Kochani Czytelnicy! :D
Na początku chciałam Wam serdecznie podziękować za aż 33 komentarze pod poprzednim rozdziałem! Każdy z nich wywoływał uśmiech na mojej twarzy i nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak jestem Wam za nie wdzięczna <3
Postanowiłam dziś dodać rozdział, gdyż... W sumie sama nie wiem. Chyba po prostu od piątku mam dobry humor, a dziś stał się on jeszcze lepszy, gdyż stało się coś tak niesamowitego, że mam ochotę udusić z radości @Dee_Directioner :D A mianowicie, założyła ona dla mnie (no, może nie do końca dla mnie...XD) 'fanclub' na Twitterze! Więc jeśli czytacie tego bloga i lubicie to opowiadanie, followujcie @zari_salik! :) Kocham Cię, wiesz, Dee? Wyściskam cię w sobotę za wszystkie czasy!
Czy wy też cieszycie się na wtorkową premierę UAN DVD tak bardzo, jak ja? Osobiście naprawdę nie wiem, jak wytrzymam do soboty z otwarciem go... A czemu tak długo? Bo właśnie we wspomnianą wspaniałą sobotę, 2 czerwca, przyjeżdżają do mnie już wymieniona @Dee_Directioner, @JBluvsBabycakes, @CuteHoopy i przychodzi @MsVictoriaS, no i razem urządzamy sobie seans w moim domu <3 BĘDZIE EPICKO!
Teraz zaś, kończąc moje chyba mało ważne wywody, nastaje moment, kiedy nareszcie będziecie mogli przeczytać SIXTEEN. Zapewniam Was, że czasu poświęconego na tą notkę nie zmarnujecie ;)
ENJOY! <3
***
Tego dnia pogoda w
Londynie zdecydowanie nie dopisywała.
Mruknąłem pod nosem
parę przekleństw, czując na sobie spadające z nieba, wielkie krople deszczu i
naciągając sweter na głowę na tyle, ile mogłem. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem
kroku, wiedząc, że do celu nie było już daleko.
Odczułem lekką
ulgę, kiedy znalazłem się we wnętrzu kamienicy. Oparłem się na chwilę o ścianę,
by choć trochę się uspokoić, gdyż wciąż odczuwałem złość. Następnie wręcz
biegnąc, udałem się na ostatnie, trzecie piętro budynku, przeskakując po dwa
schodki na raz. Szybkim krokiem podszedłem do jedynych drzwi znajdujących się w
zasięgu wzroku i zapukałem energicznie, następnie poprawiając włosy i tym samym
otrzepując się lekko z wody.
Nie musiałem długo
czekać.
- Już idę! – Usłyszałem
gdzieś z wnętrza mieszkania, a chwilę potem w przejściu stanęła wysoka
blondynka.
Moja blondwłosa piękność...
- Och, to ty –
wydukała widocznie zaskoczona moim widokiem, a zaraz potem na jej twarzy
zagościł uśmiech.
Bez słowa pchnąłem
ją do środka, następnie przypierając do ściany. Zamknęłam nogą drzwi i zachłannie
wpiłem się w jej usta.
- Ciebie też milo
widzieć – mruknęła gdzieś pomiędzy pocałunkami, gdy moje dłonie błądziły po jej
skórze ukrytej pod warstwą cienkiego materiału. Nie stawiała żadnego oporu. I
raczej nie zamierzała.
Dla mnie składało
się świetnie.
Potrzebowałem
odreagować.
~*~
Louis biegał po
całym domu, sprawdzając każde pomieszczenie po kolei i szukając nawet po
łóżkami. Nie znalazł jednak tego, którego szukał.
Harry przepadł bez
śladu.
W czasie, gdy Niall
biegał razem z Tomlinsonem, Liam i Zayn próbowali dodzwonić się do przyjaciela,
który jednak nie odpowiadał. Siedzieli, więc jak na szpilkach, próbując dalej
się do niego dobić. Jako, że nie zamierzałam siedzieć bezczynnie jak Eleonor,
która nadal dąsała się za wyśmiewanie się z jej kulinarnych zdolności na
poziomie zerowym, zdążyłam w międzyczasie posprzątać w kuchni oraz odnaleźć
swoją walizkę, dzięki czemu mogłam wreszcie pójść się umyć i przebrać we własne
rzeczy.
