'To jest o tym, co może przytrafić się tak naprawdę każdemu z nas.'

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Eighteen

Hey, hi, hello! ;D
Postanowiłam pojawić się tu już dziś razem z nowym rozdziałem & wyglądem bloga, który możecie podziwiać w zasadzie od wczorajszego wieczora. Co sądzicie? :)
Oczywiście w związku z tym, że rozdział zamieszczam dziś, nie będzie go w piątek, to chyba logiczne, nie? Pozostaje jeszcze pytanie, czemu dziś... W sumie to sama nie wiem. Ale pewnie nakłoniły mnie do tego pewne zmiany, co prawda nie do końca planowane, które zostałam zmuszona wprowadzić w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę i będziecie nimi zadowoleni ;)
W porównaniu (zapewne) do większości z Was, ja nie mam jeszcze wakacji... A chciałabym ;d Mimo to, staram się jak najwięcej pracować nad notkami, choć ostatnio poświeciłam się trochę pracy na konkurs (chodzi o 1DFF oczywiście). Przy okazji chciałam podziękować za pomoc przy nim tradycyjnie @Dee_Directioner, @JBluvsBabycakes & @xAniua (jej także za duchowe wsparcie przy całej katordze z ustawianiem szablonu na blogu!). 
Jak zawsze mogę na Was liczyć <3

***


Idąc korytarzem, napotkałem wychodzącą z łazienki Zayna, April. Dziewczyna przystanęła zdziwiona w miejscu, podobnie jak ja.
- Co tu robisz? - zapytałem, marszcząc brwi.
- Eleanor zajęła łazienkę na górze, więc Zayn pozwolił mi skorzystać ze swojej – wyjaśniła.
- Co Zayn Ci pozwolił?
On zawsze musiał mieć osobą łazienkę. I rzadko się zdarzało, żeby kogokolwiek do niej wpuszczał.
Widocznie nieźle go trafiło.
– Swoją drogą, gdzie on jest? – odezwała się po chwili ciszy, jaka zapanowała między nami.
- Źle się poczuł i kazałem mu się położyć – powiedziałem, łapiąc ją lekko za nadgarstek. - Chodźmy stąd, nie przeszkadzajmy mu. – Nie czekając na odpowiedź, zaprowadziłem ją na dół, a następnie do części mieszkalnej Larrego. Chłopaków jednak nigdzie nie było widać, wiec wzruszając lekko ramionami, od razu skierowałem się do kuchni, gdzie dopiero zorientowałem się, że wciąż kurczowo trzymam rękę dziewczyny.
- Wybacz - mruknąłem, uwalniając ja z uścisku. Skinęła tylko lekko głowa.  - Masz ochotę na coś ciepłego?
- Chętnie, a co proponujesz? - Zajęła miejsce na jednym z krzeseł przy stole.
- Kawa, herbata, kakao... Na co tylko masz ochotę. - Uśmiechnąłem się w jej kierunku, otwierając jedna z szafek na górze. Musiałem jakoś się zrewanżować za moje wcześniejsze, idiotyczne zachowanie. Było mi z tego powodu głupio, bo w sumie… Nic do niej nie miałem.
- Poproszę kakao!
- Czyli kakao razy dwa... - mruknąłem do siebie pod nosem, sięgając po opakowanie z ciemnym proszkiem i kładąc je na blacie. Otwierając inne drzwiczki, zrobiłem to samo z dwoma dużymi, kolorowymi kubkami.

