Zapewniam Was, że czasu poświęconego na tą notkę nie zmarnujecie ;)
ENJOY! <3

***

 
Tego dnia pogoda w Londynie zdecydowanie nie dopisywała.
Mruknąłem pod nosem parę przekleństw, czując na sobie spadające z nieba, wielkie krople deszczu i naciągając sweter na głowę na tyle, ile mogłem. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem kroku, wiedząc, że do celu nie było już daleko.
Odczułem lekką ulgę, kiedy znalazłem się we wnętrzu kamienicy. Oparłem się na chwilę o ścianę, by choć trochę się uspokoić, gdyż wciąż odczuwałem złość. Następnie wręcz biegnąc, udałem się na ostatnie, trzecie piętro budynku, przeskakując po dwa schodki na raz. Szybkim krokiem podszedłem do jedynych drzwi znajdujących się w zasięgu wzroku i zapukałem energicznie, następnie poprawiając włosy i tym samym otrzepując się lekko z wody.
Nie musiałem długo czekać.
- Już idę! – Usłyszałem gdzieś z wnętrza mieszkania, a chwilę potem w przejściu stanęła wysoka blondynka.
Moja blondwłosa piękność...
- Och, to ty – wydukała widocznie zaskoczona moim widokiem, a zaraz potem na jej twarzy zagościł uśmiech.
Bez słowa pchnąłem ją do środka, następnie przypierając do ściany. Zamknęłam nogą drzwi i zachłannie wpiłem się w jej usta.
- Ciebie też milo widzieć – mruknęła gdzieś pomiędzy pocałunkami, gdy moje dłonie błądziły po jej skórze ukrytej pod warstwą cienkiego materiału. Nie stawiała żadnego oporu. I raczej nie zamierzała.
Dla mnie składało się świetnie.
Potrzebowałem odreagować.

~*~

Louis biegał po całym domu, sprawdzając każde pomieszczenie po kolei i szukając nawet po łóżkami. Nie znalazł jednak tego, którego szukał.
Harry przepadł bez śladu.
W czasie, gdy Niall biegał razem z Tomlinsonem, Liam i Zayn próbowali dodzwonić się do przyjaciela, który jednak nie odpowiadał. Siedzieli, więc jak na szpilkach, próbując dalej się do niego dobić. Jako, że nie zamierzałam siedzieć bezczynnie jak Eleonor, która nadal dąsała się za wyśmiewanie się z jej kulinarnych zdolności na poziomie zerowym, zdążyłam w międzyczasie posprzątać w kuchni oraz odnaleźć swoją walizkę, dzięki czemu mogłam wreszcie pójść się umyć i przebrać we własne rzeczy.
Odświeżona, zajrzałam do pokoju Nialla, gdzie odnalazłam swoją torebkę, a w niej telefon. Jak się okazało miałam jedną nową wiadomość…
­...od Dee.
Po przeczytaniu jej treści, zmarszczyłam brwi, następnie ruszając w stronę schodów.
- Znalazłam Harrego! – krzyknęłam, wchodząc ponownie do salonu, a pięć par oczu momentalnie na mnie spojrzało. – Uwaga, czytam. ‘Telefon mi zamókł, bo złapała mnie ulewa. Przekaż chłopakom, że wszystko OK i siedzę u Claudii. Wrócę jak się rozpogodzi’.
Wszyscy odetchnęli z ulgą po usłyszeniu wiadomości, jednak mnie ta sprawa zaintrygowała na tyle, bym nie mogła przestać o niej myśleć. Rozsiadłam się w fotelu, patrząc, jak pozostali stają się znów ‘normalni’ i zachowują się, jakby nic się nie działo.
Coś przecież było nie tak!
Bo skąd, do cholery, Styles miał niby adres mojej przyjaciółki?

~*~

W powietrzu jak zwykle unosił się przyjemny zapach wanilii, który idealnie komponował się z jasnymi ścianami sypialni i wszystkimi brązowymi meblami. To pomieszczenie zdecydowanie najbardziej lubiłem w całym jej mieszkaniu, choć chyba bardziej z powodu rzeczy, które tam wyprawialiśmy. Ale atmosfera też się liczyła. A ta panująca tutaj, była wręcz idealna.

