'To jest o tym, co może przytrafić się tak naprawdę każdemu z nas.'

niedziela, 22 kwietnia 2012

Fourteen

PROSZĘ WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW O POŚWIĘCENIE KILKU MINUT WIĘCEJ I PRZECZYTANIE TEGO:
Tak, więc, dziś zaczynamy niejako 'od tyłu'... Chcę mieć po prostu pewność, że to przeczytacie (bo mam nadzieję, że to zrobicie).
Jak już zapewne zauważyliście, pod tytułem bloga widnieje napis 'BLOG ZAWIESZONY'. I to jest właśnie zła wiadomość, którą chcę Wam przekazać... Zawieszam. Naprawdę nie chciałam tego zrobić, ale moja sytuacja mnie wręcz do tego zmusza. Muszę poukładać trochę spraw w życiu i się wreszcie ogarnąć, bo inaczej będzie jeszcze gorzej... A blog niejako staje mi na drodze. Absolutnie NIE KOŃCZĘ TEJ HISTORII, nawet nie ma o tym mowy, bo chcę w końcu jakąś moją fantazję dociągnąć do samego końca... :) Poza tym to opowiadanie, ten blog, no i oczywiście Wy, to wszystko jest dla mnie zbyt ważne, żeby z tego zrezygnować. Jestem prawie pewna, że mimo, iż pisanie odsunę na bok, zdarzą mi się momenty, kiedy po prostu chwycę kartkę i długopis, czy otworzę odpowiedni plik w Wordzie i zacznę zwyczajnie dalej coś skrobać.
A teraz coś, nad czym z pewnością się zastanawiacie: KIEDY WRÓCĘ? Nie wiem, naprawdę nie wiem i nie umiem Wam powiedzieć... Może moja nieobecność będzie trwała dwa tygodnie? Może trzy albo i miesiąc? Półtora miesiąca? Początkowo zastanawiałam się nad zawieszeniem aż do końca roku szkolnego, jednak to zdecydowanie zbyt długo i sama bym tyle nie wytrzymała ;d
Zdecydowałam się 'odejść w wielkim stylu', dodając Wam wcześniej czternasty rozdział, który, nie powiem, całkiem mi się podoba. Obiecuję, że postaram się wrócić jak najprędzej z porcją kolejnych notek, stworzonych z wkładem całego mojego serca i mnóstwa energii. Nie zawiodę Was.
A kończąc już, liczę na zrozumienie z Waszej strony, bo z pewnością nie tylko ja mam problemy... Dziękuję Wam i, co ważniejsze, PRZEPRASZAM.

PS Wybaczcie ewentualne błędy, nie miałam czasu już sprawdzić tego rozdziału <3

***
 
Dopiero słysząc samą siebie, zorientowałam się, że głos mi się łamał. Zasłoniłam usta ręką, przebiegając wzrokiem po twarzach obecnych i przykucnęłam, zaciskając mocno powieki.
Nie rycz, idiotko, nie rycz!
Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nagle poczułam gdzieś wewnątrz szarpnięcie, jakby ktoś rozrywał mnie od środka. Okropne uczucie.
Słysząc głos Nialla i czując na plecach jego rękę, stanęłam z powrotem na nogi. Udało mi się powstrzymać łzy.
- I’m alright – szepnęłam jak najpewniej mogłam, rzucając mu przelotne spojrzenie. – Moglibyście też pójść…? – Spojrzałam jeszcze na Lou i Hazzę.
Tylko Tomlinson był na tyle inteligentny, by zrozumieć, o co mi chodziło. Chwycił dwójkę przyjaciół na ręce, krzycząc ‘Idziemy szukać marchwi!’. Oglądałam, jak ciągnie ich na zaplecze, z lekko uniesioną brwią, dopóki nie zniknęli z mojego pola widzenia, a dopiero wtedy, biorąc kolejny głęboki wdech, obróciłam się do pozostałej dwójki. Wcale nie pomagały mi ich wyczekujące spojrzenia.
- Wiesz… Może usiądź, bo chyba zaraz się przewrócisz… - Niepewnie odezwał się Zayn, podnosząc z miejsca, widocznie, chcąc mi pomóc.
- Siadaj – syknęłam, wbijając w niego wzrok, a ten posłusznie wykonał polecenie. – Sama umiem usiąść.
Powoli spoczęłam na miejscu, które jeszcze chwilę temu zajmował Louie. Otworzywszy oczy, ujrzałam lekko kpiącą minę Liama, który wygodnie rozciągnął się w fotelu, krzyżując ręce na piersi.
- No więc…? – ponaglił mnie. Zacisnęłam zęby.
- Tak naprawdę… Nie wiem, co mam wam powiedzieć – westchnęłam, pochylając się lekko do przodu. – Sądziłam, że będę musiała się jeszcze trochę natrudzić, by was znaleźć… A nie, ze spotkamy się praktycznie od razu po moim przyjeździe. – Skrzywiłam się lekko, podnosząc wzrok. Zobaczyłam jak Zayn otwiera usta, by coś powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić, bo to nie two-
- Nie wiem, po co tu w ogóle przyjechałaś. – Wszedł mu w słowo Liam, ironicznie się uśmiechając, a Muzułmanin spiorunował go wzrokiem.
 Co się do cholery dzieje…?!
Patrzyłam na to z szeroko otwartymi oczami.
- Mógłbyś być trochę milszy? – poprosił szorstkim tonem Malik.
- Chyba raczej nie – odparł Payne, nie patrząc na niego.
- Przestańcie… - szepnęłam, jednak oni zdawali się mnie nie słyszeć, dalej docinając sobie nawzajem.
To jakieś żarty…
- Zayn, wyjdź – syknęłam w stronę czarnowłosego, jednak nie doczekawszy się reakcji, kopnęłam go w kostkę. – Wyjdź – powtórzyłam trochę głośniej.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale widząc zapewne moją minę, powolnym ruchem podniósł się z kremowego fotela.
- Jeśli spróbujesz ją jeszcze raz obrazić to… - zaczął, wskazując palcem na przyjaciela, choć chyba nie można było ich chwilowo określać tym mianem.
- Powiedziałam WYJDŹ, Malik! – Tym razem krzyknęłam, uderzając ręką w stolik.
Auć. Zabolało.