Odświeżona,
zajrzałam do pokoju Nialla, gdzie odnalazłam swoją torebkę, a w niej telefon.
Jak się okazało miałam jedną nową wiadomość…
...od Dee.
Po przeczytaniu jej
treści, zmarszczyłam brwi, następnie ruszając w stronę schodów.
- Znalazłam
Harrego! – krzyknęłam, wchodząc ponownie do salonu, a pięć par oczu momentalnie
na mnie spojrzało. – Uwaga, czytam. ‘Telefon
mi zamókł, bo złapała mnie ulewa. Przekaż chłopakom, że wszystko OK i siedzę u
Claudii. Wrócę jak się rozpogodzi’.
Wszyscy odetchnęli
z ulgą po usłyszeniu wiadomości, jednak mnie ta sprawa zaintrygowała na tyle,
bym nie mogła przestać o niej myśleć. Rozsiadłam się w fotelu, patrząc, jak pozostali
stają się znów ‘normalni’ i zachowują się, jakby nic się nie działo.
Coś przecież było nie tak!
Bo skąd, do cholery,
Styles miał niby adres mojej przyjaciółki?
~*~
W powietrzu jak
zwykle unosił się przyjemny zapach wanilii, który idealnie komponował się z
jasnymi ścianami sypialni i wszystkimi brązowymi meblami. To pomieszczenie
zdecydowanie najbardziej lubiłem w całym jej mieszkaniu, choć chyba bardziej z
powodu rzeczy, które tam wyprawialiśmy. Ale atmosfera też się liczyła. A ta
panująca tutaj, była wręcz idealna.
Zadowolony
wsłuchiwałem się w jęki, które wydobywały się z ust dziewczyny, kiedy
przyssałem się do jej szyi, by po dłużej chwili pozostawić na niej kolejny
czerwony ślad.
- No wiesz, co… –
mruknęła, patrząc na mnie z lekkim wyrzutem, a ja, cicho się śmiejąc, ułożyłem
się wygodnie na plecach, podkładając ręce pod głowę. – Jak mogłeś? Przez ciebie
przez następne kilka dni będę skazana na szalik albo apaszkę.
- Jest chłodno,
przyda ci się. – Wytknąłem jej język, ponownie się uśmiechając.
- Ten ciepło ubrany
się odezwał… – Kładąc się na mnie, złączyła nasze usta w kolejnym namiętnym
pocałunku. Mruknąłem zadowolony. – To powiesz mi w końcu, czemu przyszedłeś? –
Złożone ręce ułożyła na moim torsie, opierając na nich brodę i wbijając we mnie
wzrok.
- Nie mogłem się po
prostu stęsknić?
- Mogłeś. Ale
wypadało mnie uprzedzić, wiesz… - mruknęła, zerkając w bok.
Chwyciłem ją za
podbródek i zmusiłem, by ponownie na mnie spojrzała.
- Lubię ci robić
niespodzianki i wpadać bez zapowiedzi. Tak jest o wiele ciekawiej. –
Pocałowałem ją po raz kolejny.
- A ja kocham twoje
wizyty, Harry – westchnęła, przykrywając nas bardziej kołdrą i wtulając się we
mnie.
~*~
Nigdy nie
przepadałam za upałami, więc deszczowa pogoda nie przeszkadzała mi tak bardzo.
Spacery w deszczu były na liście rzeczy, które lubiłam robić, więc nikt, kto
mnie znał, nie powinien się zdziwić, że zdecydowałam się na takowy wybrać.
Dodatkowo był on dobrym podtekstem, bym spokojnie mogła wybadać sytuację.
Zerknęłam na idącą obok mnie Eleonor.
- Och, no nie rób
już takiej miny. – Szturchnęłam nadąsaną szatynkę w bok, a ona mruknęła coś
tylko pod nosem. Zapewne coś na temat zniszczonej przez wilgotność fryzury.
Wychodząc, byłam
zmuszona wziąć kogoś ze sobą, bo sama bym spod domu do Milkshake City nie
trafiła. Albo i bym trafiła, lecz po długim i bezsensownym włóczeniu się w
kółko. Wydawało mi się, że akurat ją najłatwiej będzie później zbyć, bez
zbędnego tłumaczenia się. Widząc w oddali bar, przystanęłam.