Zadowolony wsłuchiwałem się w jęki, które wydobywały się z ust dziewczyny, kiedy przyssałem się do jej szyi, by po dłużej chwili pozostawić na niej kolejny czerwony ślad.
- No wiesz, co… – mruknęła, patrząc na mnie z lekkim wyrzutem, a ja, cicho się śmiejąc, ułożyłem się wygodnie na plecach, podkładając ręce pod głowę. – Jak mogłeś? Przez ciebie przez następne kilka dni będę skazana na szalik albo apaszkę.
- Jest chłodno, przyda ci się. – Wytknąłem jej język, ponownie się uśmiechając.
- Ten ciepło ubrany się odezwał… – Kładąc się na mnie, złączyła nasze usta w kolejnym namiętnym pocałunku. Mruknąłem zadowolony. – To powiesz mi w końcu, czemu przyszedłeś? – Złożone ręce ułożyła na moim torsie, opierając na nich brodę i wbijając we mnie wzrok.
- Nie mogłem się po prostu stęsknić?
- Mogłeś. Ale wypadało mnie uprzedzić, wiesz… - mruknęła, zerkając w bok.
Chwyciłem ją za podbródek i zmusiłem, by ponownie na mnie spojrzała.
- Lubię ci robić niespodzianki i wpadać bez zapowiedzi. Tak jest o wiele ciekawiej. – Pocałowałem ją po raz kolejny.
- A ja kocham twoje wizyty, Harry – westchnęła, przykrywając nas bardziej kołdrą i wtulając się we mnie.

~*~

Nigdy nie przepadałam za upałami, więc deszczowa pogoda nie przeszkadzała mi tak bardzo. Spacery w deszczu były na liście rzeczy, które lubiłam robić, więc nikt, kto mnie znał, nie powinien się zdziwić, że zdecydowałam się na takowy wybrać. Dodatkowo był on dobrym podtekstem, bym spokojnie mogła wybadać sytuację. Zerknęłam na idącą obok mnie Eleonor.
- Och, no nie rób już takiej miny. – Szturchnęłam nadąsaną szatynkę w bok, a ona mruknęła coś tylko pod nosem. Zapewne coś na temat zniszczonej przez wilgotność fryzury.
Wychodząc, byłam zmuszona wziąć kogoś ze sobą, bo sama bym spod domu do Milkshake City nie trafiła. Albo i bym trafiła, lecz po długim i bezsensownym włóczeniu się w kółko. Wydawało mi się, że akurat ją najłatwiej będzie później zbyć, bez zbędnego tłumaczenia się. Widząc w oddali bar, przystanęłam.
- Dobra, możesz wracać – oznajmiłam, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. – Widzę Milkshake City, teraz dam radę sama i raczej się nie zgubię. Z powrotem też powinnam trafić. – Uśmiechnęłam się, a ona tylko lekko przytaknęła.
Ruszyłam przed siebie, a gdy chwilę później się obróciłam, zobaczyłam jak Calder powolnym krokiem rusza w stronę domu One Direction.
Świetne. Misję czas zacząć.

Biegnąc z rozłożonym parasolem w ręku, trzeba uważać, by nikogo nie uderzyć. Na szczęście, na mojej drodze nie było tak wielu pieszych, gdyż większość ludzi siedziała w pracy albo schowała się w domach przed brzydką pogodą.
Choć tutaj był to standard.
W myślach cały czas odtwarzałam sobie drogę do domu przyjaciółki, powtarzając kierunki, w których kolejno powinnam się była udać. Szło mi całkiem dobrze, gdyż z każdym kolejnym zakrętem i budynkiem, lepiej przypominałam sobie poszczególne miejsca, mocniej utwierdzając się w przekonaniu, że jestem na dobrej drodze.
Uprzednio rozglądając się na boki, przebiegłam przez ulicę, by następnie, zgodnie z pamięcią, móc skręcić w lewo. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc tabliczkę ze znajomą nazwą ulicy. Chwilę potem ujrzałam także właściwy budynek. Teraz już biegłam, przeskakując napotkane na drodze kałuże.
Tak to się właśnie robi!