~*~

Ostrzejsza niż sądziłem.
Zdecydowanie.
Zaskoczyło mnie zachowanie tej pozornie delikatnej dziewczyny, jednak starałem się zachować kamienną twarz, nie dając tego po sobie poznać. Wbiłem w nią wzrok oczekując kolejnego ruchu po tym, jak wywaliła stąd Zayna, a ten chcąc czy nie, musiał wyjść.
Tym razem w jej oczach dostrzegłem jakąś nutkę zdecydowania. Widocznie przy Maliku coś ją powstrzymywało i dopiero teraz mogła swobodniej działać.
Czekałem.
- Wiesz… Z jednej strony wmawiam sobie, że wiem, czemu mnie tak nienawidzisz. - Zaczęła swój monolog, a ja zamieniłem się w słuch. - I chyba wolę się tej wersji trzymać. A z drugiej strony tak naprawdę nie mam bladego pojęcia, czemu…
Wierz mi, sam chciałbym to wiedzieć.
- Nie będę się w to zagłębiać. A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, przyjechałam tu, by pogodzić dwójkę wspaniałych przyjaciół, którzy posprzeczali się, gdyż ja nieświadomie i niepotrzebnie wpieprzyłam się w ich życie. I teraz zamierzam naprawić swoje błędy.
Wydawała się naprawdę wierzyć w sens swoich słów; była zdeterminowana. Chciała wszystko odkręcić, jednak jak zamierzała to niby zrobić? Jak, jeśli, do cholery, ON już się w NIEJ…
…zakochał?
O ile nie oni obaj.
- Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak okropnie się teraz czuję, Liam.
Wzdrygnąłem się na dźwięk swojego imienia, uświadamiając sobie, że na chwilę odpłynąłem.
Dużo mnie ominęło?
- Bo zdałam sobie sprawę, że rozwalam wam zespół. Mój ulubiony zespół… Sama go niszczę. To… okropne. – Głos zaczął jej drżeć, tak jak i jej sylwetka.
Tknęło mnie coś.
Tak nagle.
Po prostu.
Pękłem.
Odpadłem zupełnie, gdy zobaczyłem na jej twarzy łzy. Znów mnie zaskoczyła. Tym razem na tyle, bym mógł tylko siedzieć w miejscu i patrzeć, nie wiedząc, co zrobić. Schowała twarz w dłoniach.
- Nie chciałam tego, słyszysz…? – wyszeptała, pociągając nosem. – Ja jestem okropna. Nie mam prawa nazywać siebie Directionerką…
- Przestań.
Powiedziałem to nieświadomie i dopiero po chwili zorientowałem się, co zrobiłem. Dziewczyna wpatrywała się już we mnie z niedowierzaniem.
Teraz nie mogę się już z tego wycofać.
- To… To nie tak. To nie ty… Tylko ja. – Podniosłem się z siedzenia, następnie kucając przy jej fotelu. Dygotałem lekko. – Ty w zasadzie… nic nie zrobiłaś – powiedziałem, kręcąc głową. – Przepraszam, że przeze mnie…
- Nie mnie przepraszaj. Tylko Zayna – przerwała mi. Mówiła już normalnie. – Pogódźcie się. Już.
Zanim dobrze zorientowałem się w sytuacji, opuściła lokal.
Wybiegła na deszcz.

~*~

Sama nie wiedziałam, dokąd zmierzam. Po prostu obrałam pierwszy lepszy kierunku i starałam się go w jakiś sposób trzymać. Biegłam przed siebie.
Idiotka. Przecież ty nie znasz tego miasta!
Fakt, nie znam go.
Zatrzymałam się, opierając o kamienny mur jednego z budynków. Przyległam do niego całym ciałem, jakby próbując ukryć się w ten sposób przed spadającymi z nieba, wielkimi kroplami wody. Ale po co? Już i tak byłam całkowicie przemoczona. Po dłuższej chwili łapczywego nabierania powietrza, zorientowałam się, że drżę z zimna. Osunęłam się po chłodnym murze na ziemię i objęłam rękami. Niepewnie rozglądnęłam się na boki.
Otaczała mnie tylko cisza i ciemność. Przez ostatnie łzy, które miałam w oczach, dostrzegłam konkury poszczególnych budynków, które jednak najpiękniej nie wyglądały. Światło stojącej nieopodal latarni migało, dodając otoczeniu pewnej grozy.
Dobrze, że chociaż się pali…
Nagle zgasło. Tak po prostu.
Jak na złość!
A ja aż wstrzymałam oddech.
Zacisnęłam powieki, skupiając się na wsłuchiwanie w dźwięki otoczenia. Zdecydowanie przeważał szum deszczu. Jednak pomiędzy wszystkimi innymi odgłosami zdołałam wychwycić coś jeszcze… Kroki.
Ostrożnie rozejrzałam się na boki i okazało się, że miałam rację. W moim kierunku ktoś szedł. I to w niepokojącym tempie.
Cholera.
Chwilę potem postać stała już obok.
- Nie rób mi krzywdy – szepnęłam wręcz błagalnie.

