Witajcie po dość długiej, nieumyślnie zrobionej przeze mnie przerwie. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że tak długo musieliście czekać. Sądzę jednak, że po przeczytaniu notki przestaniecie żywić do mnie jakąkolwiek urazę XD Przynajmniej mam taką nadzieję...
Starałam się, naprawdę BARDZO SIĘ STARAŁAM pisząc to. Nie było łatwo, bo nie szło mi najlepiej, szczególnie końcówka. Ale się jednak udało! :D Plus mam już zaczętą 20 ;>
Postaram się dać kolejną jak najprędzej, jednak mimo wakacji, mam też pewne obowiązki... Nie wiem, jak często będą pojawiać się NN. Liczę też, że kiedy Dee przyjedzie do mnie na tydzień na początku sierpnia, zmotywuje mnie porządnie do pisania <3 Bo podjęłam już pewne decyzje dotyczące tej historii.
Dedykacja dla mojej kochanej Emee, dzięki której rozdział w ogóle się dziś pojawia, gdyż mi go poprawiła, bo sama nie miałam na to czasu. Widzisz teraz, ile ja mam z tym pracy? Brak polskich znaków na BB daje o sobie znać xd
Enojy!
***
Coś
kazało mi iść za nią, od kiedy przypadkiem zauważyłem ją idącą chodnikiem i
zgrabnie wymijającą innych przechodniowi. Wyglądała, jakby płynęła i to
dodatkowo na wysokich obcasach! Jakąś nieznana mi stila, wręcz mnie do niej
przyciągała, wiec bez namysłu podążyłem w tym samym kierunku, starając się nie
strącić jej z oczu.
Trudności pojawiły się już w metrze, gdzie musiałem szczególnie uważać, by nie zostać rozpoznanym, a dodatkowo mięć na uwadze, czy czasem już nie wysiada. Gdy szybko wybiegła z pociągu, jakby starając się uciec przed innymi podróżnymi, straciłem ja z oczu. Lekko spanikowany, obrałem jakiś kierunek, który w końcowym efekcie okazał się jednak właściwy, bo wychodząc na ulice, odnalazłem ją maszerująca chodnikiem po drugiej stronie jezdni.
Cały czas po głowie krążyła mi jedna myśl, a mianowicie, jaki był cel jej małej wyprawy? Dokąd zmierzała? Choć w zasadzie ta 'wycieczka' nie była wcale taka mała, gdyż znajdowaliśmy się praktycznie na drugim końcu Londynu.
Teraz, chowając się za drzewem w odległości kilkunastu metrów od niej, mogłem uznać, że znalem odpowiedz na dręczące mnie pytanie. Choć jednak, nie do końca...
Siedziała na małej drewnianej ławeczce, delikatnie pochylając się w przód nad jednym z wielu grobów znajdujących się na tym cmentarzu i mówiła. Mówiła, zwyczajnie wyrzucając słowa w przestrzeń, jakby do samej siebie. Nie wiedziałem, co takiego, przez dzielący nas dystans. Z drugiej strony zdawała się z kimś rozmawiać...
Ale z kim takim?
Nie wiedziałem, jakim cudem udało mi się zmusić samego siebie do ruszenia się z miejsca, ale zrobiłem to. Wolnym krokiem podszedłem do niej od tylu, cały czas słuchając tego, co mówi i nie rozumiejąc ani słowa. Wszystkie były wypowiadane najprawdopodobniej w jej ojczystym języku - po polsku. Stając jednak praktycznie za jej plecami, byłem w stanie dojrzeć napis wyryty na nagrobnej płycie.
R.I.P.
Samantha September
Zjechałem wzrokiem niżej, by ujrzeć dwie daty.
15.12.1969 - 06.07.2010
Na samym dole był umieszczony jeszcze jakiś cytat, który jednak niewiele mnie już w tamtej chwili interesował. Ważniejsze były informacje podane powyżej. Ogarnęła mnie fala mieszanych uczuć, których chyba nie umiałbym nawet od siebie odróżnić.
O mój Boże...
- Tak mi przykro. - Te słowa same wypłynęły z moich ust i zorientowałem się, że je wypowiedziałem, gdy dziewczyna wręcz podskoczyła w miejscu i gwałtownie się obróciła, łapiąc za klatkę piersiową.
- Chcesz, żebym dostała zawału? - zapytała, próbując się uspokoić. Była też widocznie zaskoczona moja obecnością.