~*~

Wiedziałam, że chłopcy z One Direction razem są bandą naprawdę zakręconych ludzi.
Wiedziałam, że razem miewają naprawdę bardzo szalone pomysły, które chętnie realizują.
Nie wiedziałam, że Harry Styles indywidualnie też bywa wariatem.
Jednak się przekonałam.
- Puść mnie, Harry, wolę się myć sama!
Na marne były wszystkie moje ciosy wymierzane w plecy chłopaka. Nie przejmując się nimi zupełnie, nadal szedł ze mną przewieszoną przez ramię, bezwstydnie trzymając rękę na moim tyłku.
- Nie wierzgaj, bo spadniesz, kochanie – zaśmiał się, wchodząc do łazienki. Odstawił mnie na ziemię, jednak chwilę potem przyciągnął jak najbliżej mógł, obejmując w pasie.
- Głupek – skomentowałam, a ten tylko się uśmiechnął.
- Zakochany głupek.
Wpił się w moje usta, pchając mnie do tyłu, a jednocześnie będąc blisko mnie. Po zrobieniu zaledwie kilku kroków, natrafiłam stopą na brzeg brodzika, tym samym tracąc równowagę. On jednak był uważny i sprytnie wykorzystał sytuację, podnosząc mnie do góry i wchodząc do kabiny.
- Harreeeehhh – jęknęłam, kiedy przyparł mnie do zimnej, wyłożonej kafelkami ściany. Uciszył mnie po raz kolejny, prawie, że miażdżąc mi usta swoimi wargami, obejmując mnie jedną, a odkręcając kurek drugą ręką.
Chwilę potem zalał nas strumień zimnej wody.
Pisnęłam.

~*~

Wnętrze kamienicy przeszło dobrze widoczny i całkiem efektowny remont. Od razu zauważyłam, że ściany świeżo odmalowano, naprawiono, jak także porządnie wysprzątano schody, włączając w to oczywiście wszystkie piętra. Po cichu, na palcach wspinałam się na coraz to kolejne stopnie. Kiedy dotarłam na ostatnie piętro, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Z bijącym sercem czekałam na jakikolwiek dźwięk, jakąkolwiek odpowiedź, jednak, kiedy nic się nie stało, powtórzyłam czynność. I jeszcze raz, i kolejny. Marszcząc brwi, przytknęłam ucho do drzwi, a po dłuższej chwili dobiegł do mnie dziewczęcy pisk.
To jak nic ona.
Położyłam dłoń na klamce, delikatnie naciskając i lekko zdziwiłam się, gdy drzwi ustąpiły. Nie wiedząc, czego się spodziewać, powoli weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka nie zauważyłam żadnych zmian od mojej ostatniej wizyty tutaj. Oparłam złożony już parasol o ścianę i zdjęłam mokre buty, nie chcąc pobrudzić całej podłogi. Je także zostawiłam w korytarzu, udając się dalej w głąb mieszkania i rozglądając się na boki. Powinnam była jednak patrzeć pod nogi.
Na podłodze porozrzucane były ubrania, a ja potknęłam się o parę jeansów. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Claudia należała do bałaganiarzy, jednak w pewnym momencie zawsze przytomniała i wszystko natychmiast sprzątała. Wzięłam do ręki granatowy sweter, który z pewnością nie należał do dziewczyny. Po pierwsze – był zdecydowanie na nią za duży. Po drugie – mocno pachniał męskimi perfumami. No i po trzecie – w identycznym widziałam dziś Harrego.
Więcej nie było mi trzeba. Już wiedziałam, co się kroi.
A głosy dobiegające z łazienki dodatkowo tylko utwierdziły mnie w moich przekonaniach.
Nie zamierzałam im jednak przeszkadzać.
                                           