~*~

Siedziała kompletnie przemoczona na chodniku, kuląc się pod ścianą jednego z budynków, a dookoła panowały całkowite ciemności. Ostatnia stojąca w pobliżu latarnia, poszła widocznie w ślady reszty i także wysiadła.
Dobrze, że zdążyłem w porę za nią wybiec, bo nie przypuszczałbym, że dobiegnie aż tu.
Oddychając ciężko, stanąłem obok drobnej, zgarbionej sylwetki. Schylając się ku niej, usłyszałem, że coś mówi i chwilę zajęło mi dojęcie do tego, że było to ‘nie rób mi krzywdy’. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Gdybym chciał, żeby coś ci się stało, nie biegłbym za tobą taki kawał drogi – powiedziałem łagodnie, obejmując ją ramionami.
April momentalnie odżyła, unosząc gwałtownie głowę do góry.
- Niall? To ty? – zapytała ledwo słyszalnie.
- To ja – zapewniłem ją. – Co ci do głowy strzeliło, żeby uciekać? I to w taką pogodę?
- Ja…
- Nieważne. Chodźmy stąd.
Pomogłem jej wstać i okryłem swoją kurtką, następnie przytulając do siebie. Bijący od niej chłód był wręcz straszny.
- Aleś zmarzła. – Potarłem jej ramię.
- Trochę – odparła, pociągając nosem.
Chciałem jak najprędzej znaleźć się w domu. Razem z nią.

~*~

Wybiła dwudziesta trzecia. Jeszcze godzina do zamknięcia.
Nerwowo stukałam paznokciami w blat stolika, nie mogąc znaleźć sobie innego zajęcia. W tej chwili nie potrafiłam się na niczym skupić. Siedzący naprzeciw mnie Harry i Louis milczeli jak nigdy.
Westchnęłam cicho i w tym samym momencie poczułam wibracje trzymanego w ręce telefonu.
- Halo? – Odebrałam.
- Mam ją – odezwał się dobrze znany mi głos. – Jest cała, tylko trochę przemoknięta.
- Dzięki Bogu, Niall – szepnęłam, zakrywając usta.
- Zabieram ją do domu, jesteśmy już niedaleko… Są tam chłopcy?
Niezbyt podobał mi się ten pomysł, jednak po chwili stwierdziłam, że może tak będzie nawet lepiej.
- Louie i Harry tu są – odparłam, zerkając na wymienioną dwójkę. Siedzieli, nasłuchując, a na ich twarzach pojawiły się już uśmiechy. Słyszeli.
- Niech wezmą jej walizkę i wracają.
- Ale… - chciałam zaprotestować, jednak się powstrzymałam. – Pracuję do północy, więc z nimi nie przyjdę. Zabiorę ją jutro, dobrze?
- Zobaczymy – mruknął. – Już jesteśmy na zakręcie – oznajmił po chwili.
- Co miałeś na myśli? – zapytałam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi, gdyż pożegnał się krótko i rozłączył. Moment wpatrywałam się w ekran telefonu, a gdy podniosłam wzrok chłopcy stali już na nogach.
- No to na nas czas. – Harry zbliżył się do mnie, następnie przesuwając wargami po moim policzku. – Przykro mi, że dziś nie wyszło – szepnął i szybko się wyprostował, gdyż Tomlinson pojawił się z wielką walizką mojej przyjaciółki.
- Co ona tam ma? – zapytał, siłując się z torbą.
- Przypuszczam, ze ubrania. To w końcu April – zaśmiałam się cicho.
- O Jezu… - stęknął, na co razem ze Styles’em zareagowaliśmy śmiechem.
- Dacie radę we dwóch. Wierzę w was! – powiedziałam, by podnieść ich na duchu.
- Pewnie, ze tak – potwierdził Loczek, napinając mięśnie.
- Proszę, zaopiekujcie się nią, dobrze? – Uścisnęłam obu szybko na pożegnanie.
- Możesz na nas liczyć! – Tomlinson zasalutował szybko, a Harry tylko posłał mi uśmiech. Chwilę potem obaj razem z wielkim bagażem zniknęli w nocnych ciemnościach. 

***
Mam nadzieję, że rozdział nie jest zbyt zawiły i połapaliście się, co i jak :) Dedykowany @MsVictoriaS, z którą spędziłam dziś trochę czasu i której zawdzięczam poprawę humoru ;D POWODZENIA NA TESTACH BEBE ;*
DO 'ZOBACZENIA', mam nadzieję, NIEDŁUGO <3

A i jeszcze do @Dee_Directioner & @JBluvsBabycakes : NIE WAŻCIE MI SIĘ ZAWIESIĆ WASZYCH BLOGÓW, BO POZABIJAM!!! 

To tyle.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Thirteen

 - Liam, idioto, puść te cholerne drzwi! – darłem się na Payne’a, patrząc, jak Lou i Niall z trudem usiłują wyciągnąć go z jego sypialni. Ten zaś chwycił się klamki i za żadne skarby nie chciał jej puścić. – Zaraz nie dość, że wyrwiesz klamkę to drzwi z zawiasów też! – Zacząłem nerwowo machać rękami.
- Nigdzie nie idę! – pisnął cienkim głosem, co w jego wykonaniu wyszło dość dziwnie. Widziałem jak na twarzy Louisa pojawia się uśmiech i mimowolnie sam lekko uśmiechnąłem się pod nosem. Zza pleców usłyszałem głośne westchnienie.
- Mogę stąd iść? – mruknął znudzony Zayn, który przez cały czas opierał się o ścianę obok mnie, jedynie obserwując całą tą idiotyczną scenkę.
- Nigdzie nie idziesz! – pisnąłem zdenerwowany tym wszystkich, chwytając go za okryte jedną z jego ulubionych basebolówek ramię. – Zostajesz tu. – Spojrzałem na niego groźnie, na co tylko uniósł w górę brew i ponownie westchnął.
- Boże… Dałbyś już sobie spokój, Liam – rzucił od niechcenia po chwili, przewracając oczami i krzyżując ręce na piersi.
- Wziąłbyś przykład z Zayna. On przynajmniej zrozumiał, że z nami nie wygra! – powiedziałem, wskazując gestem ręki czarnowłosego, u którego na twarzy pierwszy raz od kilku dni zagościł cień uśmiechu.
Chyba, że się przewidziałem.
- Louie, użyj bardziej drastycznych metod – mruknąłem, opierając się o ścianę obok Muzułmanina.
Z lekkim rozbawieniem obserwowaliśmy, jak Tommo zaczyna najzwyczajniej w świecie łaskotać Liama, który już po chwili leżał zwinięty na podłodze. Następnie razem z Niallem chwycili go na nogi i pociągnęli przez korytarz. Ruszyłem za nimi cicho się śmiejąc i zerkając tylko przez ramię, czy Zayn także idzie. Niechętnie, ale szedł. Posłałem mu pocieszające spojrzenie.
- Tak więc, skoro jesteśmy już wszyscy… - zacząłem, jednaka nie dane mi było dokończyć.
- Idziemy na shake’a! Ja chcę shake’a! – krzyknął Niall. – Przez was nie byłem z Milkshake City od prawie tygodnia! A o Nando’s już nie wspomnę!
- No to już wiecie, gdzie idziemy – podsumowałem, wzruszając ramionami.
- Powiedziałem wam, że nigdzie nie idę – syknął Payne, wstając i zaczynając poprawiać ubrania.
- Obaj idziecie albo użyjemy… tego! – zagroził im Lou, wyciągając sam nie wiem skąd, włochate kajdanki. Razem z Niallem parsknęliśmy śmiechem, bo Zaynowi i Li do śmiechu zdecydowanie nie było.
- W moim przypadku się obędzie. – Czarnowłosy podniósł lekko ręce w poddańczym geście. – I nawet nie chcę wiedzieć, skąd to macie. – Kręcąc głową, stanął bliżej drzwi.
- Grzeczna mamusia! – Lou poklepał go po plecach. – A co z tobą, tato?
Krzywiąc się, Daddy spojrzał na każdego z nas po kolei, nawet Zayna obdarzając krótkim spojrzeniem.
- No, niech wam będzie.
Zaraz potem Niall wydał jakiś radosny okrzyk i jak z procy wystrzelił z domu. Śmiejąc się, wyszedłem za nim, a przez panujące już na dworze ciemności, potknąłem się na schodkach. Gdyby nie Louis, który w porę mnie złapał, wylądowałbym twarzą w żwirze.
- No pośpieszcie się! – Usłyszeliśmy wrzask zniecierpliwionego Horana, który stał już przy bramie, przebierając nogami.
- No, no, wygląda na to, że nam Nialler odżył – zaśmiał się Tommo.
- Dzięki – szepnąłem, tuląc go lekko i ciągnąc za Liamem i Zaynem, którzy także już nas wyprzedzili.

~*~

Sama nie wiedziałam do końca, co robię. I co w zasadzie zrobić zamierzałam. Wyruszałam bez żadnego planu, a za to z mnóstwem niewiadomych.
Wątpliwości pojawiły się dopiero, gdy siedziałam przypięta pasem w miękkim fotelu w maszynie unoszącej się już wysoko nad ziemią.
Odwrotu nie było.
Raz kozie śmierć.

~*~

Gdyby nie ruch panujący w barze, z pewnością chodziłabym tam i z powrotem, co chwilę nerwowo zerkając na zegar z krową. Tłum klientów jednak skutecznie odwracał moją uwagę od bombardujących mój umysł myśli.
Byłam podekscytowana, czego nie dało się ukryć, a radość wręcz mnie rozpierała, więc w rekordowym tempie realizowałam zamówienia.
W pewnym momencie lokal zaczął dziwnie pustoszeć. Klienci wychodzili po kolei, aż w końcu zrobiło się całkowicie pusto. Westchnęłam z ulgą, opierając się na ladzie i rozkoszując chwilą spokoju, zakłócaną jedynie dźwiękami telewizora z włączonym MTV.