- Dobra, możesz
wracać – oznajmiłam, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. – Widzę Milkshake City,
teraz dam radę sama i raczej się nie zgubię. Z powrotem też powinnam trafić. –
Uśmiechnęłam się, a ona tylko lekko przytaknęła.
Ruszyłam przed
siebie, a gdy chwilę później się obróciłam, zobaczyłam jak Calder powolnym
krokiem rusza w stronę domu One Direction.
Świetne. Misję czas zacząć.
Biegnąc z
rozłożonym parasolem w ręku, trzeba uważać, by nikogo nie uderzyć. Na
szczęście, na mojej drodze nie było tak wielu pieszych, gdyż większość ludzi
siedziała w pracy albo schowała się w domach przed brzydką pogodą.
Choć tutaj był to
standard.
W myślach cały czas
odtwarzałam sobie drogę do domu przyjaciółki, powtarzając kierunki, w których
kolejno powinnam się była udać. Szło mi całkiem dobrze, gdyż z każdym kolejnym
zakrętem i budynkiem, lepiej przypominałam sobie poszczególne miejsca, mocniej
utwierdzając się w przekonaniu, że jestem na dobrej drodze.
Uprzednio
rozglądając się na boki, przebiegłam przez ulicę, by następnie, zgodnie z
pamięcią, móc skręcić w lewo. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc tabliczkę ze
znajomą nazwą ulicy. Chwilę potem ujrzałam także właściwy budynek. Teraz już
biegłam, przeskakując napotkane na drodze kałuże.
Tak to się właśnie robi!
~*~
Wiedziałam, że
chłopcy z One Direction razem są bandą naprawdę zakręconych ludzi.
Wiedziałam, że
razem miewają naprawdę bardzo szalone pomysły, które chętnie realizują.
Nie wiedziałam, że
Harry Styles indywidualnie też bywa wariatem.
Jednak się
przekonałam.
- Puść mnie, Harry,
wolę się myć sama!
Na marne były
wszystkie moje ciosy wymierzane w plecy chłopaka. Nie przejmując się nimi
zupełnie, nadal szedł ze mną przewieszoną przez ramię, bezwstydnie trzymając
rękę na moim tyłku.
- Nie wierzgaj, bo
spadniesz, kochanie – zaśmiał się, wchodząc do łazienki. Odstawił mnie na
ziemię, jednak chwilę potem przyciągnął jak najbliżej mógł, obejmując w pasie.
- Głupek –
skomentowałam, a ten tylko się uśmiechnął.
- Zakochany głupek.
Wpił się w moje
usta, pchając mnie do tyłu, a jednocześnie będąc blisko mnie. Po zrobieniu
zaledwie kilku kroków, natrafiłam stopą na brzeg brodzika, tym samym tracąc
równowagę. On jednak był uważny i sprytnie wykorzystał sytuację, podnosząc mnie
do góry i wchodząc do kabiny.
- Harreeeehhh –
jęknęłam, kiedy przyparł mnie do zimnej, wyłożonej kafelkami ściany. Uciszył
mnie po raz kolejny, prawie, że miażdżąc mi usta swoimi wargami, obejmując mnie
jedną, a odkręcając kurek drugą ręką.
Chwilę potem zalał
nas strumień zimnej wody.
Pisnęłam.
~*~
Wnętrze kamienicy
przeszło dobrze widoczny i całkiem efektowny remont. Od razu zauważyłam, że ściany
świeżo odmalowano, naprawiono, jak także porządnie wysprzątano schody, włączając
w to oczywiście wszystkie piętra. Po cichu, na palcach wspinałam się na coraz
to kolejne stopnie. Kiedy dotarłam na ostatnie piętro, wzięłam głęboki oddech i
zapukałam. Z bijącym sercem czekałam na jakikolwiek dźwięk, jakąkolwiek
odpowiedź, jednak, kiedy nic się nie stało, powtórzyłam czynność. I jeszcze
raz, i kolejny. Marszcząc brwi, przytknęłam ucho do drzwi, a po dłuższej chwili
dobiegł do mnie dziewczęcy pisk.
To jak nic ona.
