Na wejściu chciałabym przeprosić za to, że notki nie było ponad miesiąc. Moim planem na wakacje było pisać, pisać, pisać i doprowadzić to opowiadanie do końca, by już w roku szkolnym móc po prostu wziąć kolejny rozdział i go Wam dać, kiedy przyjdzie na to czas. Nie udało mi się jednak. Miałam tak cholerną zawiechę, że dopiero kilka dni temu udało mi się cokolwiek napisać. Tak oto postał rozdział DWUDZIESTY, który mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Obecnie przebywam na jakimś zadupiu, w ośrodku wypoczynkowym w środku lasu nad jeziorem, gdzie Play ledwo łapie zasięg, o internecie nawet już nie wspominając. Nie mam więc pojęcia, jakim cudem udało mi się w ogóle dodać tą notkę lol. Nie mogę się doczekać, aż w sobotę wieczorem wrócę do Wrocławia i będę mogła odetchnąć z ulgą. A w poniedziałek z powrotem do szkoły... Nie wierzę, jak cholernie szybko zleciały mi te dwa miesiące! (Szczególnie półtora tygodnia z Dee <3) Z bólem wrócę do mojej klasy na lekcje i mam przeczucie, że ten rok będzie jeszcze gorszy niż poprzedni, z wielu powodów.
W każdym razie, jako miły akcent na ostatnie dni wakacji 2012 dodaję specjalnie dłuższy niż zwykle rozdział. Miłej lektury!!! :D
***
Ten
poranek był podobny do wielu innych w moim życiu, lecz jednocześnie bardzo się
od nich różnił. A wypadałoby zacząć od tego, że raczej nigdy nie zdarzyło mi
się spać na podłodze pod drzwiami.
Ślamazarnymi
ruchami podniosłam się z parkietu i zaczęłam lekko rozciągać, gdyż byłam cała
obolała. Wolnym krokiem udałam się do łazienki, podczas gdy wspomnienia
ostatniej doby zaczęły opanowywać mój umysł. Będąc w środku, zerknęłam jedynie
w lustro i od razu zrzuciłam z siebie ubrania, by wejść do kabiny.
Potrzebowałam
się odprężyć i uspokoić myśli, a ciepły prysznic skutecznie mi to umożliwił.
~*~
Podobnie
jak wiele innych osób, szczerze nienawidziłam pobudek, jednak nie miałam nic
przeciwko tym miłym. Ba, ja je wprost ubóstwiałam. W ostatnim czasie było
takich dość sporo; każda z nich miała w sobie coś wyjątkowego, co od razu
wprawiało mnie w dobry humor, choć sam fakt, że budziłam się kolo Niego,
wystarczał i napawał mnie pozytywną energią na cały dzień.
-
Witaj - mruknęłam, kiedy poczułam, jak całuje mnie w czoło.
-
Cześć, kochanie - powiedział, kładąc się obok mnie. - Masz ochotę na pyszne
śniadanie? Może jakieś życzenia?
-
Czegokolwiek byś nie przygotował i tak będzie świetne - powiedziałam na wpół
sennym głosem. Chwile potem zmarszczyłam brwi, wciąż nie otwierając oczu. – Od
kiedy ty rymujesz?
Zaśmiał
się krótko.
-
Odkąd jestem szczęśliwy z pewną wspaniałą kobieta - wymruczał mi wprost do ucha
i ucałował moje ramie, a później przyssał się na chwile do moich ust.
-
A kimże ona jest? - Przygryzając lekko dolną wargę, rozchyliłam powieki, aby w
końcu spojrzeć na mojego mężczyznę.
-
Hm, niech pomyślę... - Zetknął ze sobą czubki naszych nosów. - Tobą?
Zachichotałam
cicho, obdarowując go przelotnym całusem, a następnie odpychając.
Przeturlaliśmy się po łóżku tak, że teraz ja leżałam na nim. Chwile później
złączyłam nasze wargi w kolejnym pełnym pasji pocałunku.