~*~

Uważnie obserwowałam Payne'a przygotowującego dla nas napoje. Na nowo głowę zaczęła zaprzątać mi sprawa jego kontaktów z Malikiem. Nie pytałam jednak żadnego z nich o to wcześniej, gdyż nie chciałam się więcej wtrącać. Musieli to załatwić między sobą.
Ponownie spojrzałam na chłopaka, który był na etapie sypania kakao, czy raczej nakładania go... widelcem.
- Och, poważnie? - Zrobiłam wielkie oczy. - Nie przypuszczałam, że dane mi będzie zobaczyć coś takiego na żywo - zaśmiałam się.
Lekko zmieszany podrapał się w tył głowy.
- Daj, ja to zrobię- zaoferowałam, szybko wstając i otwierając ostatnią z szuflad, znajdującą się w szafce na drugim końcu pomieszczenia. Chwyciłam jedną z leżących w niej łyżek i zabierając kakao Liamowi, odmierzyłam odpowiednią ilość do każdego z kubków.
- Skąd wiedziałaś, gdzie są... łyżki? - zapytał zdziwiony, a ja obróciłam głowę w jego stronę.
- Eleanor mi pokazała - wyjaśniłam krótko, mieszając płyn z proszkiem. - Powiedz mi, Liam... – zaczęłam po chwili, podając mu jedno z naczyń, a on podziękował mi skinieniem głowy. - Między tobą a Zaynem… Wszystko już w porządku?
Cisza jaka zapanowała na kilka straszliwie długich dla mnie sekund, była denerwująca. Obawiałam się, że nie dostanę zadowalającej odpowiedzi.
- Tak, myślę, że tak.
Odetchnęłam z ulga.
- To bardzo się cieszę!
Przytuliłam go. W zasadzie sama nie wiedziałam, czemu.


Zaczynało nam się jakoś układać - chyba spokojnie mogłam to przyznać, jeśli o mnie i Payne'a chodziło. Picie kakao stało się naszym codziennym i to nawet kilkorazowym, rytuałem. Z Zaynem za to prawie się do siebie nie odzywaliśmy od tego… dość krępującego incydentu. Nasz kontakt ograniczał się w większości wysyłanych od czasu do czasu przez jedno lub drugie ukradkowych spojrzeń.
Tak było i tym razem.
Siedzieliśmy przy stole, pijąc już drugie tego dnia kakao. Stojące na jednej z szafek radio, umilało nam czas wydawanymi z siebie dźwiękami. Od soboty prawie nieustannie padało i w zasadzie nikomu nie chciało się wystawiać nosa za drzwi i wyjść na dwór, czy jak w przypadku Zayna - za próg sypialni, choć jego problemem niekoniecznie była niesprzyjająca, choćby jego włosom, pogoda. Kiedy już się pojawiał, najczęściej brał to, czego akurat potrzebował lub nawet na zapas, a potem ponownie na jakiś czas znikał, ewentualnie zamieniając po drodze parę słow z którymś z chłopaków.
Payne zaglądał do niego najczęściej, jak się dało. Mimo, iż mieszkałam naprzeciw niego, gdyż właśnie w jego części znalazł się dla mnie wolny kąt, sama nie zrobiłam tego ani razu. Widocznie nie miałam wystarczająco odwagi na coś takiego. Prawdopodobnie jeszcze bardziej zniechęcała mnie świadomość, iż Malik nie był jakoś specjalnie chętny do rozmowy, wiec Daddy Direction opuszczał go po bardzo krótkim czasie.
Westchnęłam przeciągle, podpierając głowę na ręce i zerkając w prawo. To, co ujrzałam, nie zdziwiło mnie już ani trochę. Ba, wręcz przeciwnie - od jakiegoś czasu stało się moja codziennością!
- Czy ktoś mi w końcu, do cholery, wyjaśni, jakim cudem pije kakao z Liamem Payne'em w kuchni, w której na co dzień urzęduje Harry Styles, podczas gdy Niall Horan opróżnia mu po raz kolejny lodówkę, wspomniany już wyżej gospodarz obecnie urzęduje na kanapie z Louisem Tomlinsonem, a Zayn Malik, którego nam tu brak, siedzi naburmuszony w swoim pokoju?
- Masz szczęście. - Zrozumienie tego, co powiedział blondyn, przyszło mi z trudem. Ale zrozumiałam.
- Jeśli tak chcesz to ująć - mruknęłam, wbijając wzrok w brązowy płyn do polowy wypełniający mój czerwony kubek. Upiłam jeszcze łyk.
Głos spikera radiowego rozległ się nagle w całym pomieszczeniu, przerywając panującą ciszę, zakłócaną do tej pory jedynie od czasu do czasu mlaskaniem blondyna.
- Już w najbliższy poniedziałek, dziewiątego lipca, w naszym studio będziemy gościć wasz ulubiony boysband One Direction! – Usłyszałam. Wzięłam kolejny łyk napoju, analizując to, co zostało powiedziane. - Zapytamy, między innymi, jak to jest u nich z poszukiwaniem miłości i w jaki sposób przygotowują się do kolejnej trasy koncertowej, która startuje już we wrześniu…
Nie słuchałam dłużej, nie miałam, po co. I tak praktycznie cały czas skupiałam się na pierwszym wypowiedzianym przez mężczyznę zdaniu.
Najbliższy poniedziałek. Dziewiąty lipca.
- Którego dziś mamy? – zapytałam, nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kalendarza. Żadnego jednak nie dostrzegłam.
- Piątek, szóstego lipca – odpowiedział Payne, zajadając się kawałkiem ciasta marchewkowego, które Harry upiekł wczoraj z Louisem. Swoja droga, świetnie im wyszło. – A co?
Szósty lipca…
- A nic, nic. Czas z wami tak mi leci, że straciłam rachubę i tyle – wyjaśniłam szybko, mówiąc pierwsza rzecz, jaka przyszła mi na myśl.
W sumie nie było to kłamstwo. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, ile czasu minęło od mojego przyjazdu, ile już tu byłam. Jak się okazało – calutki tydzień. Zupełnie nieświadomie…
Szósty lipca. CHOLERA.