- I co ty tu właściwie robisz?
Przeszywała mnie spojrzeniem, lustrując od góry do dołu.
- Zobaczyłem Cię w mieście i... - Głupio było mi się tłumaczyć. - Po prostu za tobą poszedłem.
- Po co? - Z jej ust padło kolejne pytanie.
- Byłem ciekaw, gdzie idziesz... - Zerknąłem na boki chcąc się jakby upewnić, że nikt nas nie obserwuje. Tak też było. Na cmentarzu, czy przynajmniej w tej jego części, byliśmy sami.
- Huh. - Mruknęła, z powrotem odwracając się do mnie tyłem. - I nie mów, że ci przykro. Nie lubię litości.
- Ale ja nie...
- Nieważne. - Przerwała mi, machając ręką. - Po prostu mi nie współczuj.
- Jak sobie życzysz. - Skinąłem głowa, mimo, iż tego nie widziała. Obszedłem ławeczkę dookoła. - Mogę? - Spojrzałem na kawałek wolnego miejsca obok niej. Poszła śladem mojego spojrzenia, a następnie przesunęła się jeszcze trochę w lewo. Usiadłem. - Dzięki.
- Ile zamierzasz tu siedzieć?
- Tyle, co ty.
- Po co? - zdziwiła się.
- Dotrzymam ci towarzystwa. - odparłem z uśmiechem. - Co mówiłaś, zanim podszedłem?
- Rozmawiałam. Przerwałeś mi moja opowieść.
- Z kim?
- Z mama. - Na chwile między nami zapanowała cisza. - Tak, tak, wiem, pewnie myślisz, że to chore i teraz masz mnie za jakąś wariatkę...
- Nie. - Przerwałem jej. - Wcale nie. - Zdecydowałem sie zaryzykować i nakryłem lekko swoja ręką jej dłoń, której palce były zaciśnięte na krawędzi ławki. Wzdrygnęła się, jednak nic poza tym nie zrobiła. - Sam czasem mowie do mojego dziadka...
- Doprawdy?
- Tak. Byliśmy blisko, brakuje mi go...
- Wiesz, za czym ja najbardziej tęsknie? - Wtrąciła się.
- Za czym? - Byłem ciekaw, co powie.
- Za... Za jej uśmiechem. - Powiedziała. Po jej tonie wywnioskowałem, że to nie koniec. - Optymistycznym podejściem do każdej sprawy. Za jej przebojowością... Zdecydowanie nie była jakąś zrzędą i nie mówiła, że jest na coś za stara. Naszymi wspólnymi rozmowami, żartami... To było coś wspaniałego. Tęsknię... W zasadzie za wszystkim, za nią całą - ostatnie zdanie wyszeptała i na moment ukryła twarz w dłoniach.
Spojrzałem na małą fotografię, która widniała na grobie. Pomimo wieku, kobieta nie wyglądała na starą. Była, można powiedzieć, bardzo młoda. Po dłuższej chwili wpatrywania sie w zdjęcie, stwierdziłem, że April ma po niej oczy. Wielkie, piwne tęczówki, które idealnie komponowały się z jej porcelanową cerą.
- Jesteś do niej podobna. - rzekłem cicho z nadzieją, że moje słowa do niej nie dotarły.
- I właśnie za to siebie nie lubię. - Spuściła głowę.
Jednak słyszała.
- Bez przesady. Pomyśl o pozytywach. - Potarłem ręka lekko jej plecy, chcąc w ten sposób podnieść na duchu.
- Jakich znów pozytywach?
- Jesteś równie piękna, co ona.
Uśmiechnąłem się pokrzepiająco, jednak ona widząc to i słysząc moje słowa, uciekła wzrokiem w bok, odwracając głowę.
- Bez przesady... - mruknęła dopiero po pewnym czasie. Do tego momentu milczałem.
- Ja tylko stwierdzam fakty - Wzruszyłem lekko ramionami.
Trudności pojawiły się już w metrze, gdzie musiałem szczególnie uważać, by nie zostać rozpoznanym, a dodatkowo mięć na uwadze, czy czasem już nie wysiada. Gdy szybko wybiegła z pociągu, jakby starając się uciec przed innymi podróżnymi, straciłem ja z oczu. Lekko spanikowany, obrałem jakiś kierunek, który w końcowym efekcie okazał się jednak właściwy, bo wychodząc na ulice, odnalazłem ją maszerująca chodnikiem po drugiej stronie jezdni.