Trwałam
w swego rodzaju amoku dopóki Harry nie zaczął dobijać się do drzwi, krzycząc, że jest już późno. Przejęta faktem, iż skupiłam
się bardziej na bujaniu w obłokach, niż szybkiej toalecie i rzeczywiście minuty
mogły przelecieć mi przez palce, parę minut później wystrzeliłam z łazienki jak
oparzona, odziana jedynie w szlafrok i z turbanem z ręcznika założonym na
głowie. Dopiero spojrzawszy na tarczę zegara wiszącego na ścianie zorientowałam
się, że mam jeszcze sporo czasu. Chłopak zdążył już jednak zająć moje miejsce w
łazience.
-
No wiesz, co, Styles? Jak mogłeś?! – krzyknęłam, uderzając ręką w drzwi. –
Muszę się skończyć szykować…! - jęknęłam chwilę później, przyciskając czoło do
gładkiej drewnianej płyty. – Otwórz nooo…
-
A czy ja zamykałem drzwi? – Usłyszałam z wnętrza pomieszczenia śmiech połączony
z lekką chrypką. Zdziwiona jego słowami nacisnęłam na klamkę, która natychmiast
ustąpiła, podobnie jak drzwi. Z naburmuszoną miną weszłam do środka, obojętnie
go mijając i stając przed umywalką. Ignorując go, zaczęłam szorować zęby, on
zaś jedynie cicho się zaśmiał i wszedł pod prysznic. Skończywszy, chwyciłam za
szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy, by móc je następnie wysuszyć. Tym razem
nie zdołałam się powstrzymać przed spojrzeniem na chłopaka. W lustrze doskonale
widocznie było odbicie jego sylwetki stojącej w kabinie i oddzielonej ode mnie
jedynie szklanymi, lekko zaparowanymi drzwiami. Ten widok był zdecydowanie
podniecający, jednak w miarę szybko skarciłam się w myślach i zaczęłam błądzić
wzrokiem po suficie oraz kafelkach, którymi obłożone były ściany pomieszczenia.
-
Patrzysz na mnie i lubisz to, co widzisz – zaśmiał się, odwracając się lekko w
moim kierunku i kręcąc tyłkiem.
-
Nieprawda – burknęłam pod nosem, odpowiadając zdecydowanie trochę zbyt szybko.
-
Teraz to może i nie, ale przed chwilą wręcz przeciwnie. – Wyszedł z kabiny,
chwytając pierwszy z brzegu ręcznik, który zawiązał sobie wokół bioder, a
stając za mną, objął mnie w pasie.
-
Jesteś mokry – burknęłam, wciąż starając się udawać obojętną, jednak wychodziło
mi to już bardzo kiepsko.
-
Och, no nie gniewaj się na mnie... - mruknął mi wprost do ucha, jednocześnie
chwytając lekko za rąbek okrywającego mnie materiału. Zsunął go nieznacznie,
odkrywając tym samym fragment mojego ramienia, które następnie ucałował. -
Proszę?
-
Czemu nie potrafię się na ciebie gniewać? - To pytanie zadawałam sama sobie już
nie pierwszy raz. Za każdym razem nie znajdowałam też na nie dobrej odpowiedzi,
co momentami doprowadzało mnie do frustracji.
-
Ach, ma się ten urok - powiedział nieskromnie, za co sprzedałam mu kuksańca w
bok.
-
No wiesz, co. - Odpłacił mi się tym samym.
-
Za co to niby było? Ty sobie zasłużyłeś!
-
Tak profilaktycznie. - Uśmiechnął się i zabrał mi z rąk przyrząd, by
kontynuować suszenie moich włosów.
Nie
zaprotestowałam.
Kiedy
skończył, ucałowałam jego policzek i zawiązałam na czubku głowy lekko
niedbałego koka. W międzyczasie niektóre z kosmyków na jego głowie zdążyły się
już lekko pozwijać, a kiedy je dosuszył, poskręcały się całkowicie, tworząc te
urocze loki, w których tak bardzo lubiłam zatapiać palce.
-
Tak swoją drogą, nie uwierzysz, kogo widziałem wczoraj wieczorem - zaczął,
wychodząc z mojej sypialni, jednocześnie zapinając pasek od spodni.
-
Hm? - mruknęłam, pociągając rzęsy masakrą.