~*~

Wilgotność przepełniająca powietrze zdecydowanie nie sprzyjała idealnie ułożonej fryzurze. W szczególności mojej. Musiałem jednak wyjść, więc zerknąłem w lustro, po raz ostatni poprawiając włosy.
I tak zaraz cały wysiłek pójdzie na marne...
Zdecydowanie nie podobała mi się ta myśl. Zdecydowanie nie. Zaciskając jednak zęby, zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę i wyszedłem na korytarz. Cicho stąpając, udałem się w kierunku wyjścia, przedostając się do niego prawie bezszelestnie. Wszyscy byli zbyt zajęci sobą, by zauważyć, że opuszczam dom, więc w sumie nie musiałem się skradać. Ostrożności jednak nigdy za wiele. Uprzednio lekko się krzywiąc, wyszedłem na dwór.
Czułem, jak nałóg wzywa mnie coraz głośniej.

~*~

Przed oczami mignął mi tylko fragment czarnej kurtki. Przystanęłam na moment, jednak zaraz się otrząsając, ruszyłam w odpowiednim kierunku. Odniosłam wrażenie, że kompletne rozpogodzenie, które nastąpiło, było dla mnie jakimś znakiem. Bez ociągania się zgarnęłam z sypialni kilka potrzebnych rzeczy, które następnie wylądowały w małej torebce, a ja założyłam na siebie cienki płaszczyk.
Przechodząc obok pokoju Malika, przystanęłam na moment. Nie wiem, czemu akurat teraz mi się na to zebrało, jednak zapukałam. Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, powtórzyłam czynność jeszcze dwa razy, a przy kolejnym zwyczajnie pociągnęłam za klamkę. Drzwi ustąpiły bez problemu, a ja niepewnie zajrzałam do środka. Omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie, jednak...
Nie znalazłam w nim chłopaka, którego, gdzieś w głębi, miałam cichą nadzieję zobaczyć.
To on wyszedł.

Londyńskie ulice na nowo zaczęły tętnic życiem. Wszyscy znów gdzieś się śpieszyli; na ulicach roiło się od aut, a na chodnikach od przechodniów. Nie miałam zbytnio ochoty wciskać się do i tak już zatłoczonego autobusu, więc pomimo braku czasu, zdecydowałam się pokonać choćby część dystansu na nogach. Dwie przecznice dalej bez wahania zeszłam jednak do stacji metra, którym parę minut później mknęłam już podziemnymi tunelami.
Wysiadłam, uważając na szczelinę między drzwiami kolejki a krawędzią peronu, a następnie pomknęłam w kierunku wyjścia. Zwolniłam odrobinę, będąc już na powierzchni. Rozejrzałam się szybko po znajomej okolicy, usiłując odtworzyć sobie w głowie obraz tego miejsca z czasu mojej ostatniej krótkiej wizyty. Nic się tu nie zmieniło przez tych kilka miesięcy. Mając świadomość, że czas mnie nagli, przecięłam ulicę i weszłam do jednego z małych lokali, a konkretniej do kwiaciarni. Pracująca tam kobieta spokojnie mnie kojarzyła, gdyż zdarzało mi się przychodzić tu, co dwa, trzy dni w ciągu połowy czy nawet całego miesiąca - zależało, jak długo miał trwać mój pobyt. Później znikałam na kolejne kilka tygodni, by następnie wpaść znów na chwile, kolejno ponownie, wyjechać...
I tak w kółko.
Liczyłam, że znajdę w sklepiku to, czego chciałam i tak też się stało. Już z progu ujrzałam Jej ulubione kwiaty, wstawione do jednego z dużych wazonów.
- Dzień dobry - odezwałam się cicho, zamykając za sobą drzwi. Stojąca za ladą kobieta nie była ani trochę zdziwiona moim widokiem. Uśmiechnęłam się pogodnie.
- Witaj, kochanie. Tak czułam, że wkrótce się zjawisz - przyznała szczerze, a na moją twarz wkradł się cień uśmiechu. – To, co zawsze? - zapytała.
Było to tylko pytanie formalne. Ona dobrze wiedziała, czego potrzebuję.
Przytaknęłam ruchem głowy, a ona zabrała się do pracy.
- To dziś, prawda?
- Tak - odparłam krótko, rozglądając się po wnętrzu.
- To pewnie, dlatego dziś wydają się znacznie piękniejsze i świeższe niż zwykle - odezwała się po chwili ciszy.
Musiałam przyznać, że trochę się tu zmieniło. Cały lokal przeszedł widocznie gruntowny remont, bo ściany były pokryte, widocznie niedawno nałożona, delikatna, cytrynowożółta farba, dzięki czemu zdawały się promieniować przyjemnym ciepłem.
- Proszę. – Zanim się zorientowałam, kobieta podawała mi spory bukiet złożony z białych kwiatów.
- Och. – Tylko na tyle było mnie stać. – On jest… Troszkę za duży. – Zerknęłam przelotnie na cenę kwiatów. – Nie mam chyba nawet ze sobą tyle pieniędzy, żeby za niego zapłacić…
- To prezent, płacisz tyle, co zwykle – oznajmiła, a ja nie kryłam zdziwienia. – Pozdrów ją ode mnie, dobrze?
- Pozdrowię. Dziękuję bardzo! - Uśmiechnęłam się.
To strasznie miłe.
Podałam jej odpowiednią sumę, a następnie machając jeszcze lekko na pożegnanie, wyszłam z powrotem na chodnik. Skręciłam w lewo, obierając z powrotem ten sam kierunek. Czekało mnie jeszcze kilka minut marszu.

Szara, kamienna płyta, nie różniła się szczególnie od pozostałych, znajdujących się wokół. Przeczytałam po raz kolejny wyryty na niej napis i przykucnęłam obok, przejeżdżając ręką po jej powierzchni. Delikatnie ułożyłam na niej bukiet, który jak dotąd przyciskałam do siebie.
- Cześć, mamo – szepnęłam, a później zerknęłam na zegarek. – Chyba jestem na czas, co?

