Na dworzec w Berlinie dotarłam akurat w porze obiadowej. Nietrudno było się tu zgubić i aż dziękowałam w duchu, że to nie mój pierwszy raz tutaj i wiedziałam, w którą stronę powinnam się udać. Dwugodzinne spóźnienie popsuło mi trochę humor, a dodatkowo zdążyłam zgłodnieć, mimo to, uśmiechnęłam się lekko pod nosem, bo w końcu byłam już prawie na miejscu. Teraz wystarczyło tylko dostać się do hotelu.
Ruszyłam przed siebie, starając się grzecznie wymijać innych podróżnych. Każdy szedł jednak w inną stronę, rozpychając się, a moja duża walizka nie ułatwiała mi w żaden sposób poruszania się w tłumie. Moja uprzejmość przynosiła mi same straty, więc i ja zaczęłam chamsko pchać się do przodu. Zdecydowałam, że nie będę się też nigdzie zatrzymać i zamówię jedzenie do hotelowego pokoju, a zaciskając zęby skierowałam się ku wyjściu z ogromnego budynku.
Po wydostaniu się na zewnątrz, jakimś cudem złapałam wolną taksówkę, w której niedługo potem siedziałam, mknąc ulicami miasta. W drodze zamieniłam z kierowcą kilka zdań, które niekoniecznie dotyczyły tego, gdzie miał mnie zawieść, a kiedy znaleźliśmy się u celu, podziękowałam za wyciągnięcie mojej walizki z bagażnika i grzecznie się pożegnałam. Chwilę później torbę przejął boy hotelowy, a ja skinęłam mu głową uśmiechając się delikatnie i ruszyłam do wejścia.
Lobby, w którym się znalazłam przepełnione było przepychem i nowoczesnością. Był to całkiem porządny hotel, z czego się bardzo cieszyłam i dziękowałam w myślach ojcu, za to, że właśnie tu dokonał rezerwacji. Zameldowałam się w recepcji i odebrałam klucz do pokoju, do którego przyczepiony był brelok w postaci cienkiej blaszki z wyrytym numerkiem. Zerknęłam na niego przelotnie, czekając na windę, dzięki której niedługo potem znalazłam się na właściwym piętrze, a później przed właściwymi drzwiami. Weszłam do środka, od razu się rozglądając. Mój bagaż dotarł praktycznie zaraz za mną, więc podziękowałam szybko i zamknęłam za mężczyzną drzwi. Od razu rzuciłam się na wielkie małżeńskie loże, które było jednak tylko i wyłącznie dla mnie. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam jak zapadam się w miękkiej i pachnącej pościeli. Nie leżałam jednak długo, bo chwilę potem podniosłam się i sięgnęłam po telefon, by zamówić posiłek.
Kiedy zjadłam pyszny obiad, postanowiłam wybrać się do centrum handlowego, które było bliżej, niż sądziłam. Odświeżyłam się szybko i po upływie około trzydziestu minut, buszowałam już w sklepach. Chętnie wybrałabym się na jakiś spacer, jednak nie zamierzałam sama włóczyć się po mieście, szczególnie, że nienajlepiej znałam okolicę, a dodatkowo robiło się już późno.
W całym pasażu także było mnóstwo ludzi. Z torbą zapełnioną kilkoma ciekawszymi ciuszkami i dodatkami, usiadłam w fotelu przy stoliku z zakupioną chwilę wcześniej gorącą czekoladą i donutem w fioletowym lukrze.
Zjadłam ciastko, rozkoszując się jego smakiem, a gdy wypiłam cały napój ruszyłam do kolejnego sklepu, gdzie wpadła mi w ręce śliczna apaszka.
Miałam już wracać, ale zdecydowałam, że zajdę jeszcze do perfumerii. Zaczęłam sunąć wzrokiem po półkach w poszukiwaniu tego jednego zapachu. Wreszcie mój wzrok napotkał znany z tak wielu zdjęć flakonik oraz pudełko.
Someday.
Delikatnie chwyciłam buteleczkę i spryskałam nadgarstek, następnie odstawiając ją na miejsce. Zamachała parę razy ręką, a później podstawiłam ją sobie pod nos i wciągnęłam powietrze. Pachniały dokładnie jak próbka, którą miałam okazję kilka razy wcześniej powąchać – słodko i magicznie.
Chwilę potem usłyszałam jak ktoś za mną mówi coś po angielsku. Widocznie do mnie.
- Słucham? – zapytałam, obracając się, gdyż nie usłyszałam, co ten ktoś powiedział.
Ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka z szerokim uśmiechem i jasną blond czupryną w lekkim nieładzie, ubranego w czarną bluzę z kapturem, który miał założony na głowę, jeansy i Supry pasujące kolorem do reszty stroju.