Błagam, no szybciej…
Przestępując z nogi na nogę, piłam przygotowanego własnoręcznie shake’a. 1D shake’a.
Był… słodki. Zdecydowanie słodki.
Cholernie słodki.
Nawet za słodki…
Ale fanki One Direction go lubiły. W tym ja.
Cieszył się on ogromną popularnością. Jeszcze zanim wszedł do oferty, było o nim głośno. Dobrze pamiętam dzień jego ‘premiery’. Mieliśmy wtedy taki ruch, że…
Wzdrygnęłam się momentalnie, słysząc dźwięk otwieranych drzwi i brzęczenie małego, zawieszonego nad nimi dzwoneczka. Obejrzałam się przez ramię, na moment zastygając w miejscu.
Chwilę potem prawie rzuciłam kubkiem, następnie przemykając przejściem pod ladą i po paru sekundach stałam już przytulona do brunetki, która także zacisnęła swoje ręce wokół mnie.
- Dobrze cię widzieć! – szepnęłam, czując jak oczy zaczynają mnie piec.
- Ciebie też – zaśmiała się, odsuwając kawałek. – No nie mów, że będziesz ryczeć? – Spojrzała na mnie rozbawiona, a ja zaczęłam wachlować się po twarzy i szybko mrugać. Gdybym się rozpłakała, cały makijaż spłynąłby razem z łzami.
- Oj chodź tu. – Po tych słowach przytuliła mnie ponownie.

Siedziałyśmy w miękkich fotelach z nogami wyciągniętymi na małym stoliku z blatem w krowie łatki, głośno się śmiejąc i rozmawiając. Usta nie zamykały się nam nawet na małą chwilę. Męska część ekipy z Milkshake City zaszyła się na zapleczu, woląc nam nie przeszkadzać… I słusznie. Musiałam nacieszyć się przyjaciółką i w chwili obecnej nie zamierzałam z nikim się nią dzielić.
Brunetka kończyła pochłaniać już drugiego 1D shake’a i chyba wciąż było jej mało, więc instynktownie podniosłam się i przemknęłam za ladę, by przyszykować jej kolejnego.
- Co ty robisz? – Obejrzała się za mną lekko zaskoczona.
- Kolejnego szykuję – odparłam z uśmiechem. Zauważywszy, że widocznie chce zaprotestować, uciszyłam ją gestem ręki. – Nie marudź. Pij na zdrowie!
Wzruszyła ramionami i wróciła do picia.
- Jest cudny. Cholernie dobry! – Mówiąc to wręcz błogim tonem, prawie rozpłynęła się w fotelu. Widząc to, zachichotałam.
- Wiem, wiem! Pychotka.
Chwilę potem zobaczyłam jak podnosi się z fotela, a następnie wyrzuca pusty już kubeczek.
- Toaleta tam, gdzie była? – spytała poważnym tonem, stając obok mnie.
- No, z tego, co wiem, to się raczej nigdzie nie teleportowała od zeszłego roku – zaśmiałam się, a po chwili dziewczyna mi zawtórowała i zniknęła za drzwiami.
Zapanowała cisza, pośród której słychać było przyciszony wcześniej przeze mnie dźwięk telewizora i pracujące maszyny. Założyłam wieczko na kubek i włożyłam do środka rurkę, następnie odsuwając gotowego shake’a na bok.
Stałam w miejscu, oparta o blat przez parę kolejnych minut, a nie doczekawszy się powrotu przyjaciółki, chwyciłam napój i udałam się na zaplecze. Zastałam ją tam pochłoniętą w najlepsze rozmową z chłopakami.
- Przyjaciółko ma, jak mogłaś wystawić mnie dla facetów?! – zapytałam oburzona. – Za karę nie dostaniesz shake’a! – Tupnęłam nogą, krzyżując ręce na piersi.
- Nieee! – pisnęła zrozpaczona. – Wybacz mi, kochana! – Przytuliła mnie szybko. - I daj mi tego shake’a, głodna jestem.
- Jak Niall po prostu! - Złapałam się za głowę. Nie umiałam pojąć żadnego z tej dwójki. - Przecież dopiero, co skończyłaś poprzedniego… Jak wy to robicie?!
- No cóż, tak już bywa. Do tego trzeba być po prostu zajebistym. – Wzruszyła ramionami, wkładając rurkę do ust.

Po raz kolejny rozległ się dźwięk dzwoneczka, a drzwi do lokalu zaskrzypiały w charakterystyczny dla siebie sposób, obwieszczając przybycie nowych klientów. Chcąc czy nie chcą, musiałam, więc wrócić do pracy. Pocieszałam się myślą, że do zamknięcia zostało w sumie niewiele czasu i już niedługo będę mogła wrócić do domu. Szybko zerknęłam na dziewczynę, która znów była pochłonięta rozmową, lecz tym razem nie mogłam mieć o to pretensji. Ponownie zajęłam swoje stanowisko za ladą, uśmiechając się szeroko na widok przybyłych.
- Cześć, chłopaki, dawno was nie było!