***

Bardzo jestem ciekawa, co o tym sądzicie ;D Czekam więc na opinie!
Po raz kolejny wracając do sprawy do komentarzy... Jestem strasznie wdzięczną każdej osobie, która komentuje. Doszłam do wniosku, że będę cieszyć się taką ich liczbą komentów, jaka jest, bo i tak 'nie uda mi się wam przemówić do rozumu'. Nie zamierzam nikogo błagać o poświęcenie nawet nie pięciu minut i napisanie czegoś.
Jeśli o sondę chodzi, JESTEM W SZOKU! Przy dodawaniu 17 było w niej 76 głosów, a teraz? AŻ 102! Jak wspomniałam, szkoda tylko, że niewiele opinii... Ale mniejsza. Gdybym zobaczyła jakąś wielką liczbę komentarzy, pewnie bym zeszła na zawał.
Wkrótcę zaskoczę Was kolejnym rozdziałem. 
Czekajcie cierpliwie! <3 


PS Za wszelkie ewentualne błędy przepraszam!

wtorek, 12 czerwca 2012

Seventeen

Cześć, Kochani, jak się macie? :)
U mnie ciężko, muszę przyznać... Ale już niedługo to wszystko się skończy i będziemy mieć wreszcie spokój! Całe 2 miesiące! A ja będę mogła całkowicie poświęcić się pisaniu ( jakbym już tego nie robiła...) :D
Wiecie, jak świetnie bawiłyśmy się z Dee 2 czerwca?! Było ZAJEBIŚCIE! UAN DVD jest zdecydowanie cudowne i bardzo przyjemnie oglądało nam się je razem z @MsVictoriaS ;> Później był Twitcam, na którym prawie nikogo nie było (TO BYŁA NASZA NIESPODZIANKA!), skajpajowanie z @JBluvsBabycakes... OGÓLNIE WEEKEND BARDZO UDANY! :D Dzięki kochanej Claudii napisałam ten rozdział, w zasadzie praktycznie cały był pisany przy niej, a ona sama mi bardzo, bardzo pomogła, tworząc jeden z fragmentów, za co jestem jej cholernie wdzięczna ;)
Myślę, że resztę informacji zamieszczę pod notką...
A teraz: CZYTAJCIE! :D

***

Pogoda zdążyła się znacznie poprawić, więc nadszedł czas, by wrócić do domu. Niepewnie podszedłem do blondynki, by złożyć na jej ustach ostatni już tego dnia pocałunek. Wtulając twarz w jej pachnące cytrynowym szamponem włosy, wyszeptałem parę słów na ucho, na co zareagowała cichym chichotem i pocałowała w policzek.
Nie wiedziałem, czemu się waham. Nie powinienem był. Ona nie powinna być wystarczającym powodem dla pojawienia się jakichkolwiek wątpliwości…
Zerknąłem w bok na siedzącą w fotelu szatynkę, która przez cały czas bacznie nas obserwowała. Spostrzegając, że na nią patrzę, uśmiechnęła się lekko.
- Muszę przyznać, że słodcy jesteście – odezwała się chwilę potem, wstając i podchodząc bliżej.
- Idź już – szepnęła Claudia. Pchając mnie lekko w kierunku drzwi. – Napiszę wieczorem.
- Pamiętaj o umowie – przypomniałem, spoglądając znacząco na jej przyjaciółkę.
- Proszę cię, Harry… - Przewróciła oczami. – Za kogo ty mnie masz? Umiem dotrzymywać obietnic – powiedziała, mocno akcentując trzy ostatnie słowa. – Szczególnie, jeśli chodzi o przyjaciół i tak ważne tajemnice. – Mrugnęła do mnie, obejmując moją dziewczynę ramieniem.
Skinąłem lekko głową, jednak nie ruszyłem się z miejsca. Nie mogłem. Chciałem zostać.
April pokręciła zrezygnowana głową i pociągnęła w kierunku wyjścia, następnie praktycznie wypychając z mieszkania.
- Ejj!
Skąd tak drobna osóbka ma tyle siły?!
- Wierz mi, nie chcesz patrzeć jak ją będę torturować, więc lepiej idź – zaśmiała się, lustrując mnie wzrokiem. – I pamiętaj, że jak coś jeszcze jestem na spacerze. To cześć! – Machając mi jeszcze na pożegnanie, zamknęła drzwi przed samym nosem.
Lekko zrezygnowany udałem się w kierunku schodów, a następnie wyjścia z budynku.