-
Zayn'a i twoją przyjaciółkę April. Jestem prawie w stu procentach pewny, że to
byli oni. - Poprawił ręką włosy i przysiadł na brzegu łóżka.
-
Szybko im poszło - mruknęłam w sumie do siebie. - Gdzie ich widziałeś? Będę
musiała dziś coś z niej na ten temat wyciągnąć.
-
Szli ulicą. Wyglądałem akurat przez okno, kiedy ty urzędowałaś w kuchni -
wyjaśnił i wstał, widząc, że zaczynam zbierać się do wyjścia.
Chwyciłam
przygotowaną już wcześniej i tylko czekającą na mnie na komodzie torebkę, a
później zerknęłam w wiszące za moimi plecami lustro, w którym przed chwilą się
malowałam. Dopiero teraz dostrzegłam, że mamy dziś z Harrym swetry tego samego
koloru. Różniły się w sumie jedynie fasonem i długością, a ciemny granat o
identycznym odcieniu pasował nam obojgu. On swój pożyczył zapewne od Louisa,
jak to miął w zwyczaju, a ja dostałam swój w zeszłym roku od April. Nie
obchodziło mnie to, że nie należy do tegorocznych trendów i nawet mi się nie
śniło, by się go pozbyć. Nie dość, że był w bardzo dobrym stanie, to jeszcze
bardzo go lubiłam. Czemu więc, miałabym wyrzucić go ze swojej szafy?
-
Aleśmy się dobrali - zaśmiał się, przytulając mnie od tyłu.
-
Yep - odparłam krótko, zawiązując wokół szyi jedwabną apaszkę, która była z
kolei prezentem od Styles'a. Zobaczyłam jak jego odbicie uśmiecha się razem z
nim na widok jasnego pasa materiału. - Najchętniej zostałabym tu z tobą,
poleżała na kanapie, obejrzała po raz setny 'Love Actually' i 'Pamiętnik', ale
naprawdę muszę się śpieszyć - wyznałam lekko zniechęcona. - Na dodatek nie
wiem, kiedy się zobaczymy. Macie pracę, nie?
-
Tak, coś większego nam w tym tygodniu zaplanowali. - Skinął głową, przyciągając
mnie do siebie. - Pisz, kiedy tylko chcesz. Na pewno odpowiem - wyszeptał mi
prosto w usta, by następnie na dłuższą chwilę złączyć je ze swoimi wargami.
-
Nawet w środku nocy? - zażartowałam.
-
Nawet wtedy. - Pocałował mnie raz jeszcze. - Choć pewnie i tak to ja odezwę się
pierwszy.
Wzruszyłam
ramionami.
-
Zobaczymy.
Odziani
w ciepłe płaszcze i z parasolkami w dłoniach wyszliśmy przed budynek. Pomimo,
że mieliśmy ten sam kierunek, udaliśmy się w zupełnie przeciwne strony,
żegnając się jedynie przelotnym spojrzeniem, które musiało nam obojgu
wystarczyć. Obrałam kurs na stację metra, by dojechać nim do baru, podczas gdy
Harry zdecydował się na długi, samotny spacer w deszczu. Siedząc w jednym z
wagonów podziemnej kolejki poczułam wibracje w prawej kieszeni, gdzie znajdował
się mój telefon. Wydobyłam go z niej i odblokowałam, by ujrzeć wiadomość:
'Już za Tobą tęsknie... xoxo PS mówiłem, że będę
pierwszy ;)'
Przycisnęłam
telefon do piersi i opuszczając lekko głowę, uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy
raz w życiu czułam się naprawdę szczęśliwa. Przeżywałam cudowne chwile ze
wspaniałym chłopakiem. I do tego naprawdę go kochałam.
Teraz
miałam tego całkowitą pewność.
~*~
Od
dobrych dwóch godzin Claudia bombardowała mnie SMS-ami. Mój telefon dawał o
sobie znać dosłownie co chwilę, a wydawane przez niego dźwięki zaczynały mnie
poważnie irytować, więc zmuszona byłam go wyciszyć. Wolałam nawet nie myśleć o
liczbie nieodczytanych wiadomości i nieodebranych połączeń, gdyż dziewczyna
próbowała się do mnie także dodzwonić. Ale na próżno, bo nie miałam ochoty jej odpowiedzieć.