~*~

Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że jestem sama z chłopakami, a chwilę potem postanowiłam stamtąd wyjść, nie chcą przeszkadzać im w papierkowej robocie, którą kończyli.
Popijając shake’a, ruszyłam w kierunku właściwej części lokalu, jednak przystanęłam przy przejściu, słysząc dobiegające z pomieszczenia głosy. Dziwnie znajome głosy.
Zmarszczyłam lekko brwi, następnie delikatnie wychylając się zza ściany. To, co zobaczyłam z początku lekko mnie zaskoczyło, jednak potem uśmiechnęłam się pod nosem. Blondyn stał przy ladzie, a pozostałą czwórkę jego towarzyszy dostrzegłam w tle, siedzącą przy jednym ze stolików.
W sumie, nie musze już przynajmniej szukać… Chociaż tyle.
W danej chwili chyba nie do końca byłam przygotowana na spotkanie i rozmowę. Biorąc jednak głęboki wdech, ruszyłam wolnym krokiem w kierunku przyjaciółki. Stając obok niej, objęłam ramieniem ją i spojrzałam na zszokowaną twarz chłopaka.
- A cóż to za flirty z moją Dee-Dee, co, Niall? – zapytałam go z lekko kpiącym uśmieszkiem, ponownie przysysając się do słomki.
Claudia spojrzała na mnie również widocznie lekko zaskoczona moją obecnością. Szczególnie w takim chwili.
- No to, o czym ja nie wiem, Cloudy? – Spojrzałam na nią, unosząc brew.
- Wiesz o wszystkim… - mruknęła niezbyt przekonująco, a na jej twarzy dostrzegłam cień rumieńców.
- Oj, my to już sobie potem pogadamy w cztery oczy. – Pogroziłam jej palcem.
- April, co ty tutaj robisz?
Obie jednocześnie obróciłyśmy głowy, kierując wzrok na Horana, który zdołał się w końcu otrząsnąć i odezwać.
- A no jestem, stoję, piję shake’a. – Jakby na potwierdzenie swoich słów, pomachałam mu kubkiem przed nosem. – I szykuję się na prawdopodobnie jedną z cięższych rozmów w moim życiu… - westchnęłam cicho, przygryzając wargę o zerkając na resztę One Direction.
Ich uwaga skupiona była oczywiście na nas od samego mojego wejścia. Siedzieli na swoich miejscach, także lekko zdezorientowani, jednak ogarnęli się zdecydowanie szybciej niż Niall. Liam widocznie niezadowolony marszczył brwi, spoglądając na mnie z wyczuwalną na kilometr niechęcią. Jego spojrzenie aż mówiło: ‘To wszystko przez ciebie’. By nie zacząć się krzywić, przesunęłam wzrokiem po Harrym i Louisie, z których twarzy w ciągu sekundy nie zdołałam nic wyczytać, by następnie zatrzymać się na Zaynie, który… No cóż. Jak zwykle prezentował się doskonale.
Idealnie ułożone na żel włosy, odpowiednio dobrane kolorystycznie i marką ubrania, które perfekcyjnie prezentowały się na nim, podkreślając szczupłą sylwetkę i szerokie ramiona, a do tego lekki zarost, który dodawał temu wszystkiemu specyficznego nieładu i sprawiał, że wyglądał jeszcze lepiej. Całość dopełnił delikatny, a jednocześnie szelmowski uśmiech, który pojawił się chwilę potem na jego twarzy oraz śmiejące się do mnie piwne oczy, w których byłam w stanie dostrzec lekki błysk, mimo dzielącej nas odległości. Aż miałam ochotę podejść i powąchać, czy pachnie równie wspaniale, jednak powstrzymałam się w porę, zagryzając usta.
- Dee, mogłabyś… na chwilę wyjść? – zwróciłam się do przyjaciółki, czując na sobie dość intensywne spojrzenie blondyna.
Niepewnie spojrzała na mnie i na chłopaków, a potem wzruszyła ramionami, zwyczajnie udając się na zaplecze. Ja za to wolnym krokiem ruszyłam do przejścia, przesunęłam się pod blatem, a potem skierowałam w stronę stolika, przy którym siedzieli. Niall stał jeszcze chwilę w miejscu, jednak, kiedy stanęłam nad chłopakami, dołączył do nich, stając obok.
Zerknęłam szybko na każdego z nich, nie umiejąc spojrzeć im w oczy szczególnie Zaynowi, który usiłował podłapać moje spojrzenie. Wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam, bardzo was przepraszam. Tak strasznie mi przykro…

***
No i oto jest 13! :D
Wstawiam rozdział w sumie na specjalne życzenie Claudii (@Klaudia_1DLove), która swoją drogą się w nim pojawia i to nie jako jakaś tam pralka czy lodówka haha ;p Dedykuję go właśnie jej, wspaniałej @JBluvsBabycake (za zdjęcie! *__*) & jej niesamowitej twórczości, mojej biednej chorej @MsVictoriaS (zdrowiej, bebe! <3) oraz kochanej, niezastąpionej, cudownej i zdolnej Emee, która ZDAŁA DZIŚ NA PRAWKO! I'M SO FUCKIN' PROUD OF YOU, MY BABY! <33
Notka specjalnie dłuższa, gdyż czekają mnie ciężkie dni i naprawdę nie wiem, kiedy zdołam napisać i wstawić fourteen... Będzie z tym problem ;o Mam jendak nadzieję, jakoś wytrzymacie do następnego ;) Osobiście uważam, że go trochę spieprzyłam... No, ale czekam na wasze opinie. A do tych którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem (oni wiedzą, że o nich chodzi! XD): JAK WIDAĆ, NIKT DO APRIL NIE PRZYJECHAŁ :D
Nie przeciągając już dłużej, idę jarać się fotkami 1D z Australii, udawać, że się uczę i może coś do 14 dopisać...
Do kolejnego!

piątek, 6 kwietnia 2012

Twelve

 
‘Żaden Directioner nie chce byście kłócili się między sobą. A co dopiero nie chciałby, by ta kłótnia była przez niego spowodowana... Wiesz jak bardzo mnie to boli? Okropnie. Przeokropnie.
 Proszę, pogódź się z Liamem i to jak najprędzej! Jeśli tego nie zrobisz, bądź pewny, że złożę Wam osobiście wizytę i inaczej porozmawiamy. Nie odzywaj się do mnie do czasu, kiedy między Wami nie będzie dobrze.’