~*~

Z uśmiechem na ustach podeszłam do widocznie niezadowolonej blondynki, siadając po turecku naprzeciwko niej na kanapie.
- No, kochana, to, co mi ciekawego powiesz? – zapytałam, wbijając wzrok w jej twarz i próbując podchwycić spojrzenie.
- Wiesz, że nie muszę spowiadać ci się z tego, z kim sypiam? – Złożyła ręce na piersi, patrząc w sufit. Chcąc zwrócić na siebie większą uwagę, szturchnęłam ją stopą. Spojrzała na mnie.
- Nie każę ci tego robić. Myślałam po prostu, że jesteśmy na tyle blisko, byś mi, chociaż wspomniała, że zaczynasz bliżej zadawać się z kimś z One Direction… - wyjaśniłam z nutką smutku w głosie. - I urzeczywistniasz swoje fantazje – dodałam chwilę potem, wytykając jej język.
- Odezwała się ta, której co noc śni się Malik. Oj, ja już dobrze wiem, jak bardzo chciałbyś być z nim bliżej, móc go dotknąć… A co dopiero żeby on dotknął ciebie. – Wypowiadając ostatnie trzy słowa, poruszyła zabawnie brwiami, a ja poczułam lekkie ciepło rozchodzące się po twarzy.
Zaśmiała się krótko widocznie z wyrazu twarzy, który przybrałam.
- Wracając do Harrego… - zaczęła. – To była całkowita tajemnica, nikt nie wiedział… Jesteś pierwsza. – Wyraźnie podkreśliła te słowa. – Ustaliliśmy, ze nikomu nic nie mówimy, dlatego nawet żaden z chłopaków nie wie i raczej się niczego nie domyślają – skończyłam raczej niepewnie.
- Nie sądzę, by się domyślali – wtrąciłam, by dodać jej pewności.
- Chciałam być zwyczajnie fair wobec niego, rozumiesz? – zapytała, patrząc mi w oczy.
Jej były… smutne.
- Powiedz mi jeszcze coś… Jesteś z nim szczęśliwa? Dobrze cię traktuje? – zapytałam, przysuwając się bliżej.
- A nie widziałaś? – Uniosła do góry brew.
- No, nie wiem, może to była po prostu…
- …gra? – dokończyła za mnie. – Nie. On kocha mnie, a ja jego. I tak, jestem szczęśliwa. W końcu trafiłam na jakiegoś porządnego faceta, który…
Przerwałam jej wypowiedź, wtulając się w nią jak najmocniej potrafiłam.
- W takim razie cieszę się twoim szczęściem – szepnęłam.

W drodze powrotnej pogoda znów się popsuła. Odczuwalna była znacznie niższa temperatura niż poprzednio, więc otworzyłam parasol i przyśpieszyłam kroku. Chciałam jak najprędzej znaleźć się w ciepłym i przytulnym domu chłopców, usiąść na kanapie, owinąć się kocem i wypić ciepłą herbatę.
Zanim się zorientowałam, byłam już na właściwej ulicy, a niewiele potem pod dobrą bramą. Z daleka dostrzegłam idącą, czy raczej biegnącą w moim kierunku parę. Zaraz jednak zorientowałam się, że był to Louis z Eleonor.
- Widzę, że ktoś jednak się zdecydował na spacer – zaśmiałam się, kiedy byli wystarczająco blisko mnie.
- Nic nie mów – syknęła zdenerwowana dziewczyna. – Cała jestem mokra! A widzisz moje włosy?!
- No chodźcie tu. – Odstąpiłam im swój parasol. W końcu z cukru nie jestem.
- Dzięki – rzucił Lou, uśmiechając się. Deszcz jego także nie potraktował ulgowo.
- Jakby to miało coś teraz dać – burknęła niezadowolona. – Wejdziemy do tego domu, czy będziemy tu dalej stać i marznąć?!
Bez słowa ruszyliśmy w kierunku drzwi.