Potrzebowałam w tym momencie ciszy i samotności, a nie zwariowanej,
roztrzepanej i zdecydowanie nadopiekuńczej blondynki, którą po kolejnej nocy
spędzonej z Haroldem Edwardem Stylesem z pewnością rozpierała energia.
Westchnęłam,
czując jak urządzenie ponownie wibruje na poduszce, tuż obok mojej głowy.
Coś
mnie podkusiło i jednak chwyciłam komórkę, wyłączając blokadę. Liczba, którą
spodziewałam się ujrzeć na ekranie, niewiele odbiegała od rzeczywistości, a
mimo to, weszłam w folder z wiadomościami i otworzyłam tą ‘najświeższą’.
'Otworzysz w końcu te cholerne drzwi czy Malik ma
je wyważyć???!!!'
Zmarszczyłam
brwi, po raz drugi analizując otrzymaną treść.
'Szkoda byłoby je uszkodzić. Za ładne są.'
Wystukawszy
szybko na klawiaturze pierwszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl, wysłałam ją
przyjaciółce. Wyjęłam z uszu tkwiące w nich do tej pory słuchawki, przez które
w połączeniu z głośną muzyką, nie słyszałam walenia w drzwi, które teraz
docierało do mnie bez żadnego problemu. Pokręciłam głową z rezygnacja i
niechętnie stanęłam na nogi.
-
Jesteś sama? - zapytałam na tyle głośno, by usłyszała.
Stukanie
nagle ustało i wokół zapanowała tak idealna cisza, że bałam się nawet oddychać,
by jej ponownie nie zakłócić.
~*~
Spytała,
czy jestem sama, a ja nie miałam pojęcia, co jej odpowiedzieć. Nie chciałam
skłamać, jednak gdybym powiedziała prawdę, najprawdopodobniej szansa na to, że
dziewczyna otworzy, spadłaby do zera. Musiałam podjąć błyskawiczną decyzję, a w
pewien sposób pomógł mi w tym stojący obok mnie Malik, który aż wstrzymał
oddech i bezszelestnie odsunął się o krok po usłyszeniu pytania.
-
Tak, jestem - powiedziałam spokojnym tonem. - Chcę porozmawiać, możemy? Otwórz,
proszę.
Nie
odpowiedziała.
Modliłam
się w duchu, by jednak się udało, a po upływie kilkunastu niezmiernie długich
dla mnie sekund, moje prośby zostały wysłuchane i usłyszałam szczęk klucza w
zamku. Uśmiechnęłam się lekko, zadowolona, jednak mina mi zrzedła, kiedy moja
przyjaciółka ukazała mi się w pół otwartych drzwiach.
Była
wręcz niepokojąco blada, włosy miała rozczochrane, a oczy lekko podpuchnięte.
Zestaw, który na siebie ubrała, wyglądał jak pierwsze lepsze rzeczy, które
wpadły jej w ręce. Ona nigdy tak nie wyglądała.
Coś
zdecydowanie było nie tak.
-
Co ci się stało? - zapytałam zaniepokojona, chwytając jej twarz w dłonie.
Przelotnie zerknęłam w bok na chłopaka, który stał w tym samym miejscu, jednak
z zupełnie innym wyrazem twarzy. - Może powinnaś coś zjeść?
-
Nie jestem głodna - mruknęła cicho i dała mi się przytulić bez żadnego
sprzeciwu.
-
Co? Od kiedy nie jesteś głodna? Ty zawsze coś jesz, jak tylko jest okazja!
-
Nie tym razem – odparła z wyczuwalną w głosie niechęcią. - Czemu mnie
okłamałaś?
Zamarłam.
W
jej glosie słychać było nutkę wyrzutu. Widocznie zdradziło mnie to spojrzenie
rzucone Malikowi, którego miałam nadzieje, że nie zauważy. Przeliczyłam się
jednak. Ona wiedziała. Już dobrze wiedziała, po co tu przyszłam i nie była z
tego zadowolona.