Cały czas po głowie krążyła mi jedna myśl, a mianowicie, jaki był cel jej małej wyprawy? Dokąd zmierzała? Choć w zasadzie ta 'wycieczka' nie była wcale taka mała, gdyż znajdowaliśmy się praktycznie na drugim końcu Londynu.
Teraz, chowając się za drzewem w odległości kilkunastu metrów od niej, mogłem uznać, że znalem odpowiedz na dręczące mnie pytanie. Choć jednak, nie do końca...
Siedziała na małej drewnianej ławeczce, delikatnie pochylając się w przód nad jednym z wielu grobów znajdujących się na tym cmentarzu i mówiła. Mówiła, zwyczajnie wyrzucając słowa w przestrzeń, jakby do samej siebie. Nie wiedziałem, co takiego, przez dzielący nas dystans. Z drugiej strony zdawała się z kimś rozmawiać...
Ale z kim takim?
Nie wiedziałem, jakim cudem udało mi się zmusić samego siebie do ruszenia się z miejsca, ale zrobiłem to. Wolnym krokiem podszedłem do niej od tylu, cały czas słuchając tego, co mówi i nie rozumiejąc ani słowa. Wszystkie były wypowiadane najprawdopodobniej w jej ojczystym języku - po polsku. Stając jednak praktycznie za jej plecami, byłem w stanie dojrzeć napis wyryty na nagrobnej płycie.
R.I.P.
Samantha September
Zjechałem wzrokiem niżej, by ujrzeć dwie daty.
15.12.1969 - 06.07.2010
Na samym dole był umieszczony jeszcze jakiś cytat, który jednak niewiele mnie już w tamtej chwili interesował. Ważniejsze były informacje podane powyżej. Ogarnęła mnie fala mieszanych uczuć, których chyba nie umiałbym nawet od siebie odróżnić.
O mój Boże...
- Tak mi przykro. - Te słowa same wypłynęły z moich ust i zorientowałem się, że je wypowiedziałem, gdy dziewczyna wręcz podskoczyła w miejscu i gwałtownie się obróciła, łapiąc za klatkę piersiową.
- Chcesz, żebym dostała zawału? - zapytała, próbując się uspokoić. Była też widocznie zaskoczona moja obecnością.
- I co ty tu właściwie robisz?
Przeszywała mnie spojrzeniem, lustrując od góry do dołu.
- Zobaczyłem Cię w mieście i... - Głupio było mi się tłumaczyć. - Po prostu za tobą poszedłem.
- Po co? - Z jej ust padło kolejne pytanie.
- Byłem ciekaw, gdzie idziesz... - Zerknąłem na boki chcąc się jakby upewnić, że nikt nas nie obserwuje. Tak też było. Na cmentarzu, czy przynajmniej w tej jego części, byliśmy sami.
- Huh. - Mruknęła, z powrotem odwracając się do mnie tyłem. - I nie mów, że ci przykro. Nie lubię litości.
- Ale ja nie...
- Nieważne. - Przerwała mi, machając ręką. - Po prostu mi nie współczuj.
- Jak sobie życzysz. - Skinąłem głowa, mimo, iż tego nie widziała. Obszedłem ławeczkę dookoła. - Mogę? - Spojrzałem na kawałek wolnego miejsca obok niej. Poszła śladem mojego spojrzenia, a następnie przesunęła się jeszcze trochę w lewo. Usiadłem. - Dzięki.
- Ile zamierzasz tu siedzieć?
- Tyle, co ty.
- Po co? - zdziwiła się.
- Dotrzymam ci towarzystwa. - odparłem z uśmiechem. - Co mówiłaś, zanim podszedłem?
- Rozmawiałam. Przerwałeś mi moja opowieść.
- Z kim?
- Z mama. - Na chwile między nami zapanowała cisza. - Tak, tak, wiem, pewnie myślisz, że to chore i teraz masz mnie za jakąś wariatkę...
- Nie. - Przerwałem jej. - Wcale nie. - Zdecydowałem sie zaryzykować i nakryłem lekko swoja ręką jej dłoń, której palce były zaciśnięte na krawędzi ławki. Wzdrygnęła się, jednak nic poza tym nie zrobiła. - Sam czasem mowie do mojego dziadka...
- Doprawdy?