~*~

- Jesteś chory, Styles, przestań już! – zaśmiałam się, czując dłonie chłopaka na swoim bokach. – Dobrze wiesz, że mam łaskotki!
- I sprytnie to wykorzystuję – dodał, przyciskając mnie do siebie.
- Chyba wystarczy tego dobrego jak na jeden dzień, nie sądzisz? – Oderwałam się od niego, a korzystając z okazji, wyszłam z kabiny. Pośliznęłam się jednak na posadzce i gdyby nie szybko refleks chłopaka, trochę bym się poobijała.
- Dzięki – szepnęłam, całując go w policzek i sięgając po ręczniki wiszące na wieszakach. Podałam mu jeden a sama owinęłam się drugim.
- Zawsze do usług. – Owinął się ręcznikiem w pasie, dumnie wypinając pierś.
Cicho zachichotałam i wbiłam w niego wzrok na dłuższą chwilę. Był idealny…
I tylko mój.
Podchwytując moje spojrzenie, posłał mi uśmiech, następnie chwytając suszarkę i zajmując się swoimi włosami. Skierowałam się do drzwi z zamiarem pójścia do pokoju i wzięcia jakichś ubrań, jednak od razu po wyjściu stanęłam jak wryta.
- Cześć – powiedziała najspokojniej w świecie April, siadając na kanapie. W rękach trzymała swój ulubiony fioletowy kubek. – Dobrze się bawiliście? – zapytała, posyłając mi lekki uśmiech.
Nie było to wredne… Zwyczajnie zapytała.
- Jak długo tu jesteś? – Poczułam, że się czerwienię.
- Jakieś… dziesięć minut? Nie chciałam przerywać, więc się rozgościłam – wyjaśniła.
- Boże… - szepnęłam, obracając się na pięcie i z powrotem zamykając się w łazience.
Oparłam się o drzwi, a Harry spojrzał na mnie zdziwiony, przystając, czy raczej kończąc suszyć włosy.
- Coś się stało? – Podszedł bliżej, kładąc mi dłoń na policzku.
- Wpadliśmy, Harry.

 *** 

Na koniec chciałam zapowiedzieć, byście 2 czerwca wieczorem wypatrywali na Twitterze 'niespodzianki' ode mnie i Dee. Możliwe, że Wam się spodoba :)
PROSZĘ TEŻ, BYŚCIE ZAGŁOSOWALI W ANKIECIE, KTÓRA POJAWIŁA SIĘ PO PRAWEJ STRONIE BLOGA. To dla mnie ważne :)
No i zapraszam jeszcze na nowego bloga Dee http://the-end-and-new-beginning.blogspot.com/ na którym wkrótce pojawi się pierwsza część naprawdę niesamowitej historii, którą we fragmencie miałam już okazję poznać ;)
To na tyle.
Bye <3

sobota, 12 maja 2012

Fifteen

Witajcie, Kochani! <3
Nie było mnie tu prawie 3 tygodnie... Czy dla Was to też taki szmat czasu, jak dla mnie? ;c 
W sumie, dużo się nie zmieniło w moim życiu. Może nastąpiły jakieś drobne zmiany, ale naprawdę niewielkie... Zrozumiałam za to, że bez pisania oraz bez Was zdecydowanie nie jestem w stanie przeżyć! ;) W tym czasie powstały też już dwa calutkie dwa rozdziały & jestem w trakcie pisania trzeciego ;> 
Mój dzisiejszy powrót & oficjalne odwieszenie bloga zawdzięczam 27 zajebistym osobom z Twittera, które 'namówiły' mnie do tego ;) Kocham Was, wiecie? <3
Przy okazji chciałabym poruszyć kwestię komentarzy pod notkami. Każdy z nich sprawia mi naprawdę wiele radości i nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się, kiedy widzę jakiś nowy. One motywują i to bardzo! Pod ostatnim rozdziałem znalazło się ich aż 27, co bardzo mile mnie zaskoczyło ;) Skoro więc 27 osób chciało, żebym odwiesiła, plus mam prawie 50 obserwujących, mogłabym liczyć chyba na choćby te 30, co? Szczególnie, że ja wiem, że znacznie więcej osób czyta moje wypociny... Napisanie komentarza nie zajmuje dużo czasu, wystarczy poświęcić dodatkowe 3 minuty, naprawdę. I nie chodzi mi też o coś typu 'Fajne, czekam na NN' czy 'Super, podoba mi się'. Każdego z Was stać choćby na te dwa, trzy zdania! Nie chcę bawić się też w żadne szantaże typu '40 komentów=NN'. Absolutnie nie, bo nie o to tutaj chodzi! Przemyślcie to, okay?
Teraz bardzo miłe rzeczy.
Piętnastka, którą mam dziś dla Was, szczerze mówiąc niespecjalnie mi się podoba... Za to następna notka, szesnastka, będzie po prostu MIAŻDŻĄCA. Szykuje się jakaś dobra akcja, akcja, akcja! Skromnie przyznam, że jestem z siebie tak cholernie dumna, że nie wiem ahahaha ;D Czytam ten rozdział, czytam i wciąż nie mam dość LOL. To chyba nie jest normalne?
Mam nadzieję, że mimo beznadziejności tego rozdziału, może komuś się on spodoba. Za wsparcie i ogromną pomoc dziękuję szczególnie: @Dee_Directioner (KLIK), @JBluvsBabycakes (KLIK,KLIK, KLIK), a także @CuteHoopy (KLIK)! Zapraszam na ich blogi :) Kocham Was, laski <3
Miłej lektury!