~*~

Eleanor zrobiła mnóstwo szumu, wchodząc do cichego jak dotąd domu.  Po jej wejściu momentalnie zrobiło się głośno. Westchnąłem i podniosłem się z fotela z zamiarem udania się na piętro do sypialni, jednak zawróciłem, słysząc z korytarza jeszcze jeden głos, poza tym, należącym do Tomlinsona.
Jej głos.
Wychyliłem się na korytarz, by następnie przekonać się, że się nie przesłyszałem. Oparłem się więc w milczeniu o ścianę i zwyczajnie obserwowałem.
Jej dotąd proste włosy były teraz wilgotne, delikatnie pofalowane i leciutko skręcone na niektórych końcach, dodając jej jeszcze więcej uroku. Niektóre z bardziej mokrych kosmyków przykleiły się do twarzy, a ona na próżno próbowała się ich z niej pozbyć. Zdjęła z siebie kurtkę, odkładając ją na wieszak, a równie mokre buty odstawiła na bok.
W międzyczasie Eleonor zdążyła wymówić chyba wszystkie znane jej przekleństwa i tupiąc, udała się na górę, zajmując łazienkę chłopaków.
- Ech, a ja chciałam wziąć prysznic… - Usłyszałem, gdy zniknął u szczytu schodów, udając się za swoją kapryśną dziewczyną.
- Możesz skorzystać z mojej – zaoferowałem po chwili.
Zdziwiona podniosła głowę, widocznie dopiero mnie spostrzegając.
- Jeżeli mogę… - wydukała.
- W takim razie zapraszam. – Uśmiechnąłem się, wskazując ręką na drzwi mojego apartamentu.

~*~

Zamknąwszy za sobą drzwi, osunęłam się po nich lekko w dół. Rozejrzałam się po wyłożonym błyszczącymi kafelkami pomieszczeniu, w którym pachniało… Malikiem. Wzięłam głębszy wdech, rozkoszując się tą samą wonią, która biła od chłopaka.

Jego łazienka, różniła się od tej, w której byłam rano. Zaczynając od tego, że było w niej znacznie więcej miejsca, posiadała także według mnie ładniejsze i bardziej nowoczesne wyposażenie. Lub może po prostu była zwyczajnie ‘bardziej zadbana’. Wszystko aż lśniło.
Duża, czy może raczej ogromna wanna zachęcała swym kształtem, by się w niej położyć, zaś umieszczona w innym rogu kabina prysznicowa kusiła trzema głowicami, z których chwile potem już lała się woda. Wybrałam szybszą opcję, gdyż tak naprawdę nie miałam zbyt wiele czasu.
Nigdy nie wiadomo, kiedy Zayn będzie chciał poprawić fryzurę.
Zaśmiałam się w myślach.
Szybko zrzuciłam z siebie wilgotne ubrania, przez które zaczęło mi się robić chłodniej. Z przyjemnością weszłam do kabiny, stając pod strumieniami wody, pozwalając tym samym gorącym kroplom swobodnie spłynąć po moim ciele i trochę je ogrzać. Zadrżałam.
Po upływie około piętnastu minut zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Sięgnęłam w kierunku wieszaka po ręcznik... Którego tam jednak nie było.
- Cholera – mruknęłam.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek, nadającego się do choćby częściowego osuszenia mojego mokrego ciała. Po chwili doszłam jednak do wniosku, że Malik w swojej łazience miał wszystko, za wyjątkiem ręcznika. Kolejny raz zaklęłam pod nosem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. To naprawdę był kiepski moment, by ktokolwiek odwiedzał łazienkę Zayna. W końcu stałam całkiem naga na jej środku.
- April…? – Usłyszałam niepewny głos chłopaka.
Jeszcze jego mi tu brakowało!
- Tak? – odezwałam się równie niepewnie.
- No… Huh. Zapomniałaś ręczników i ci je przyniosłem…
W myślach wyobraziłam sobie jego zakłopotaną postać stojąca pod drzwiami i trzymającą ręczniki w jednej ręce, drugą pocierając o kark.
- Uch, zdążyłam się zorientować – mruknęłam. – Szkoda tylko, że jestem już mokra…
Wtedy spostrzegłam coś, co nie wiem, jakim cudem wcześniej przegapiłam.
Błękitny szlafrok.
Leżał elegancko złożony na koszu na pranie, jakby tylko na mnie czekał.
- Daj mi chwilę! – krzyknęłam do niego, chwytając miękki materiał i bez namysłu owijając się nim szczelnie. Nie było to trudne gdyż był duży. I męski.
Należał do Zayna.
Przeczesałam palcami mokre włosy, z których po plecach ciekły mi strumienie wody, i biorąc głęboki wdech, uchyliłam lekko drzwi. Stał tam, wyglądając prawie identycznie, jak w moim wyobrażeniu.
Dostrzegłam wymalowane na jego twarzy zdziwienie i zaskoczenie, jednak nie mówiąc nic, chwyciłam tylko ręczniki i z powrotem zamknęłam się w pomieszczeniu. Zza drzwi rzuciłam jeszcze krótkie podziękowanie, usiłując opanować rytm wybijany przez moje serce. Zdecydowanie nieprawidłowy, zdecydowanie za szybki.