- Tak. Byliśmy blisko, brakuje mi go...
- Wiesz, za czym ja najbardziej tęsknie? - Wtrąciła się.
- Za czym? - Byłem ciekaw, co powie.
- Za... Za jej uśmiechem. - Powiedziała. Po jej tonie wywnioskowałem, że to nie koniec. - Optymistycznym podejściem do każdej sprawy. Za jej przebojowością... Zdecydowanie nie była jakąś zrzędą i nie mówiła, że jest na coś za stara. Naszymi wspólnymi rozmowami, żartami... To było coś wspaniałego. Tęsknię... W zasadzie za wszystkim, za nią całą - ostatnie zdanie wyszeptała i na moment ukryła twarz w dłoniach.
Spojrzałem na małą fotografię, która widniała na grobie. Pomimo wieku, kobieta nie wyglądała na starą. Była, można powiedzieć, bardzo młoda. Po dłuższej chwili wpatrywania sie w zdjęcie, stwierdziłem, że April ma po niej oczy. Wielkie, piwne tęczówki, które idealnie komponowały się z jej porcelanową cerą.
- Jesteś do niej podobna. - rzekłem cicho z nadzieją, że moje słowa do niej nie dotarły.
- I właśnie za to siebie nie lubię. - Spuściła głowę.
Jednak słyszała.
- Bez przesady. Pomyśl o pozytywach. - Potarłem ręka lekko jej plecy, chcąc w ten sposób podnieść na duchu.
- Jakich znów pozytywach?
- Jesteś równie piękna, co ona.
Uśmiechnąłem się pokrzepiająco, jednak ona widząc to i słysząc moje słowa, uciekła wzrokiem w bok, odwracając głowę.
- Bez przesady... - mruknęła dopiero po pewnym czasie. Do tego momentu milczałem.
- Ja tylko stwierdzam fakty - Wzruszyłem lekko ramionami.
~*~
Nie był natrętny. Sam nie doszukiwał się prawdy. Nie zadawał zbędnych pytań. Po prostu nie naciskał.
A ja byłam mu za to wdzięczna.
Obecność Zayna trochę poprawiła mi humor i mimo, iż na początku czułam się odrobinę dziwnie, postanowiłam kontynuować mamie moja opowieść. Mówiłam o wszystkim, co zdarzyło się od mojej ostatniej wizyty, aż do teraz - do początków mojej znajomości z One Direction. Malik przez większa część czasu milczał, wpatrując się w we mnie... Z zainteresowaniem?
Nie byłam pewna.
Ale jego spojrzenie spoczywało na mnie cały czas.
- Opowiesz mi? - Usłyszałam ponownie jego glos po dłuższej przerwie. - Oczywiście, jeśli nie chcesz, nie zamierzam Cię zmuszać...
Domyślałam się o co mu chodzi, jednak chciałam się upewnić.
- Masz na myśli to, jak zginęła? - Spojrzałam na niego i dostrzegłam skinięcie głową. Westchnęłam cicho.
- Nie musisz, naprawdę. Po prostu mnie to zastanawia...
- Nie, jest w porządku - zapewniłam. - Powiem ci... Ale innym razem. Nie chcę w tej chwili do tego wracać. - Zadarłam głowę lekko do góry i wbiłam wzrok z szarzejące coraz bardziej z każdą chwilą niebo .
- Nie ma sprawy. Ja zaczekam. - Kątem oka dostrzegłam, że poszedł w moje ślady.
- Dzięki - szepnęłam.
Zaraz... Jak to szare niebo?!
Zmarszczyłam brwi i nerwowo rozejrzałam się na boki, wstając z miejsca.
- Zayn... Która jest godzina?
Czarnowłosy sięgnął do kieszeni, z której wydobył telefon.
- Pięć po wpół do dziewiątej, a co?
Wypuściłam ze świstem powietrze.
Świetnie.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Wejścia zamykane są o dziewiętnastej trzydzieści - wyjaśniłam. - Utknęliśmy tu.
- To była jedna z moich ulubionych bluzek - mruknęłam zła, patrząc na częściowo rozerwaną koszulkę. - Głupi, ostry plot!
Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Mogliśmy tam zostać - przypomniał mi.
- Nie, nie mogliśmy - burknęłam. - Nie wiem jak tobie, ale mi niezbyt spodobała się perspektywa spania pośród nieboszczyków.