***
 
Ostatni wieczór pamiętałam na tyle mgliście, by po przebudzeniu nie wiedzieć, gdzie się właściwie znajduję. Zdezorientowana, momentalnie podniosłam się i zaczęłam rozglądać na boki, próbując rozeznać się w sytuacji.
Za żadne skarby nie był to mój pokój. Nic tutaj go nawet nie przypominało. Był bardzo… prosty. Ale całkiem przytulny.
W tym momencie przypomniałam sobie, że nawet nie jestem w Polsce i walnęłam się ręką w czoło. Przy okazji zauważyłam, co mam na sobie. Czarny t-shirt lekko opinający mi się na biuście, ozdabiała biało-czerwona paczka papierosów z napisami ‘Palenie zabija’, a szare dresy, które ujrzałam po odchyleniu kołdry, z pewnością były męskie.
Nie mogłam być też u Claudii. Chyba, że miała chłopaka, który nosił szare dresy i koszulki z nadrukami dotyczącymi palenia. I że zmieniła mieszkanie. Albo, chociaż zrobiła remont…
Nie. To niemożliwe.
W takim razie musiałam być…
Moje rozmyślenia przerwało otwarcie się drzwi. W progu stanęła wysoka i smukła brunetka. Jej ciemne, delikatnie kręcone włosy, opadały lekko do przodu na ramiona, tworząc zachwycająco delikatne fale. Cała była śliczna. Tak jak na zdjęciach.
Eleanor Calder.
Zwyczajnie siedziałam nieruchomo, wpatrując się w nią jak w obrazek, a ona robiła dokładnie to samo, widocznie zaskoczona tym, że nie śpię. Chwilę potem zdecydowała się zrobić krok do przodu i weszła do pomieszczenia, następnie siadając w fotelu koło łóżka i odstawiając na stolik kubek, który przyniosła.
- Widzę, że już się obudziłaś. – Uśmiechnęła się do mnie pogodnie , zakładając nogę na nogę i składając ręce na kolanie.
- Tak – odparłam cicho dopiero po chwili, w sumie nie wiedząc, jak się zachować. – Czy ja jestem u…?
- W domu chłopaków. – Widocznie podchwyciła moją myśl i odpowiedziała, zanim zdążyłam w całości zadać pytanie.
Oh gosh.
- A konkretniej? – zapytałam, rozglądając się ponowie po pomieszczeniu.
- To pokój Nialla – wyjaśniła, upijając z kubka łyk, jak sądzę, herbaty.
- Och…
W sumie pasował on do blondyna. Zieleń, która była ulubionym kolorem blondyna, pokrywała wszystkie ściany, uspokajając i wprowadzając w pomieszczeniu przyjemnie kojącą atmosferę. Wszystkie meble, włącznie z łóżkiem, były w kolorze ciemnego brązu, ja zaś siedziałam na materacu, otulała śnieżnobiałą i widocznie świeżą, pachnącą płynem pościelą. Na szafce nocnej stała lampka, a obok niej grupowe zdjęcie chłopców, oprawione w ramkę. Przy stojącej w rogu szafie dostrzegłam kilka par kolorowych Supr, które Niall tak lubił. Chwilę potem z powrotem przesunęłam wzrokiem po ścianach, które były takie… puste. Nic ich nie przyozdabiało.
Przydałyby się plakaty Biebera i Demi. Byłoby idealnie.
Zaśmiałam się w myślach.
Zorientowałam się, że dopływając w myślach, zwyczajnie olałam Eleanor, co było zdecydowanie nieuprzejme.
