Po drodze dużo rozmawialiśmy. Nasza konwersacja był taka zwyczajna… Jakbyśmy znali się od lat i w końcu ponownie spotkali, jako paczka dobrych przyjaciół. Zayn zerkał na mnie od czasu do czasu, a ja nie byłam mu dłużna i przez praktycznie całą podróż wymienialiśmy się spojrzeniami. Wydawało mi się to trochę dziwne, jak dobrze i swobodnie czułam się w ich towarzystwie, ale oczywiście mi to w żaden sposób nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – bardzo ułatwiało sprawę. Myślałam, że gdy ich spotkam, będę miała problem z wysłowieniem się, bo moja nieśmiałość weźmie górę, na szczęście tak się nie stało.
I Bogu dzięki!
Czasem trudno było mi och zrozumieć, szczególnie Nialla przez jego irlandzki akcent, ale poza tym dawałam radę.
Ku radości wszystkich i to nieskrywanej, okazało się, że mieszkamy w tym samym hotelu, co oznaczało więcej wspólnie spędzonego czasu. Podjeżdżając pod budynek, chłopcy odetchnęli z ulgą, a ja spojrzałam na nich pytającym wzrokiem.
- Zero paparazzi – wyjaśnili chórem, następnie wybuchając śmiechem.
Przepuścili mnie, jako pierwszą, za co podziękowałam im uśmiechem, a później zaklinowaliśmy się w odrzwiach obrotowych, co ściśnięci jak szprotki w puszce skomentowaliśmy śmiechem. Chwilę zajęło nam wydostanie się z ‘pułapki’, a kiedy byliśmy już wolni, podeszłam do recepcji wziąć klucz do swojego pokoju. Oni postąpili tak samo.
- Apartament, jak mniemam? – zapytałam, kiedy znaleźliśmy się już w windzie. Wcisnęłam guzik z odpowiednim numerem piętra, na co spojrzeli po sobie, a potem tak jakoś groźnie na mnie. Lekko zdezorientowana zaczęłam rozglądać się na boki.
- No co? Co się stało?
- Chyba nie myślisz, że damy ci iść do pokoju? – odezwał się poważnym tonem Louis. - Idziesz do nas!
Zaskoczenie spotkało mnie już po raz kolejny tego wieczoru. Już dawno zapomniałam o moim zmęczeniu, nie obchodziło mnie nawet, która jest godzina.
- A mogę się tylko przebrać w coś innego? – Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- Pewnie – odparł Zayn, który do tej pory jakoś niezbyt dużo się odzywał. Winda zatrzymała się, a drzwi się otwarły. Wyszłam na korytarz. – Czekamy w 222 na ostatnim piętrze! – krzyknął jeszcze za mną, a ja biegiem ruszyłam do pokoju.
Stałam pod pokojem o numerze 222 już dłuższą chwilę. Po raz kolejny zlustrowałam szybko swój strój, a konkretniej fioletowe ‘śpiochy dla dorosłych’, w których zwykli chodzić chłopcy i moje ukochane papucie, założone na nogi. Zaczęłam rozważać powrót do pokoju i zmianę ich na coś innego, jednak zaraz z tego zrezygnowałam. Było luźno i dość naturalnie, po prostu normalnie. Byłam sobą.
Zza drzwi dobiegały wesołe śmiechy, krzyki i rozmowy. Chłopcy widocznie niezbyt przejmowali się faktem, iż praktycznie cały hotel smacznie sobie śpi lub przynajmniej chciałby. Przestępując z nogi na nogę, zapukałam i zaczęłam gapić się w sufit, czekając aż ktoś mi otworzy. Nie doczekałam się tego, więc powtórzyłam czynność. Zaczęłam w myślach odliczać sekundy, a kiedy doszłam do dwudziestu, brązowe drzwi się uchyliły i ujrzałam w nich Zayna, który wydał się trochę zaskoczony moim widokiem. Nie ma się, co dziwić, w końcu wyglądałam dość… zabawnie.
- Ach, to ty – Uśmiechnął się, przyglądając mi się.
- Tak. Wiem, wyglądam jak… - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wyglądasz ładnie.
Ten człowiek cholernie mnie onieśmielał. Spaliłam buraka i spojrzałam gdzieś w bok, a on zaśmiał się cicho.
- Mam nadzieję, że nie czekasz tu z byt długo? – spytał, otwierając drzwi na tyle, bym mogła wejść. - W środku jest dość głośno.
- Zdążyłam dwa razy zapukać, to chyba nie bardzo długo – wyjaśniłam, mijając go.
- Ale fajne! – pisnął uradowany, zakładając mi kaptur od mojego kombinezonu na głowę. Były na nim naszyte dwa kocie ucha. – Teraz wyglądasz jeszcze ładniej – skomentował, bo obejrzeniu mnie z przodu.
- Dzięki – mruknęłam cicho znów się rumieniąc.
- O, nasza fanka przyszła! – usłyszałam krzyk Harrego, a po chwili ujrzałam go przed sobą, gdyż odepchnął Zayna na bok, a on biedny się wywalił. – Co ty masz na sobie?!
- Ym… Kombinezon? – zapytałam, sama oglądając swój strój.
- Świetne! – pisnął jak małe dziecko, chwytając za moje kocie uszy i delikatnie je szarpiąc. – Też chcę taki! Lou, kupisz mi? – Obejrzał się i spojrzał błagalnym wzrokiem na Tomlinsona, który razem z Liamem wytrzeszczał na mnie oczy. Niall przestał nawet jeść kanapkę, którą trzymał w rękach i wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami, z których wystawał mu kawałek sałaty. Wybuchłam śmiechem.
- Co wam? – zapytałam, nie pojmując ich reakcji. - Patrzycie na mnie jak na kosmitę.
- Raczej seksowną kosmitkę – poprawił mnie Harry, poruszając zabawnie brwiami. Zaśmiałam się jeszcze raz, uderzając go lekko w ramię i zrobiłam parę kroków w głąb pokoju. Rozejrzałam się po, jak się okazało, czymś w rodzaju salonu, w którym panował lekki nieporządek. W sumie, nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że z nich bałaganiarze. A w zasadzie to wyglądało to jak…
- Czyżby bitwa na poduszki? – Wypowiadając powoli te słowa, spojrzałam po kolei na każdego z nich.
Jeden po drugim zaczęli się uśmiechać i spojrzeli po sobie. Wiedziałam, co to oznacza. Szybkim ruchem chwyciłam jedną z wielkich poduszek leżących na ziemi i chwilę potem osłaniałam się już przed ich ciosami, co któryś raz także je im zadając.
To było cudowne uczucie. Ta lekkość, swoboda, ale też adrenalina.
W tamtej chwili czułam się szczęśliwa.
I Bogu dzięki!
Czasem trudno było mi och zrozumieć, szczególnie Nialla przez jego irlandzki akcent, ale poza tym dawałam radę.
Ku radości wszystkich i to nieskrywanej, okazało się, że mieszkamy w tym samym hotelu, co oznaczało więcej wspólnie spędzonego czasu. Podjeżdżając pod budynek, chłopcy odetchnęli z ulgą, a ja spojrzałam na nich pytającym wzrokiem.
- Zero paparazzi – wyjaśnili chórem, następnie wybuchając śmiechem.
Przepuścili mnie, jako pierwszą, za co podziękowałam im uśmiechem, a później zaklinowaliśmy się w odrzwiach obrotowych, co ściśnięci jak szprotki w puszce skomentowaliśmy śmiechem. Chwilę zajęło nam wydostanie się z ‘pułapki’, a kiedy byliśmy już wolni, podeszłam do recepcji wziąć klucz do swojego pokoju. Oni postąpili tak samo.
- Apartament, jak mniemam? – zapytałam, kiedy znaleźliśmy się już w windzie. Wcisnęłam guzik z odpowiednim numerem piętra, na co spojrzeli po sobie, a potem tak jakoś groźnie na mnie. Lekko zdezorientowana zaczęłam rozglądać się na boki.
- No co? Co się stało?
- Chyba nie myślisz, że damy ci iść do pokoju? – odezwał się poważnym tonem Louis. - Idziesz do nas!
Zaskoczenie spotkało mnie już po raz kolejny tego wieczoru. Już dawno zapomniałam o moim zmęczeniu, nie obchodziło mnie nawet, która jest godzina.
- A mogę się tylko przebrać w coś innego? – Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- Pewnie – odparł Zayn, który do tej pory jakoś niezbyt dużo się odzywał. Winda zatrzymała się, a drzwi się otwarły. Wyszłam na korytarz. – Czekamy w 222 na ostatnim piętrze! – krzyknął jeszcze za mną, a ja biegiem ruszyłam do pokoju.
Stałam pod pokojem o numerze 222 już dłuższą chwilę. Po raz kolejny zlustrowałam szybko swój strój, a konkretniej fioletowe ‘śpiochy dla dorosłych’, w których zwykli chodzić chłopcy i moje ukochane papucie, założone na nogi. Zaczęłam rozważać powrót do pokoju i zmianę ich na coś innego, jednak zaraz z tego zrezygnowałam. Było luźno i dość naturalnie, po prostu normalnie. Byłam sobą.
Zza drzwi dobiegały wesołe śmiechy, krzyki i rozmowy. Chłopcy widocznie niezbyt przejmowali się faktem, iż praktycznie cały hotel smacznie sobie śpi lub przynajmniej chciałby. Przestępując z nogi na nogę, zapukałam i zaczęłam gapić się w sufit, czekając aż ktoś mi otworzy. Nie doczekałam się tego, więc powtórzyłam czynność. Zaczęłam w myślach odliczać sekundy, a kiedy doszłam do dwudziestu, brązowe drzwi się uchyliły i ujrzałam w nich Zayna, który wydał się trochę zaskoczony moim widokiem. Nie ma się, co dziwić, w końcu wyglądałam dość… zabawnie.
- Ach, to ty – Uśmiechnął się, przyglądając mi się.
- Tak. Wiem, wyglądam jak… - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wyglądasz ładnie.
Ten człowiek cholernie mnie onieśmielał. Spaliłam buraka i spojrzałam gdzieś w bok, a on zaśmiał się cicho.
- Mam nadzieję, że nie czekasz tu z byt długo? – spytał, otwierając drzwi na tyle, bym mogła wejść. - W środku jest dość głośno.
- Zdążyłam dwa razy zapukać, to chyba nie bardzo długo – wyjaśniłam, mijając go.
- Ale fajne! – pisnął uradowany, zakładając mi kaptur od mojego kombinezonu na głowę. Były na nim naszyte dwa kocie ucha. – Teraz wyglądasz jeszcze ładniej – skomentował, bo obejrzeniu mnie z przodu.
- Dzięki – mruknęłam cicho znów się rumieniąc.
- O, nasza fanka przyszła! – usłyszałam krzyk Harrego, a po chwili ujrzałam go przed sobą, gdyż odepchnął Zayna na bok, a on biedny się wywalił. – Co ty masz na sobie?!
- Ym… Kombinezon? – zapytałam, sama oglądając swój strój.
- Świetne! – pisnął jak małe dziecko, chwytając za moje kocie uszy i delikatnie je szarpiąc. – Też chcę taki! Lou, kupisz mi? – Obejrzał się i spojrzał błagalnym wzrokiem na Tomlinsona, który razem z Liamem wytrzeszczał na mnie oczy. Niall przestał nawet jeść kanapkę, którą trzymał w rękach i wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami, z których wystawał mu kawałek sałaty. Wybuchłam śmiechem.
- Co wam? – zapytałam, nie pojmując ich reakcji. - Patrzycie na mnie jak na kosmitę.
- Raczej seksowną kosmitkę – poprawił mnie Harry, poruszając zabawnie brwiami. Zaśmiałam się jeszcze raz, uderzając go lekko w ramię i zrobiłam parę kroków w głąb pokoju. Rozejrzałam się po, jak się okazało, czymś w rodzaju salonu, w którym panował lekki nieporządek. W sumie, nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że z nich bałaganiarze. A w zasadzie to wyglądało to jak…
- Czyżby bitwa na poduszki? – Wypowiadając powoli te słowa, spojrzałam po kolei na każdego z nich.
Jeden po drugim zaczęli się uśmiechać i spojrzeli po sobie. Wiedziałam, co to oznacza. Szybkim ruchem chwyciłam jedną z wielkich poduszek leżących na ziemi i chwilę potem osłaniałam się już przed ich ciosami, co któryś raz także je im zadając.
To było cudowne uczucie. Ta lekkość, swoboda, ale też adrenalina.
W tamtej chwili czułam się szczęśliwa.
***
Na początku chciałabym zadedykować ten rozdział @Julia_loves_1D ;] Następnie podziękować wszystkim, którzy pozostawili komentarze pod poprzednim rozdziałem. ZMIAŻDŻYLIŚCIE MNIE ICH ILOŚCIĄ! Specjalne podziękowania dla @CuteHoopy, która się do tego szczególnie przyczyniła <3
Słuchaliście Malikowej Audycji Radiowej?! Ja się cieszę, że ją przeżyłam, bo ciężko było... XD Piękny początek, przebieg i koniec. Ale 'Tell Me A Lie' to był cios, po którym do tej pory nie mogę się pozbierać... *_* Mam nadzieję, że teraz bez większych problemów napiszę rozdział szósty, a także kolejne! ;)
Co do tej notki, to średnio mi się podoba, nie wiem jak Wam... Liczę na opinie w komentarzach! :D
Kiedy NN? Nie mam pojęcia, bo mimo ferii, mam kilkanaście spraw na głowie i muszę zająć się nimi w pierwszej kolejności... Więc będziecie mieli NIESPODZIANKĘ :)