Wyplątawszy
się z mojego uścisku, cofnęła się o krok. Widząc, że nie ma nic do stracenia,
Zayn przysunął się bliżej mnie, a spojrzawszy na September, zdziwił się nie
mniej niż ja. Ona zaś, ignorując go, wbijała przez cały czas wzrok we mnie.
-
Chcę dla was obojga, jak najlepiej i już rozmawiałam z Zaynem... - próbowałam
się wytłumaczyć, jednak szybko mi przerwała.
-
Ja nie mieszam się w twoje sprawy, jeśli tego nie chcesz, więc mogłabyś być tak
miła i zrobić to samo - syknęła zła. - Miło było, a teraz możesz już iść. Chyba
powinnaś być w pracy.
Chciała
z powrotem zamknąć się w pokoju, odcinając tym samym od reszty świata, jednak
oboje w porę zareagowaliśmy, chyba całkiem instynktownie, uniemożliwiając jej
to. Zaskoczona oporem stawionym z naszej strony zachwiała się i wylądowała na
parkiecie.
Teraz albo nigdy.
Działając
pod nagłym wpływem impulsu, wyciągnęłam tkwiący w zamku klucz i włożyłam go w
otwór po drugiej stronie. Lekko zdezorientowanego Muzułmanina pchnęłam w głąb
pomieszczenia, by następnie z rozmachem zamknąć drzwi i przekręcić klucz, zanim
którekolwiek z nich zdołało pojąć, co mam w zamiarze.
-
Wyjdziecie dopiero wtedy, kiedy sobie wszystko wyjaśnicie - oznajmiłam,
opierając się o ścianę i starając się powstrzymać drżenie głosu. Nie chciałam
im tego robić, jednak było to potrzebne, bo April należała do naprawdę upartych
osób i trudno byłoby ją w konwencjonalny sposób przekonać do rozmowy. - Miłego
dnia wam życzę!
Lekko
się jeszcze wahając, zaczęłam oddalać się w kierunku schodów, jednak z każdym
kolejnym krokiem przyśpieszałam, chcąc jak najszybciej zniknąć z 'miejsca
zbrodni'. Słyszałam jeszcze krzyki mojej przyjaciółki i walenie w drzwi, jednak
oba odgłosy zignorowałam.
Przy
wyjściu wpadłam na Harry'ego, który był równie zaskoczony moim widokiem, jak
wtedy, gdy nagle wpadłam do nich blisko godzinę temu.
-
Wszystko w porządku? - zapytał, chwytając mnie za ramiona.
Chciałabym
zobaczyć, jaką miałam wtedy minę, gdyż widząc reakcję Styles’a na mój widok i
jego niepokój, z pewnością była ona interesująca.
-
Po prostu zrobiłam coś... - przerwałam, szukając dobrych słów na opisanie tej
sytuacji, jednak takich nie znalazłam. - Zamknęłam Malika i April w jej
sypialni - wypaliłam w końcu. - Możesz zignorować wszystkie krzyki z jego
mieszkania? Wrócę wieczorem i ich wypuszczę! - obiecałam, cofając się na
zewnątrz.
-
Co zrobiłaś...?
Zignorowałam
jego pytanie, gdyż było już późno i musiałam za chwilę być z powrotem w MSC.
-
Muszę lecieć, bo i tak się urwałam z roboty. Do zobaczenia! - krzyknęłam i
obracając się na pięcie, pobiegłam w kierunku bramy.
Kiedy
obejrzałam się za siebie, Styles wciąż tam stał, pozostając w szoku i widocznie
próbując mnie zrozumieć. Ja zaś zostałam sam na sam z moimi lekkimi wyrzutami
sumienia.
~*~
Stał
pod ścianą, śledząc mnie wzrokiem i nie drgnął nawet o milimetr przez cały
czas, kiedy ja pokonywałam długość pokoju tam i z powrotem, zachowując się jak
jakaś desperatka.
Teraz,
gdy siedziałam na łóżku na drugim końcu pomieszczenia, dokładnie naprzeciw
niego, także tkwił w tym samym miejscu. Głowę miał lekko spuszczoną, a wargi
zaciśnięte i jedynie od czasu do czasu zerkał w moim kierunku.