- Wybacz, musiałam wszystko sobie szybko przemyśleć. – Uśmiechnęłam się przepraszająco w jej kierunku.
- Nie szkodzi – odparła cicho się śmiejąc. – Tak poza tym, jestem Eleanor. – Wyciągnęła rękę w moim kierunku.
- Wiem – zaśmiałam się, ściskając jej dłoń. – April.
- Miło mi poznać. To jak, wyspałaś się?
Zauważyłam, że od dłużej chwili w kółko obracała kubek w rękach. Denerwowała się? W sumie, kto by się dziwił. To z pewnością nie były dla niej komfortowe okoliczności.
Zauważywszy, że patrzę, co robi, przestała, odwracając głowę w bok.
- Ta sytuacja jest zdecydowanie dziwna – stwierdziłam na głos. – Przepraszam cię. I nie chcę cię w żaden sposób urazić, ale czemu ty tutaj ze mną siedzisz?
To pytanie ciekawiło mnie od paru minut. No, bo, w końcu to Niall mnie przyprowadził. Więc czemu jego, czy któregokolwiek z reszty chłopaków tu nie było?
- Chłopcy w ostatniej chwili dowiedzieli się, że mają wywiad i musieli na niego pojechać… Louis zadzwonił do mnie z rana i poprosił, żebym przyjechała, bo ma ważną spraw, no i w ten sposób się tu znalazłam. – Wzruszyła ramionami.
Poczułam się trochę winna.
- Przepraszam. Z pewnością miałaś inne plany… - Skrzywiłam się. - Jeśli chcesz, możesz się zająć sobą, poradzę sobie… A zaraz. No tak. – Uderzyłam się dłonią w czoło. – Jestem dla was praktycznie obcą osobą i mielibyście mnie niby zostawić samą w waszym domu? Gdzie ja mam mózg? – Pokręciłam głową, sama nie wierząc w swoją niedomyślność.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięczny śmiech dziewczyny.
- Nie przesadzaj, z tego, co zdążyłam zauważyć, chłopcy cię trochę znają. Ale masz rację – z drugiej strony nic o tobie nie wiemy.
- Tak… - mruknęłam. – W sumie to, czemu…
W całym pomieszczeniu rozległ się głośny i dziwny dźwięk. Zarumienił się lekko, zorientowawszy się, że to mój brzuch.
- Wybacz.
- Ktoś tu jest głodny! – zaśmiała się. – No, chodź, chodź, wstawaj. Już południe w końcu. – Chwyciła mnie za rękę i zaczęła wyciągać z łóżka, a następnie z pokoju. – Tu jest łazienka, – Wskazała na drzwi naprzeciwko. – więc jeśli potrzebujesz, możesz skorzystać.
- Dzięki. – Skinęłam głową. – Potrzebuję tylko mojej…
- Och, później się będziesz ubierać! – Znów weszła mi w słowo. – Nie chcę żebyś mi tu z głodu umarła. – Uśmiechnęła się po raz kolejny. – Jak skończysz, zejdź na dół. – Pokazała na schody, do których następnie się skierowała.
Chwilę stałam w miejscu, by dopiero po chwili zdecydowałam się ruszyć. Niepewnie weszłam do dużej łazienki, a zamknąwszy za sobą drzwi, zaczęłam się rozglądać. Czując jednak pustkę w żołądku, wykonałam szybko kilka czynności. Włosy przeczesałam tylko palcami, gdyż nie zamierzałam ruszać bez pozwolenia, żadnej rzeczy należącej do chłopaków, i stwierdzając, że nie ma tragedii, udałam się na dół.