- No, widzisz. - Wzruszył ramionami. - Musieliśmy stamtąd wyjść, a jedyna droga prowadziła przez ogrodzenie.
- Już mniejsza o to. - Machnęłam ręką. - Wiesz, ten nocny spacer po Londynie to był dobry pomysł. Dzięki.
- Cóż, zdarza mi się takie mieć - zaśmiał się, wypinając dumnie pierś. - Ale chyba czas wracać, nie sądzisz?
- Tak. - Jak na zawołanie ziewnęłam, następnie szybko zasłaniając usta ręką. - Chyba już czas.
Droga do domu dłużyła się niemiłosiernie, a ból nóg, czy dokładniej stóp, wcale mi nie pomagał. Niestety, ubierając buty na wysokich obcasach, nie przewidziałam, że czeka mnie aż tak długi marsz. Choć w sumie było warto i cieszyłam się z czasu spędzonego w towarzystwie szatyna.
Kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami wejściowymi, chłopak pociągnął mnie do tylu za brzeg kurtki. Zaraz potem poczułam jego oddech na karku, a następnie policzku, i usłyszałam:
- Tylko cicho. Nie chcemy, by ktoś się obudził i nas usłyszał.
Skinęłam głową na znak, że zrozumiałam, i przesunęłam się, robiąc mu miejsce. Pokazałam gestem ręki, by szedł pierwszy. Przekręcił wiec klucz w zamku, położył dłoń na klamce, lekko ją naciskając, a gdy drzwi ustąpiły, wszedł do środka. Panowały tam ciemności, do których moje oczy przyzwyczaiły się dopiero po chwili. Cicho zamknęłam je za nami i szybko zdjęłam buty, które następnie ustawiłam pod ścianą. Zauważyłam, że chłopak już to zrobił, więc także się nie ociągałam. Pospiesznie wstając, postąpiłam jednocześnie krok w przód, przy okazji potykając się o niedbale rzuconą parę dużych adidasów, w wyniku czego poleciałam do przodu, centralnie na niego. Razem wylądowaliśmy na parkiecie, z ta małą różnicą, że ja praktycznie leżałam na nim.
Zamarliśmy w bezruchu, wpatrując się w siebie, czy dokładniej w swoje błyszczące w ciemnościach tęczówki, z zapartym tchem. Moje ciało zalała fala ciepła, przez którą zrobiło mi się wręcz gorąco, lecz bałam się wykonać najmniejszy ruch. Nie drgnęliśmy nawet o milimetr, trwając w tych samych pozycjach i nasłuchując, czy kogoś czasem nie obudziliśmy hałasem, którego narobiliśmy, przewracając się na ziemie.
- Oddychaj - szepnął mi praktycznie w usta, poruszając się jako pierwszy. Wtedy dopiero zorientowałam się, że wstrzymuje oddech.
Najciszej jak mogłam nabrałam powietrza w płuca, jednocześnie odczuwając ulgę, gdyż zaczęło mi go brakować. Przymknęłam powieki, wsłuchując się w otaczająca nas ciszę, przerywaną jedynie moimi głośnymi oraz jego, muskającymi delikatnie moja twarz, oddechami.
- Wybacz... - Nie byłam pewna, za co przepraszam. Chyba za swoja niezdarność.
Bliskość szatyna zaczynała mnie coraz bardziej onieśmielać, więc poruszyłam się nieznacznie. Nie zdążyłam się jednak cofnąć, gdyż mnie zatrzymał. I to w jakże... Zaskakujący sposób.
Znieruchomiałam, zszokowana tym, co zrobił, otwierając gwałtownie oczy. Tuż przed sobą zobaczyłam jego twarz, a chwile po tym poczułam, jak się uśmiecha. Nieświadomie rozchyliłam lekko spierzchnięte usta, co uznał za pozwolenie, gdyż podpierając się na jednej ręce, drugą objął mnie za szyję i pogłębił rozpoczęty wcześniej pocałunek.
W jednej chwili w moim brzuchu pojawiło się stado motyli, wywołując fale różnorakich doznań. Z trudem łapałam oddech, zaczęło mi szumieć w uszach, a świat zawirował, więc szybko z powrotem przymknęłam powieki. Naparł na mnie mocniej, jednak nie był nachalny w swoich czynach, robiąc wszystko powoli i z subtelnością, nigdzie się nie spiesząc. Niepewnie oddalam pocałunek, a zaraz po tym zadrżałam pod wpływem jego dotyku na szyi i policzku.