~*~


Wyłoniła się zza drzwi zaledwie na parę sekund, które jednak wystarczyły, żeby moje serce zaczęło wywijać w piersi fikołki, a w głowie pojawiło się, nawet jak na mnie, zbyt wiele niewłaściwych myśli. Stałem nieruchomo w miejscu wpatrując się w ociekającą woda dziewczynę, jeszcze piękniejszą niż poprzednio. Całkowicie naturalną.
Muszę przyznać, że widok jej w moim szlafroku, nieco pobudził mi wyobraźnię. Nie powinienem pozwalać mojej fantazji na tego typu wybryki, bo mój ‘przyjaciel’ źle na to reagował. Jednak im dłużej przywoływałem w głowie jej obraz, tym moje spodnie stawały się ciaśniejsze. Westchnąłem. Zorientowałem się, że nadal stoję przy tych samych drzwiach, w których chwilę temu się pojawiła, mając nadzieję, że odgłos, który z siebie wydałem, brzmiał głośno jedynie w mojej głowie.

~*~

Nikt nie odpowiedział na moje pukanie do drzwi, wiec zwyczajnie wszedłem do środka. Zastałem Malika siedząco przy kuchennej wysepce z twarzą ukrytą w dłoniach. Zmarszczyłem brwi, widząc go w takim stanie i podszedłem bliżej.
- Hej, Zayn, co jest? – zapytałem zaniepokojony, kiedy stanąłem obok i położyłem mu dłoń na ramieniu.
Wzdrygnął się lekko.
- Nic – mruknął. – Trochę jestem zmęczony…
- Chodź. – Chwyciłem go pod ramię i pociągnąłem w stronę schodów. Stawiał lekki opór, kiedy prowadziłem go przez korytarz, jednak rozluźnił się, gdy dotarliśmy do jego sypialni. – Może się prześpisz? Powinieneś odpocząć.
- Ale ja nie chcę…
- Już. Spać – rozkazałem, wskazując na łóżko, na brzegu którego siedział.
- Dobrze, tato. – Uśmiechnął się lekko, posłusznie układając się na pościeli. – Love you, Liam.
- Love you too, Zayn. Miłych snów.
- I love you forever – Usłyszałem jeszcze, opuszczając pomieszczenie.

***

Z góry przepraszam za ewentualne błędy! 
Osobiście końcówkę tego rozdziału uwielbiam, po prostu NIE MOGŁAM TEGO TU NIE DAĆ. To byłby normalnie grzech ;> 
Czekajcie z niecierpliwością na kolejne rozdziały, bo jak powiedziała jedna osoba, akcja coraz bardziej się rozwija i staje się konkretniejsza :) A co do EIGHTEEN to planuję dodać go na zakończenie roku szkolnego lub już po :D Nie wykluczam niespodzianki ;)

Jeśli chodzi o sondę, to jest w szoku, że aż 76 czyta mojego bloga! po prostu WOW! Szkoda tylko, że w stosunku do liczby czytników, tak niewiele z Was komentuje... A mi naprawdę zależy na opiniach, każdej, choćby najmniejszej! KLAWIATURA NIE GRYZIE!