Znalazłszy się w dość szerokim holu, obróciłam się wokół własnej osi, rozglądając po korytarzu. W sumie nie było tam nic, co mogłoby powalić na kolana, podziwiać można było najwyżej kilka obrazów na ścianach, mimo to, byłam cholernie zafascynowana całym tym budynkiem i nie mogłam się doczekać, by zobaczyć resztę.
W końcu to ICH dom.
Nie wiedząc, gdzie się dalej udać, przystanęłam.
- Eleanor? – Niepewnie zawołałam. – Gdzie jesteś?
- Tutaj! – Usłyszawszy, gdzieś z prawej strony jej głos, udałam się w tamtym kierunku.

Eleanor, podobnie jak Louisowi, czego się od niej dowiedziałam, gotowanie nie wychodziło. Jak mi powiedziała – w kuchni zawsze rządził Harry i nikt nawet nie chciał się temu sprzeciwiać. Z przygotowaniem dla siebie posiłku, musiałam, więc sama sobie poradzić, co nie przeszkadzało mi ani trochę. Lubiłam gotować.
- Może zrobię więcej? – zaproponowałam, zaglądając do lodówki i przeglądając jej zawartość. – Chłopcy pewnie będą głodni jak wrócą, nie sądzisz? – zapytałam, odwracając głowę w stronę dziewczyny siedzącej na położonej pośrodku kuchni wysepce.
- Niall z pewnością – zaśmiała się. – I ja w sumie też bym coś chyba zjadła… - dodała dość nieśmiało.
- I bez tego bym cię wzięła pod uwagę. – Z powrotem zanurkowałam w lodówce. – Co powiesz na naleśniki? Potrzebna mi jeszcze tylko mąka… - mruknęłam, odkładając na blat wyjęte chwilę temu mleko i jajka.
- Powinna być gdzieś na górze. – Zeskoczyła z wysepki, podchodząc do mnie i otwierając drzwiczki jeden z górnych szafek. Chwile potem zamknęła je, by następnie sprawdzić kolejną. – Bingo!
Mimo, iż była wyższa ode mnie, ledwo sięgnęła produktu, położonego na najwyższej półce. Opakowanie wyślizgnęło jej się jednak z dłoni, w wyniku czego duża część blatu i podłogi wraz z nami, została pokryta białym proszkiem. Zaraz potem z jej ust wydobyła się wiązanka cichych przekleństw, a ona sama usiłowała otrzepać się z mąki. Osobiście skomentowałam to śmiechem.
- No to fajnie, nie ma, co – powiedziałam, przecierając ręką koszulkę. – Potem to posprzątamy, zróbmy wreszcie te naleśniki. Zostało wystarczająco mąki?