Nasza chwila czułości nie trwała jednak za długo.
Usłyszawszy szmery dochodzące zza drzwi po lewej, odepchnęłam od siebie chłopaka, który zdziwiony opadł na parkiet. Stanęłam na równe nogi i nie patrząc już na niego, bez zastanowienia ruszyłam w głąb domu.
Biegłam na oślep i naprawdę nie wiem, jakim cudem trafiłam do swojej sypialni. Znalazłszy się w środku, zatrzasnęłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich. Cały czas paliły mnie policzki i byłam pewna, że gdybym spojrzała w lustro, na twarzy dostrzegłabym wielkie rumieńce. Nie byłam jednak w stanie się podnieść. Uniosłam do twarzy drżącą dłoń i przesunęłam palcami po wargach. Wciąż czułam na nich smak i dotyk ust chłopaka, które tak idealnie komponowały się z moimi.
~*~
- Co ty wyprawiasz? - zapytał, następnie ziewając.
Graj. Musisz grać.
- Testuje, jaką mamy twardą podłogę... - mruknąłem z jak najbardziej wyczuwalnym sarkazmem. - Na przyszłość ustaw jakoś swoje buty, a nie rzucaj jak popadnie, okay?
- Taaak, pewnie... - Ziewnął przeciągle, drapiąc się po plecach.
- Ale wiesz... Dzięki - dodałem po paru sekundach.
- Co? Za co? - zapytał zdziwiony, spoglądając na mnie półprzytomnie.
Nie kontaktował do końca, teraz to widziałem.
- Za to, że jesteś, jaki jesteś - wyjaśniłem. - I że w ogóle jesteś.
Zmarszczył brwi, a następnie wzruszył ramionami.
- Dobra, idź może coś zjedz, a potem wracaj spać. - Machnąłem na niego ręką i przewróciłem oczami.
- A ty byś wstał tej podłogi - rzucił jeszcze, znikając za drzwiami, wedle mojej rady kierując się zapewne do kuchni. Później do moich uszu dotarł jeszcze dźwięk szurania stopami po podłodze.
Pozostałem sam ze swoimi myślami w całkowitej ciemności, która na nowo ogarnęła korytarz.
***
Jesteście mega kochani i motywujecie mnie jak nie wiem! Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję wszystkim, którzy komentują! Widzę, ile osób tak naprawdę mnie docenia :)
I zaczęłam podchodzić z dystansem do tej mojej sondy, gdyż szczerze mówiąc nie sądzę, by moje wypociny czytało ponad 130 osób hahaha. Musiałabym zobaczyć chyba zbliżoną do tego numeru liczbę komentarzy, żeby uwierzyć :)
PS Przepraszam, jeśli mimo wszystko natrafiliście na jakiekolwiek błędy! Nie miałam czasu przeczytać ponownie rozdziału.
Ale wyjebany w kosmos rozdzial! Nadszedl ten czas kiedy mailk dal upust swoim fantazja i ta ma upragniona scena. Akcja na cmentarzu .. Swietna. Glupio ze horan wypelz z sypialni ale ogolnie MEGA! Chce 20 a tak wgl nie wiem kiedy sie ten rozdzial skonczyl.
OdpowiedzUsuńwiesz, że z każdym nowym rozdziałem zaskakujesz mnie coraz bardziej, ale oczywiście pozytywnie.. nie wiem, jak mogłaś pomyśleć, że ten rozdział mi się nie spodoba. wręcz przeciwnie jest fantastyczny. naprawdę opisałaś fantastycznie ten upadek ich i ich delikatny pocałunek, którego cholernie teraz zazdroszczę April. Po za tym Nialler. Nialler, Nialler, Nialler. Zawsze musi coś popsuć Irlandczyk jeden, ale właśnie za to kochamy go najbardziej <3
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN ♥
+ takie coś ode mnie, czego nie powinno zabraknąć. FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP FAP ;**
świetny czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńZacznę od tego O YEAH O YEAH DOCZEKAŁAM SIĘ W KOŃCU dobra to tyle było nie na temat a teraz napiszę co sądzę ale zacznę od początku. 11.07.2012 ten właśnie dzień przejdzie do historii ,,gdyż właśnie tego dnia trafiłam na tego cudownego bloga i zakochałam się w nim na zabój. Pokochałam w główną bohaterkę jej przyjaciółkę i pokochałam jeszcze mocniej chłopaków.No i co najważniejsze pokochałam autorkę tego bloga :*. Co do 19 to jest on po prostu ________ (brak słów aby opisać)Jak widzisz podoba mi się co oznacza że daruje ci życie :P. Szkoda, że Niall się pojawił akurat w tym momencie bo byłam ciekawa jak potoczy się dalej na romantyczna scena *_*. Scena na cmentarzu piękna.Jestem ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za to ale muszę I WANT I WANT 20 JAK NAJSZYBCIEJ PROSZĘ PROSZĘ PROSZĘ (na kolanach).