Dodatkowo
nie odezwaliśmy się do siebie nawet jednym słowem.
Zrezygnowana
i już lekko wycieńczona westchnęłam i ułożyłam się na boku, chowając twarz w
poduszce. Miałam ochotę udusić Claudię za to, że nas tu zamknęła, bo nie widziałam
w tym żadnego sensu, jednak jego coś chyba ruszyło, bo jakiś czas potem
poczułam jak materac po mojej prawej ugina się pod ciężarem jego ciała.
Zamarłam
w bezruchu, zastanawiając się, co zamierza zrobić. Do moich uszu dotarło jednak
tylko westchnienie, które wyszło z jego ust. Odezwał się dopiero po krótkiej
pauzie.
-
Przepraszam - usłyszałam cichy szept.
Nie.
Tego zdecydowanie się nie spodziewałam.
-
Twoja przyjaciółka przyszła tu zaniepokojona tym, że się nie odzywasz, a ja
powiedziałem jej wszystko od początku do końca, bo mnie do tego zmusiła... -
Słuchając jego słów, odniosłam wrażenie, że mi się żali. Nie skomentowałam tego
jednak w żaden sposób, czekając na to, co jeszcze doda. - Znasz ją lepiej niż
ja, więc chyba wiesz, jaka jest, mam rację?
Oj,
dobrze wiedziałam. W tym momencie zaczęłam się też zastanawiać, co takiego Dee
mu zrobiła. Claudia należała jednak do tak nieprzewidywalnych osób i opcji było
tak wiele, że raczej nie byłabym w stanie dojść do tego sama. Na tym się więc
moje przemyślenia skończyły.
-
Widziałem, jak zła byłaś i zapewne wciąż jesteś... - Chwilę zajęło mi
zorientowanie się, że kontynuuje. - I nawet nie wiesz jak bardzo jest mi teraz
za siebie głupio, że jej się tak po prostu dałem... Tak bardzo, że wstydzę się
spojrzeć ci w oczy. A ty widocznie nie chcesz mi odpowiedzieć. Nawet nie mam
pewności, czy wysłuchałaś tych moich beznadziejnych tłumaczeń. - Schował twarz
w dłoniach.
Sama
dokładnie nie wiem, co rozbawiło mnie w jego słowach, jednak w jednej chwili
poczułam wielką potrzebę zaśmiania się i właśnie to zrobiłam. Zaraz potem
uniosłam się na rękach, by móc obejrzeć się na chłopaka, a pierwszym, co
ujrzałam, była jego zdezorientowana mina.
-
Wierz mi, Dee zawsze dowie się tego, co chce - odezwałam się, przyjmując normalny
ton głosu. - Powiedziałeś jej wszystko? - zapytałam zaraz po tym, akcentując
ostatnie słowo, a on jedynie skinął głową w ramach odpowiedzi.
W
tym momencie wszystkie moje przypuszczenia się potwierdziły. Nie odpowiadałam
blondynce na jej telefony i wiadomości, więc urwała się z pracy i przyszła
tutaj. Natknęła się na Zayna, który jej wszystko pięknie wyśpiewał, prawie jak
swoje wersy na koncercie, a ona, wiedząc już wszystko, chciała ze mną pomówić
najprawdopodobniej na temat poprzedniego wieczoru. Nie przypuszczałam jednak,
że przyjdzie jej do głowy zrobić coś tak głupiego jak zamknięcie nas razem w
sypialni. Zdecydowanie przeszła tym samą siebie.
Kiedy
zerknęłam na Malika po raz drugi, uciekał mi wzrokiem, próbując skupić się na
jakimś punkcie na ścianie.
-
Spójrz na mnie - poprosiłam. - Nie rozumiem, czemu przepraszasz…
-
Mówiłem, że nie potrafię spojrzeć ci teraz w twarz ze wstydu - szepnął.
-
A ja powiedziałam, że ona zawsze zdobędzie te informacje, których potrzebuje -
przypomniałam. - Nie jesteś pierwszy, a jeśli ci to w jakiś sposób pomoże, to
dodam, że mnie też tak czasem wykorzystuje.