Uwinęłyśmy się całkiem sprawnie, prawie cały czas śmiejąc się z naszego ‘małego’ wypadku. Po upływie lekko ponad pół godziny, siedziałyśmy już, więc na kanapie z talerzami pełnymi rumianych placków posmarowanych Nutellą.
- Tak okropnie kaloryczne, a zarazem cholernie smaczne – skomentowałam, biorąc kęs do ust.
- Święte słowa. Oby nam w cycki poszło!
Prawie zadławiłam się tym, co miałam w ustach, śmiejąc się ze słów dziewczyny.
- Ej, uważaj na siebie, bo chłopcy mi potem zarzucą, że cię zabiłam, czy coś! – Poklepała mnie po plecach i puściła oczko, następnie zabierając się do przerzucania kanałów w telewizji.
Wróciłam do jedzenia, jednak chwilę później zaprzestałam czynności, nasłuchując.
- Ścisz – poleciłam ciemnowłosej, która trochę zdziwiona, zrobiła, co trzeba.
- O co chodzi? – zapytała, lustrując mnie wzrokiem. Zmarszczyłam brwi, słysząc dobiegające gdzieś z dworu dźwięki.
- Słyszysz to?
Odpowiedzi nie otrzymałam, gdyż w jednej chwili rozległ się huk, na, który obie podskoczyłyśmy w miejscu, prawie wypuszczając z rąk talerze. Zaraz potem do salonu, jak banda dzikusów, wpadło całe One Direction. Niezbyt mogąc się odezwać, pomachałam im tylko delikatnie ręką. Widząc nas i robiąc wielkie oczy, pierwszy odezwał się Horan:
- Co wy dobrego jecie? Też chcę!
Wskazałam ręką kierunek na kuchnię, jednak blondyn był już w połowie drogi, więc w sumie było to zbędne.
- Dlaczego moja czarna koszulka jest biała? – zapytał Malik, wpatrując się we mnie. Zerknęłam na bluzkę, a potem z powrotem na niego.
- Wybacz, wypiorę ci. – Uśmiechnęłam się przepraszająco, a później wróciłam do jedzenia, widząc, jak reszta udaje się za Niallem.
- Dobrze, że zrobiłam więcej – mruknęłam pod nosem, kiedy miałam już puste usta.
Eleanor chciała widocznie chciała coś odpowiedzieć, jednak brutalnie uniemożliwił jej to jakiś dziki wrzask połączony z piskiem, który przeszył dosłownie cały dom, wywołując u mnie dreszcze.
- CO ZROBIŁYŚCIE Z MOJĄ KUCHNIĄ?! –  Harry wydarł się tak głośno, że chyba usłyszała go cała okolica. Po chwili stał już nad nami. Dyskretnie zerknęłam na Eleanor, która także na mnie patrzyła.
- Ee… Przepraszam…? – odezwałam się niepewnie, a ten spojrzał na mnie groźnie.
- Harry, daj spokój, to był wypadek. – Dziewczyna Tomlinsona stanęła w mojej obronie. - Posprząta się i po sprawie. Poza tym, my też ucierpiałyśmy. – Pokazała na nas obie. – Zjemy i się tym zajmiemy… - niechętnie dodała na koniec, widząc jego piorunujące spojrzenie.
- Nie, nie, nie, nie, nie! Wy już tam nie wejdziecie, mowy nie ma! – Zaczął wymachiwać rękami, okrążając kanapę. – Już sam wolę to zrobić! Macie zakaz wstępu do kuchni!
Tak szybko jak wpadł, tak szybko zniknął z salonu. Chwilę jeszcze patrzyłam na przejście, którym wyszedł, by później zerknąć na pozostałą czwórkę, która bacznie przyglądała się całej sytuacji z lekkim rozbawieniem.
- No dobra, jak tam chce. – Wzruszyłam ramionami, ponownie zajmując się naleśnikami z czekoladą. – Wzięliście sobie…? – spytałam, obracając głowę lekko w ich stronę.
Kilka sekund potem obok mnie siedział już Niall z pełnym talerzem.
- Smacznego. – Uśmiechnęłam się, widząc, jak zaczyna jeść. – Mam nadzieję, że będzie ci…
- Jakie to pyszne! Musisz mi coś jeszcze kiedyś ugotować, April! – wybełkotał z pełnymi ustami.
- Skąd wiesz, że to ona je zrobiła? – zapytała Eleanor z tajemniczym uśmieszkiem, a ja uniosłam brew.
- Och, proszę cię, wszyscy wiedzą, że ty nie potrafisz gotować – odparł Horan, nie przerywając jedzenia.
Wszyscy, mnie włączając, momentalnie wybuchli głośnym śmiechem, a biedna, obrażona Eleanor skuliła się na końcu kanapy, składając ręce na piersiach i coś mamrocząc pod nosem.

***

I jak? Tragedia, nie? ;c
Z racji tego, że koniec roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami, a ja mam jeszcze trochę do nadrobienia i zaliczenia, kolejna notka pojawi się za jakieś dwa, czy może nawet trzy tygodnie... Zobaczymy.
Byle do następnego! 

PS Wybaczcie, że moje wywody są długie jak pół rozdziału... Dla nich powinnam chyba osobne posty tworzyć albo wgl zrobić nowego bloga! Hahah ;D