P.s Przepraszam, że tak cię zamęczałam na tt na temat nowego odcinka no ale ja nie cierpliwy człowiek jestem :D
Z poważaniem właścicielka @TW_and_1D. :D
jejciu ten rozdział jest przecudowny, na spokojnie mogę przyznać, że chyba jeden z moich ulubionych w tym opowiadaniu. ; ))
OdpowiedzUsuńwow tyle tu emocji, a ten pocałunek to już wg. przezajebisty. Tak świetnie go opisałaś, teraz to tylko czekać aż uczucia April i Zayn'a się pogłębią.
achhh... kiedyś to ja chyba zabiję Niall'a za to, że go przerwał ale bez tego nie było by ciekawie. ^.^
Już nie mogę się doczekać next'a i mam przeogromną nadzieję, że pojawi się szybciej niż dotychczasowe. ; ))
pozdrawiam. ♥♥
To jest świetne! Zapraszam na blog o naszym siatkarzu Bartku Kurku http://siatkarskamilosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńojaaaaaaaa :O to jest świetne. ten pocałunek april i zayna *-* aaaaa! jesteś fantastyczna. no po prostu, nie wiem jak opisać ten rozdział. jest c u d o w n y. xx
OdpowiedzUsuńojaaaaaaaa :O to jest świetne. ten pocałunek april i zayna *-* aaaaa! jesteś fantastyczna. no po prostu, nie wiem jak opisać ten rozdział. jest c u d o w n y. xx
OdpowiedzUsuńojaaaaaaaa :O to jest świetne. ten pocałunek april i zayna *-* aaaaa! jesteś fantastyczna. no po prostu, nie wiem jak opisać ten rozdział. jest c u d o w n y. xx
OdpowiedzUsuńojaaaaaaaa :O to jest świetne. ten pocałunek april i zayna *-* aaaaa! jesteś fantastyczna. no po prostu, nie wiem jak opisać ten rozdział. jest c u d o w n y. xx
OdpowiedzUsuńojaaaaaaaa :O to jest świetne. ten pocałunek april i zayna *-* aaaaa! jesteś fantastyczna. no po prostu, nie wiem jak opisać ten rozdział. jest c u d o w n y. xx
OdpowiedzUsuńJust Awesome... nic dodać nic ująć..
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
http://onlyluckygirl.blogspot.com/
Zacznę od tego, że jestem na wakacjach i nie mam, jak skomentować tego cudeńka, więc obiecuję, że zaraz, gdy tylko wrócę do domu, wezmę się za to i skomentuję :) Na razie powiem, że rozmowa Zialla i ten pocałunek sprawił, że poczułam się jak aniołek unoszący się nad ziemią. Dziękuję ci za to! <3
OdpowiedzUsuńLove xx
Świetny..Zapraszam Cię na mojego bloga http://thoughtsturn.blogspot.com/ (:
OdpowiedzUsuńaaaa! zajebiste !! ;d
OdpowiedzUsuńz niecierpliowością czekam na ciąg dalszy ;p
~Naki
hej, zapraszam na hard-bland-sensitive.blogspot.com/, pojawił się nowy rozdział. mam nadzieję, że się spodoba i zostawisz po sobie komentarz :)
OdpowiedzUsuńŚwietne jest te opowiadanie, naprawdę ;)
OdpowiedzUsuńKocham <33
I zapraszam też do siebie :
gotta-be-1d.blogspot.com
super . czekam na następny . ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie . ♥ http://now-kiss-me-you-fool.blogspot.com/
Świetny czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJak możesz to mnie informuj o twoich rozdziałach
zapraszam do siebie 6
http://zawsze-there-gdzie-you.blogspot.com/