Położyłam dłoń na
klamce, delikatnie naciskając i lekko zdziwiłam się, gdy drzwi ustąpiły. Nie
wiedząc, czego się spodziewać, powoli weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka
nie zauważyłam żadnych zmian od mojej ostatniej wizyty tutaj. Oparłam złożony
już parasol o ścianę i zdjęłam mokre buty, nie chcąc pobrudzić całej podłogi.
Je także zostawiłam w korytarzu, udając się dalej w głąb mieszkania i
rozglądając się na boki. Powinnam była jednak patrzeć pod nogi.
Na podłodze
porozrzucane były ubrania, a ja potknęłam się o parę jeansów. Zdawałam sobie
sprawę z tego, że Claudia należała do bałaganiarzy, jednak w pewnym momencie
zawsze przytomniała i wszystko natychmiast sprzątała. Wzięłam do ręki granatowy
sweter, który z pewnością nie należał do dziewczyny. Po pierwsze – był
zdecydowanie na nią za duży. Po drugie – mocno pachniał męskimi perfumami. No i
po trzecie – w identycznym widziałam dziś Harrego.
Więcej nie było mi
trzeba. Już wiedziałam, co się kroi.
A głosy dobiegające
z łazienki dodatkowo tylko utwierdziły mnie w moich przekonaniach.
Nie zamierzałam im
jednak przeszkadzać.
~*~
- Jesteś chory,
Styles, przestań już! – zaśmiałam się, czując dłonie chłopaka na swoim bokach.
– Dobrze wiesz, że mam łaskotki!
- I sprytnie to
wykorzystuję – dodał, przyciskając mnie do siebie.
- Chyba wystarczy
tego dobrego jak na jeden dzień, nie sądzisz? – Oderwałam się od niego, a korzystając
z okazji, wyszłam z kabiny. Pośliznęłam się jednak na posadzce i gdyby nie
szybko refleks chłopaka, trochę bym się poobijała.
- Dzięki –
szepnęłam, całując go w policzek i sięgając po ręczniki wiszące na wieszakach. Podałam
mu jeden a sama owinęłam się drugim.
- Zawsze do usług.
– Owinął się ręcznikiem w pasie, dumnie wypinając pierś.
Cicho zachichotałam
i wbiłam w niego wzrok na dłuższą chwilę. Był idealny…
I tylko mój.
Podchwytując moje
spojrzenie, posłał mi uśmiech, następnie chwytając suszarkę i zajmując się
swoimi włosami. Skierowałam się do drzwi z zamiarem pójścia do pokoju i wzięcia
jakichś ubrań, jednak od razu po wyjściu stanęłam jak wryta.
- Cześć –
powiedziała najspokojniej w świecie April, siadając na kanapie. W rękach
trzymała swój ulubiony fioletowy kubek. – Dobrze się bawiliście? – zapytała,
posyłając mi lekki uśmiech.
Nie było to wredne…
Zwyczajnie zapytała.
- Jak długo tu
jesteś? – Poczułam, że się czerwienię.
- Jakieś… dziesięć
minut? Nie chciałam przerywać, więc się rozgościłam – wyjaśniła.
- Boże… -
szepnęłam, obracając się na pięcie i z powrotem zamykając się w łazience.
Oparłam się o
drzwi, a Harry spojrzał na mnie zdziwiony, przystając, czy raczej kończąc
suszyć włosy.
- Coś się stało? –
Podszedł bliżej, kładąc mi dłoń na policzku.
- Wpadliśmy, Harry.
***
Na koniec chciałam zapowiedzieć, byście 2 czerwca wieczorem wypatrywali na Twitterze 'niespodzianki' ode mnie i Dee. Możliwe, że Wam się spodoba :)
PROSZĘ TEŻ, BYŚCIE ZAGŁOSOWALI W ANKIECIE, KTÓRA POJAWIŁA SIĘ PO PRAWEJ STRONIE BLOGA. To dla mnie ważne :)
No i zapraszam jeszcze na nowego bloga Dee http://the-end-and-new-beginning.blogspot.com/ na którym wkrótce pojawi się pierwsza część naprawdę niesamowitej historii, którą we fragmencie miałam już okazję poznać ;)
To na tyle.
Bye <3