~*~

Kolejne dni były straszne.
Praktycznie przez cały czas miałam w głowie rozmowę z Niallem, a to, o czym, się dowiedziałam, nie do końca do mnie docierało. Mimo to, wysłałam Malikowi wiadomość, z której nie mogłam się już wycofać.
Tak jest lepiej.
Na siłę próbowałam sobie to wbić do głowy, jednak wątpliwości wciąż powracały. Od czasu do czasu wymieniłam jedynie pojedyncze wiadomości z blondynem, by wiedzieć mniej więcej, co i jak. Jednak nic się nie zmieniło. Wciąż było tak samo…

Minęło pięć dni.
Westchnęłam głośno, odkładając na podłogę torby z nowo zakupionymi ubraniami i niezbyt zwinnym ruchem zdejmując z nóg buty. Nawet zakupy i zmniejszenie stanu konta o kilkaset złotych nie pomagały na poprawę humoru, a to oznaczało, że jest naprawdę źle. Wolnym krokiem udałam się do kuchni, gdzie z jednej z szafek wyjęłam paczkę zakupionych dnia poprzedniego ciastek, z którymi następnie udałam się do salonu przed telewizor, zabierając jeszcze po drodze tradycyjnie karton soku pomarańczowego i szklankę. Spędziłam na kanapie kolejne dwie godziny, bez celu zmieniając kanały i pochłaniając w tym czasie dwa opakowania słodyczy oraz wypijając połowę soku. Mój rekord to nie był.
Kiedy wreszcie zdecydowałam się ruszyć tyłek z miękkiej sofy, zabrałam się za wybór stroju na zakończenie roku szkolnego.
Trzeba się dobrze prezentować w ostatnim dniu.
Przy okazji poodcinałam metki z wszystkich nowych rzeczy i znalazłam każdej z nich odpowiednie miejsce w mojej garderobie. Robiło się coraz cieplej, więc niektóre z zimowych rzeczy, które miałam jeszcze na wierzchu, mogłam spokojnie schować, jednak niektóre trzeba było zostawić. W końcu z pogodą u nas nigdy nic nie wiadomo, o czym przekonałam się ostatnio. W piątek było słonecznie, lecz wiał wiatr, w sobotę i niedzielę lał deszcz, a od poniedziałku codziennie termometr wskazywał od dwudziestu dwóch stopniu w górę.
Istny obłęd.
Stałam na środku garderoby, co chwilę tylko chwytając jakąś rzecz i przerzucając ją z jednej strony na drugą, przekładając z jednego miejsca na inne, okładając, tym samym z niej rezygnując, jednak chwilę potem chwytając z powrotem, gdyż jednak zmieniłam zdanie. I tak w kółko.
Minuty mijały…

~*~

- Czemu po prostu nie pójdziesz i nie przeprosisz Liama? – westchnąłem zrezygnowany zachowaniem przyjaciela. – Byłoby o wiele prościej…
- Bo nie, Niall – burknął, przewracając się na bok i tym samym kładąc się plecami do mnie. Przejechałem sobie dłonią po twarzy, opierając się o drzwi.
- Schowaj tę swoją dumę do kieszeni i idź go do cholery przeprosić! – syknąłem po chwili. – Wyciągnij do niego rękę, jeśli chcesz, żeby znów zaczęła się do ciebie odzywać.
- Czy ty nie rozumiesz, że to on powinien mnie przeprosić?! - Wybuchł, siadając gwałtownie na łóżku. - I jeszcze ją do tego!
- Jak chcesz, nadal bądź idiotą, Malik. Ja chciałem tylko pomóc.
Opuściłem pomieszczenie, trzaskając drzwiami.

‘Mam ich obu dość… Z nimi to jak z małymi dziećmi.’
Siedziałem przy stole razem z Lou i Harrym, jedząc przygotowany przez Loczka posiłek. Musiałem przyznać, że naprawdę dobry z niego kucharz. Kończyłem właśnie porcję Liama, który nie raczył pojawić się na obiedzie, kiedy otrzymałem prywatną wiadomość na Twitterze od April.
‘Nie pogodzili się…? ;(’
Sam lekko się skrzywiłem, widząc smutną minkę w niej zawartą.
‘Nie’ – odpisałem krótko, chwytając talerz Zayna, którego także z nami nie było.
- Ile to jeszcze będzie trwać? – zapytał zrezygnowany już panującą w domu atmosferą Tommo. – Mogliby się ogarnąć.
- Nie dają sobie pomóc. Idioci… - mruknąłem, przeżuwając. – Liam jest przekonany o swej nieomylności, a Zayn zbyt uparty i dumny, żeby się przed nim ukorzyć. I rozmawiaj tu z takimi.
Harry zrobił tylko facepalma, a Louie pogłaskał go po głowie i zaczął bawić się jego loczkami, następnie go przytulając.
- Wiecie co… Chyba nie jestem już głodny – powiedziałem, odsuwając od siebie talerz i wstając. Momentalnie znieruchomieli i spojrzeli na mnie, jak na wariata.
- Dobrze się czujesz, Niall? – zapytał Harry, jednak ja zignorowałem jego pytanie, kierując się do wyjścia.
Bez słowa udałem się do siebie, gdzie zaszyłem się w kącie ze swoją gitarą.