Znałam tę twarz. I to bardzo dobrze.
- Jesteś Niall. Z One Direction – powiedziałam, ukrywając swoje zaskoczenie i posyłając mu lekki uśmiech.
- To ja – odparł wesoło. – Mogę powąchać? – spytał, wskazując ruchem głowy na flakonik z perfumami, na który także spojrzałam.
- Pewnie. – Podsunęłam mu swój nadgarstek pod nos.
- Pasują ci. Powinnaś je kupić – przyznał, po raz kolejny się uśmiechając. Podziękowałam mu miło i odstawiłam perfumy na miejsce, chwytając z pułki dwa zapakowane pudełka.
- Miałam taki zamiar jeszcze zanim tu weszłam – wyznałam, śmiejąc się.
W tym momencie rozdzwonił się jego telefon. Wyjął go szybko z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Och… - mruknął pod nosem. – Niestety muszę już iść. Miło było, cześć! – Odwrócił się i machając mi jeszcze ręką, wybiegł ze sklepu.
Stałam chwilę wpatrzona w miejsce, w którym przed chwilą zniknął. Potem uśmiechnęłam się już po raz kolejny tego dnia, gdyż to dziwne spotkanie poprawiło mi humor. Ruszyłam do kasy by zapłacić za zapachy.
No i okazało się też, że moja teoria okazała się prawdziwa.
Niall Horan zdecydowanie był uroczym wariatem.
Ruszyłam przed siebie, starając się grzecznie wymijać innych podróżnych. Każdy szedł jednak w inną stronę, rozpychając się, a moja duża walizka nie ułatwiała mi w żaden sposób poruszania się w tłumie. Moja uprzejmość przynosiła mi same straty, więc i ja zaczęłam chamsko pchać się do przodu. Zdecydowałam, że nie będę się też nigdzie zatrzymać i zamówię jedzenie do hotelowego pokoju, a zaciskając zęby skierowałam się ku wyjściu z ogromnego budynku.
Po wydostaniu się na zewnątrz, jakimś cudem złapałam wolną taksówkę, w której niedługo potem siedziałam, mknąc ulicami miasta. W drodze zamieniłam z kierowcą kilka zdań, które niekoniecznie dotyczyły tego, gdzie miał mnie zawieść, a kiedy znaleźliśmy się u celu, podziękowałam za wyciągnięcie mojej walizki z bagażnika i grzecznie się pożegnałam. Chwilę później torbę przejął boy hotelowy, a ja skinęłam mu głową uśmiechając się delikatnie i ruszyłam do wejścia.
Lobby, w którym się znalazłam przepełnione było przepychem i nowoczesnością. Był to całkiem porządny hotel, z czego się bardzo cieszyłam i dziękowałam w myślach ojcu, za to, że właśnie tu dokonał rezerwacji. Zameldowałam się w recepcji i odebrałam klucz do pokoju, do którego przyczepiony był brelok w postaci cienkiej blaszki z wyrytym numerkiem. Zerknęłam na niego przelotnie, czekając na windę, dzięki której niedługo potem znalazłam się na właściwym piętrze, a później przed właściwymi drzwiami. Weszłam do środka, od razu się rozglądając. Mój bagaż dotarł praktycznie zaraz za mną, więc podziękowałam szybko i zamknęłam za mężczyzną drzwi. Od razu rzuciłam się na wielkie małżeńskie loże, które było jednak tylko i wyłącznie dla mnie. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam jak zapadam się w miękkiej i pachnącej pościeli. Nie leżałam jednak długo, bo chwilę potem podniosłam się i sięgnęłam po telefon, by zamówić posiłek.
Kiedy zjadłam pyszny obiad, postanowiłam wybrać się do centrum handlowego, które było bliżej, niż sądziłam. Odświeżyłam się szybko i po upływie około trzydziestu minut, buszowałam już w sklepach. Chętnie wybrałabym się na jakiś spacer, jednak nie zamierzałam sama włóczyć się po mieście, szczególnie, że nienajlepiej znałam okolicę, a dodatkowo robiło się już późno.
W całym pasażu także było mnóstwo ludzi. Z torbą zapełnioną kilkoma ciekawszymi ciuszkami i dodatkami, usiadłam w fotelu przy stoliku z zakupioną chwilę wcześniej gorącą czekoladą i donutem w fioletowym lukrze.
Zjadłam ciastko, rozkoszując się jego smakiem, a gdy wypiłam cały napój ruszyłam do kolejnego sklepu, gdzie wpadła mi w ręce śliczna apaszka.
Miałam już wracać, ale zdecydowałam, że zajdę jeszcze do perfumerii. Zaczęłam sunąć wzrokiem po półkach w poszukiwaniu tego jednego zapachu. Wreszcie mój wzrok napotkał znany z tak wielu zdjęć flakonik oraz pudełko.