-
Serio?
Jednak
spojrzał.
-
Serio, serio. - Uśmiechnęłam się lekko.
Spojrzał,
a ja w jednej chwili zatonęłam w bezdennym morzu czekolady, jakim były jego
oczy. Trwałam w tym wręcz błogim stanie, dopóki nie przerwał mi jego głos.
-
Ach, jeszcze jedno... - Widocznie o czymś sobie przypomniał, a ja potrząsając
lekko głową, spojrzałam na niego pytająco. - Przepraszam także za wczoraj. Nie
powinienem był cię całować, nie chciałaś tego...
-
Dlaczego sadzisz, że tego nie chciałam? - zapytałam lekko zaskoczona.
-
Bo uciekłaś? - Teraz rozbawił mnie szczerze. Nie tylko swoim tokiem myślenia,
co także miną, którą zrobił. Z tego wszystkiego musiałam zasłonić sobie usta
ręką, by powstrzymać chichot.
-
Zrobiłam to tylko i wyłącznie dlatego, że usłyszałam czyjeś kroki. Nie wiem,
jakim cudem, ale jednak jakoś - wyjaśniłam, a on jakby się na chwile zamyślił.
Przygryzłam lekko wargę, oczekując jakiejś reakcji z jego strony, jednak zapanowała
cisza, która niedługo później zaczęła mnie drażnić.
-
Nie wiem tylko, dlaczego to zrobiłeś - odezwałam się w końcu, ale na odpowiedz
też musiałam chwilę zaczekać.
-
Podobasz mi się.
O
mało, co nie zadławiłam się przez niego powietrzem. Chyba nikt nigdy nie był ze
mną tak bezpośredni jak on w tej jednej, małej chwili. Dodatkowo nie był byle
kim i nie chodziło o jakąś błahostkę.
-
Jak bardzo poważny jesteś? - zapytałam podejrzliwie, mrugając kilkakrotnie.
-
Jak najbardziej mogę być. - Jakby dla potwierdzenia swoich słów uniósł jedną
dłoń w górę, a drugą przyłożył sobie do klatki piersiowej w miejscu, gdzie
znajduje się serce.
Wydaje
mi się, że miałam w tym momencie lekkie problemy z oddychaniem. Opadłam z
powrotem na miękką poduszkę i zasłoniłam twarz dłońmi, jednak chwile później on
je stamtąd zabrał.
-
Uroczo wyglądasz, wiesz? - Momentalnie zaczęły palić mnie policzki, a on
widocznie chciał się ze mną podroczyć. - Zdecydowanie uroczo - zaśmiał się. -
Wierz mi, te usta nie kłamią - dodał, chcąc widocznie, żebym uwierzyła.
-
Doprawdy? - mruknęłam, wodząc wzrokiem po jego twarzy i analizując każdy jej
fragment.
-
Tak - odparł. - Chciały cię pocałować i to zrobiły. Teraz też maja taki zamiar,
więc, jeśli nie chcesz, masz jeszcze czas...
Pewność
siebie aż od niego biła. Było to dość dziwne, gdyż jeszcze parę minut temu grał
małe dziecko, skarcone za coś, co zrobiło źle lub czego zrobić nie powinno.
Chwile
potem zaczął nachylać się w moim kierunku, a mnie ogarnęła fala ciepła.
Gwałtownie nabrałam powietrza w płuca.
-
Nie rób tego. - Przez sekundę zastanawiałam się, czy nie powiedziałam tego zbyt
szybko, by mógł zrozumieć. Ale niepotrzebnie.
-
Co? Czemu...? - Kiedy na niego spojrzałam, wydawał się zdezorientowany.
-
Bo sama chcę to zrobić.
Początkowo
lekko się wahając, w końcu podniosłam się i złączyłam nasze wargi. W momencie
ich zetknięcia wszystkie emocje i myśli wewnątrz mnie zdały się eksplodować, a
na plecach poczułam przyjemne dreszcze.
Wtedy
też uwierzyłam jego ustom, które jednak miały racje i nie kłamały.