~*~

Piątki ogólnie były ruchliwymi dniami.
Mimo, iż większość klientów przychodziła dopiero późniejszym popołudniem, przez wszystkie godziny pracy miałam roboty po łokcie. Nie narzekałam jednak. Praca w tym miejscu była praktycznie samą przyjemnością.
- Dwa shaki One Direction. – Postawiłam na blacie przezroczyste kubki, uśmiechając się do stojących przede mną nastolatek. - Życzę smacznego i zapraszam ponownie!
Zdecydowanie uwielbiałam tą robotę i nie mogłam sobie nawet wymarzyć lepszej.
- Co dla was? – zapytałam radośnie, widząc znajome twarze kolejnych klientek, których imion jednak nie znałam. Raczej nie zdołałabym zapamiętać wszystkich fanek One Direction, które tu przychodziły, a te dziewczyny, podobnie jak poprzednie, z pewnością nimi były.
Przyjęłam zamówienie, czując wibracje telefonu, który miałam w kieszeni jeasnów.
Któż to może być?
Szybko robiłam kolejne shaki i po piętnastu minutach wszyscy klienci siedzieli już przy stolikach lub opuścili lokal ze swoimi napojami. Skorzystałam z okazji i wyciągnęłam telefon. Widząc nazwę nadawcy wiadomości, otworzyłam szerzej oczy, a chwilę potem szeroko się uśmiechnęłam, czytając jej treść. Przyciskając telefon do piersi, ruszyłam w kierunku szefa, który pojawił się w zasięgu mojego wzroku.
- Potrzebuję przerwy. Pięć minut. Tylko pięć, proszę! – wyrzuciłam szybko z siebie, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem.
Widocznie zdziwiony, podrapał się po głowie.
- Może być nawet piętnaście. No idź już, należy ci się – powiedział, klepiąc mnie po ramieniu i zajmując moje miejsce za ladą.
- Dziękuję! – krzyknęłam jeszcze nie za głośno i szybko udałam się na zaplecze.
Wybrałam odpowiedni numer i przyłożyłam aparat do ucha.
No szybko, odbierz, odbierz…!
- Halo?
Miło było znów usłyszeć ten głos.
- Cześć! To kiedy przylatujesz? – Rozpierał mnie entuzjazm. Wreszcie miałyśmy się zobaczyć!
- Hej, wybacz, że tak nagle, ale… - Chciała się tłumaczyć, jednak jej przerwałam.
- Och, przestań, to nieważne! – Machnęłam ręką, jakby miała zobaczyć ten gest. – Pytałam, kiedy będziesz.
- No w zasadzie to za… - W jej głosie wyczułam zakłopotanie. - Trzy godziny?
- Och. – Tylko na tyle było mnie stać. Szybko zerknęłam na zegar z krową, wiszący na ścianie. – Wiesz ja jestem w pracy i…
- Liczyłam dojazd do Milkshake City – poinformowała mnie, a kamień spadł mi z serca, gdyż raczej nie mogłabym wyrwać się kilka godzin przed zamknięciem. - Więc przyjadę do ciebie. Mogę liczyć na shake’a? – zaśmiała się.
- Pewnie, jakiego tylko chcesz! – Zawtórowałam jej. – To czekam, do zobaczenia!
Po zakończeniu rozmowy zaczęłam lekko podskakiwać w miejscu, a wchodząc do pomieszczenia i widząc mnie, szef uniósł brwi w górę.
- Coś się stało…? – zapytał niepewnie.
- Nie uwierzysz, kto przyjeżdża! – pisnęłam radośnie, chwilę potem się uspokajając. – No dobra, ja wracam do pracy.
***
Cześć, Kochani! 
Muszę przyznać, że tym razem spisaliście się MISTRZOWSKO! Komentarzy przybywało w wręcz błyskawicznym tempie, aż siedziałam z otwartymi ustami i wytrzeszczam ;d Jeśli by tak za każdym razem było, to normalnie notki bym chyba częściej dawała hah ;p
Swoją drogą, właśnie leżę sobie na podłodze w moim pokoju, gdyż po zobaczeniu fotek z nowej sesji 1D, nie jestem w stanie usiedzieć na krześle... WIDZIELIŚCIE? ;O Na ten temat powiem tyle: OH MY FUCKING GOD WTF?! XD Totalnie zmiażdżyły mnie te zdjęcie, jeszcze moja kochana @BieberDialogues czymś mi dowaliła, a później znalazłam przerobionego gifa z Bieberem... I w ten oto sposób na stałe wylądowałam na podłodze XD Ciekawa jestem tylko, kiedy się z niej pozbieram...
Co do notki, liczę na Wasze wspaniałe komentarze ;) No i mam nadzieję, że ten rozdział także się Wam podoba <3 Mogę zdradzić, że od tego momentu zacznie się konkretniejsza akcja ;> (Jeszcze nie wiem do końca jaka, ale będzie hahaha lol!) Tak, tak, wiem, że się cieszycie! :D A co do następnego rozdziału, to wstawię go zależnie od tego, jak łądnie będziecie komentować ;d Wierzcie mi - TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE! (Szczególnie, że notka nie jest skończona...)
Nie przeciągając już dłużej, idę spróbować się ogarnąć... A tak przy okazji - pisałam to 'zakończenie' 30 MINUT LOL.
Ach i bym zapomniała... WESOŁYCH ŚWIĄT! :D
MUCH LOVE <3