Someday.
Delikatnie chwyciłam buteleczkę i spryskałam nadgarstek, następnie odstawiając ją na miejsce. Zamachała parę razy ręką, a później podstawiłam ją sobie pod nos i wciągnęłam powietrze. Pachniały dokładnie jak próbka, którą miałam okazję kilka razy wcześniej powąchać – słodko i magicznie.
Chwilę potem usłyszałam jak ktoś za mną mówi coś po angielsku. Widocznie do mnie.
- Słucham? – zapytałam, obracając się, gdyż nie usłyszałam, co ten ktoś powiedział.
Ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka z szerokim uśmiechem i jasną blond czupryną w lekkim nieładzie, ubranego w czarną bluzę z kapturem, który miał założony na głowę, jeansy i Supry pasujące kolorem do reszty stroju.
Znałam tę twarz. I to bardzo dobrze.
- Jesteś Niall. Z One Direction – powiedziałam, ukrywając swoje zaskoczenie i posyłając mu lekki uśmiech.
- To ja – odparł wesoło. – Mogę powąchać? – spytał, wskazując ruchem głowy na flakonik z perfumami, na który także spojrzałam.
- Pewnie. – Podsunęłam mu swój nadgarstek pod nos.
- Pasują ci. Powinnaś je kupić – przyznał, po raz kolejny się uśmiechając. Podziękowałam mu miło i odstawiłam perfumy na miejsce, chwytając z pułki dwa zapakowane pudełka.
- Miałam taki zamiar jeszcze zanim tu weszłam – wyznałam, śmiejąc się.
W tym momencie rozdzwonił się jego telefon. Wyjął go szybko z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Och… - mruknął pod nosem. – Niestety muszę już iść. Miło było, cześć! – Odwrócił się i machając mi jeszcze ręką, wybiegł ze sklepu.
Stałam chwilę wpatrzona w miejsce, w którym przed chwilą zniknął. Potem uśmiechnęłam się już po raz kolejny tego dnia, gdyż to dziwne spotkanie poprawiło mi humor. Ruszyłam do kasy by zapłacić za zapachy.
No i okazało się też, że moja teoria okazała się prawdziwa.
Niall Horan zdecydowanie był uroczym wariatem.
***
No i oto jest rozdział pierwszy, mam nadzieję, że się Wam podoba :) Liczę na komentarze :D
Specjalne podziękowanie dla mojej przyjaciółki Naki, za wymyślenie imienia i nazwiska bohaterce. Love U! <3
i love u too !
OdpowiedzUsuńone jest zajebisty i życzę powodzenia przy następnych ;D
~Naki
świetny :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie :) Czekam na więcej ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://the--story-of-love.blogspot.com/ :) x
Aaaa, świetny! O wiele lepszy od mojego :< I od razu tak Niall, zapowiada się ciekawie! <3 Czekam na next ;) ;***
OdpowiedzUsuńdobry początek ♥
OdpowiedzUsuńSuper super super! Chociaż nie lubie 1D to już mi sie podoba blog! Rewelacja! Informuj mnie na tt : @evelinelovejb
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥ Powiadamiasz na tt.? Jakby co to informuj : @SpoonsAndCarrot
OdpowiedzUsuńNo to zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałabym się, że może ona spotkać Nialla i to jeszcze w takich okolicznościach. Podoba mi się! Oryginalnie! Świetny rozdział, czekam na kolejny! <3 [help-me-see]
OdpowiedzUsuńwow, bardzo ciekawie się zapowiada ;D podoba mi się też twój styl pisania ;D świetny rozdział, czekam na następny ;) [btr-here-with-me]
OdpowiedzUsuń@Kramel97
mimo, że żywcem śpie, całkiem mnie to wciągnęło :D <3 czytam następne<3
OdpowiedzUsuńBoskiiii !! <33
OdpowiedzUsuńCZYTAM WŁAŚNIE PIERWSZE OPOWIADANIE, KTÓRE "NIE" DZIEJE SIĘ W LODYNIE. NORMALNIE JESTEM MILE ZASKOCZONA, NIE ŻEBY COŚ. PODOBA MI SIĘ I TO BARDZOO ;D NIALL TO TAKI BOSKI FACET, ŻE AH MIACH I MRR AA I FAP FAP FAP ;] + MAM NADZIEJĘ APRIL, ŻE CIASTKO BYŁO DOBRE ^^
OdpowiedzUsuńAch, i skoro będę czytała od początku, to mogę ci trochę pomóc i wyłapać stare literówki, jeśli chcesz je poprawić. Daj znać, czy mam ci o nich mówić.
OdpowiedzUsuńaa normalnie mega rozdział i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń